MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielka przygoda na malutkiej łódce

Redakcja
W młodości Antoni Bierowiec wiele czasu spędzał na wodzie Fot. Tomasz Stokowski
W młodości Antoni Bierowiec wiele czasu spędzał na wodzie Fot. Tomasz Stokowski
PASJE. 80 km dziennie nurtem Wisły, bliskość natury i jeden cel: udowodnić, że warto spełniać marzenia. Krakowianin - Antoni Bierowiec, wieloletni instruktor w Polskim Związku Żeglarskim, płynie "Jerzowcem" do Gdańska.

W młodości Antoni Bierowiec wiele czasu spędzał na wodzie Fot. Tomasz Stokowski

Od dziecka fascynowała go woda, dlatego koledzy mówili na niego "Ryba". W pierwsze "rejsy" wypływał już jako 10-latek.

Na potoku w Glichowie budował tamy, by na niedużym rozlewisku móc dryfować na drewnianym korycie zwanym dłubanką. Przygodę z żaglami rozpoczął kilka lat później.

Na pokład prawdziwej łodzi wszedł na przystani Klubu Żeglarskiego "Budowlani" w nowohuckiej Mogile. Był rok 1969. Od tamtego czasu na wodzie spędził wiele czasu. Brał udział w różnych imprezach żeglarskich, pływał z Krakowa do Gdańska, Elbląga czy Fromborka. - Jedni mają potrzebę władzy, drudzy pieniędzy, a jeszcze inni są chorzy na żeglarstwo. A pływanie to choroba, z której nigdy nie można się wyleczyć - żartuje krakowianin Antoni Bierowiec, który przez ostatnie trzydzieści pięć lat był instruktorem w Polskim Związku Żeglarskim. I choć kilka lat temu przeszedł na emeryturę, nie oznacza to, że przestał pływać.

Ma wodę we krwi

Jeśli ktoś jest sternikiem jachtowym, motorowodnym, instruktorem kajakarstwa, a w wolnych chwilach jeździ na nartach wodnych, można śmiało powiedzieć, że ma wodę we krwi.

Pod koniec lipca podjął więc decyzję: na łódce klasy "optymist", którą sam odrestaurował dla swojego wnuka Jerzego, popłynie z Krakowa do Gdańska. "Jerzowiec", bo tak została nazwana łódź po odbudowie, został kupiony przez krakowianina sześć lat temu za symboliczną złotówkę. - To był złom. Łódź miała trafić do kasacji, ale dostała drugą szansę. To dla mnie nic nowego. Naprawiam je od ponad 40 lat. Wiele z żaglówek tak jak "Zośka", "Mały Książę" czy "Jerzowiec" powstało niemal od zera - mówi Antoni Bierowiec.

To właśnie takimi łódkami pływał po Wiśle, gdy jego synowie byli mali. W pierwszy rejs zabrał ich "Zimorodkiem", nieco większą łódką klasy "Zefir". Tamta wyprawa trwała niemal miesiąc. Przez lata nauczył pływać i zaraził żeglarstwem setki osób, wychował kilka pokoleń żeglarzy.

Rejs życia?

Tuż przed odejściem na emeryturę zorganizował swój najsłynniejszy do tej pory rejs. W 2005 roku spłynął na "optimistach" z Krakowa do Sandomierza z podopiecznymi z Uczniowskiego Klubu Żeglarskiego "Horn".

Wyprawa, która rozpoczęła się przed dwoma dniami, to nie tylko urlop. - Chcę sprawdzić się, czy dam jeszcze radę spłynąć całą Wisłą. Ponadto samotny rejs to okazja, by pomyśleć. Można pływać piękną, dobrze wyposażoną żaglówką z łazienką i telewizorem, jednak by poczuć prawdziwą przygodę, trzeba płynąć na żaglu, dotykając niemal wody - twierdzi Antoni Bierowiec. Choć przyznaje, że wiele osób na wieść o wyprawie pukało się w głowę nie wierząc, że w ogóle wypłynie, on postanowił dopiąć swego. Udało mi się. Oprócz wsparcia ze strony rodziny trafił także na ludzi, którzy pomogli mu uwierzyć, że warto jednak wypłynąć.

W założeniu wyprawa ma kosztować tyle, ile wydałoby się, żyjąc normalnie w mieście.

- Tak naprawdę pieniądze musiałem wydać tylko na zakup jedzenia i podstawowego sprzętu. Chcę udowodnić, że każdego stać na przygodę życia. Do tego nie trzeba wyjeżdżać na koniec świata. Wystarczy nurt królowej polskich rzek - zapewnia śmiałek. Dodaje, że wyprawa jest też okazją, by odświeżyć wspomnienia. W domu, w szarym kartonie zostały sterty zdjęć z rejsów, spływów, biwaków z ostatnich czterech dekad. - Do dziś nie miałem czasu ich opisać. Gdy wrócę, wreszcie się za to wezmę - deklaruje.

Noclegi w namiocie

Dziś trzeci dzień wyprawy, czyli żeglarz powinien minąć Sandomierz. Pokonywanie dziennie 80 km, polegając tylko na sile wiatru, to nie lada wyczyn, tym bardziej że łódka jest niewiele większa od stołu. Choć jej zewnętrzne wymiary to nieco ponad dwa metry na metr, to w środku jest zaledwie metr kwadratowy powierzchni do życia. - Człowiek, który płynie taką łódką, ma wrażenie, jakby siedział w trochę większej balii. Gdyby chcieć się przeciągnąć, to nogi wystają z jednej strony, a głowa z drugiej - żartuje żeglarz. Każdego dnia śmiałek ma zamiar płynąć od świtu do zmierzchu. Spać będzie w namiocie na brzegu, a kąpać się w Wiśle. Dla własnego bezpieczeństwa przez cały czas w łodzi będzie miał na sobie kamizelkę ratunkową. Jak sam mówi, co prawda umie pływać, ale słabo. - Styl, którym pływam, nazwałbym rozpaczliwą żabką - żartuje.

Z dala od cywilizacji

Mimo że miejsca w łódce jest niewiele, na pokład musiało się zmieścić wszystko, co niezbędne do życia. Przez najbliższe dwa tygodnie krakowianin będzie raczej z dala od cywilizacji. Na ponad 50-kilogramowy ekwipunek złożyło się m.in. 20 litrów wody, 18 litrów mleka, suchy prowiant, kuchenka turystyczna, ubrania, plandeka na wypadek deszczu, namiot, śpiwór, zapasowe baterie do telefonu komórkowego. Przed rejsem konstrukcja łódki nie była również w żaden sposób wzmacniana. - Na swojej drodze mogę natrafić na różne przeszkody, jednak największą może być niski poziom wody. Płynąc tylko na żaglu bez silnika i wioseł, może być różnie. Jeśli któregoś dnia będzie wyjątkowo bezwietrznie, następnego trzeba będzie sporo nadrabiać - przyznaje Bierowiec. Choć na trasie rejsu są m.in. Sandomierz, Kazimierz Dolny, Warszawa, Płock czy Toruń, żeglarz raczej nie planuje robić postoju w samych miastach. - Tylko wieczorami będę włączał telefon, żeby zadzwonić do bliskich, bo wiem, że będą się martwili. Wyślę też z trasy zdjęcia - deklaruje krakowianin. Pod koniec sierpnia Bierowiec ma zamiar zacumować pod gdańskim żurawiem.

Marcin Warszawski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski