Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weronika Książkiewicz nie czeka aż rola spadnie jej z nieba

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Sylwia Dąbrowa
Partner zostawił ją, kiedy urodziła dziecko. Dlatego przelała całą swą miłość na syna Borysa. Z mężczyznami nie układa jej się do dzisiaj.

Ostatnio ma wyjątkowo dobrą passę. Do tej pory reżyserzy obsadzali ją w rolach zabawnych dziewczyn w komediach romantycznych lub luksusowych kobiet o zimnym spojrzeniu w telewizyjnych serialach. W końcu dostała szansę, aby pokazać się od innej strony. Najpierw zaskoczyła wszystkich rolą „twardej” policjantki w „Furiozie”, a potem – cierpliwej żony alkoholika w „Powrocie do tamtych dni”.

- Aktor, który przez dłuższy czas gra w jednym gatunku filmowym, na pewno nabiera ochotę na coś innego. Trzeba jednak mieć świadomość, że kiedy ma się konkretny wizerunek, to te odmienne propozycje raczej nie przychodzą. Nie można więc czekać aż taka rola spadnie nam z nieba, tylko trzeba nad tym konsekwentnie pracować ze swoją agencją. Tak było w moim przypadku – tłumaczy w „Gazecie Krakowskiej”.

Od złości do radości

Kiedy jej mama zrobiła maturę, wyjechała na studia do Moskwy. Tam poznała przystojnego Rosjanina i na ostatnim roku uczelni urodziła Weronikę. Początkowo rodzice dziewczynki mieszkali w Moskwie i kiedy byli bardzo zajęci, córkę przejmowała babcia z Polski. Dlatego Weronika miała z nią bardzo ciepłe relacje. Ostatecznie jednak rodzice się skonfliktowali i rozstali. Mama wróciła do Poznania i tam wychowywała Weronikę i jej siostrę.

- Na pewno odziedziczyłam po ojcu bardzo dużą emocjonalność. W ciągu kilku sekund potrafię przejść od wielkiej złości do euforycznej radości. Śmiech często mieszam ze łzami. Do tego jestem przesądna. Na przykład przed podróżą zawsze przysiadam na chwilę, zgodnie ze zwyczajem, który pamiętam z pobytów w Rosji - wspomina w „Party”.

Początkowo Weronika nie była łatwym dzieckiem i babcia miała z nią trochę kłopotów. Narzekała na nauczycieli i szkołę, a w liceum zdarzało jej się nawet uciekać z koleżanką z lekcji i wyrywać się nad polskie morze. Kiedy mama wróciła do Poznania, zadbała jednak o zdyscyplinowanie córki. Ponieważ uczy tańca, posłała Weronikę najpierw na gimnastykę artystyczną, a potem do szkoły baletowej.

- To byli ludzie, którzy się nad nami znęcali psychicznie. Słyszeliśmy na przykład: za mało się starasz, bo się nie pocisz. Niektóre koleżanki brały więc przed zajęciami aspirynę, by się odpowiednio spocić. Mieliśmy też absolutny zakaz jedzenia pieczywa. I pamiętam, że bagietki z piekarni obok wnosiłyśmy w rękawach, żeby nikt ich nie zobaczył. Rygor obowiązywał nas też poza murami szkoły. Jeśli jadłaś loda i któryś z profesorów to zobaczył - dostawałaś burę – opowiada w Onecie.

Charakter i temperament

Katorżnicze treningi sprawiły, że Weronika nie chciała kontynuować nauki baletu. Ale nie zrezygnowała z artystycznych fascynacji. Dlatego po maturze zdała do łódzkiej „filmówki”. Już na studiach zaczęto ją postrzegać przez pryzmat jej oryginalnej urody. Ona nie chciała jednak utknąć w schemacie amantki. Dlatego zmieniła sposób ubierania i przytyła. Po szkole jednak wróciła do formy i wyspecjalizowała się w rolach pięknych i uwodzicielskich dziewczyn.

- Na pewno na początku kariery obsadzano mnie na podstawie tego, jak wyglądam. Ale to naturalne: tak zawsze jest w przypadku aktorów, którzy dopiero wchodzą do zawodu. Doszłam jednak do momentu, gdzie udaje mi się zmienić tę ścieżkę. Nie myślałam jednak nigdy, że mój wygląd jakoś miałby mi szczególnie przeszkadzać, albo też pomagać. Jestem, jaka jestem i muszę to zaakceptować – tłumaczy w „Gazecie Krakowskiej”.

Z biegiem lat odkryła u siebie talent komediowy. I widzowie pokochali ją jako uroczą, ale roztargnioną dziewczynę z sąsiedztwa. Największą sympatię zdobyła rolą Oli w cyklu „Planeta singli” – być może dlatego, że scenarzyści tworząc tę postać, wzorowali się właśnie na Weronice. Z powodzeniem gra również w serialach: choćby w kręconej już siódmy sezon „Leśniczówce” czy kryminalnym „Herkulesie”. Jednak to dopiero role w „Furiozie” i „Powrocie do tamtych dni” przyniosły jej uznanie mediów i branży.

- Aktorzy są bardzo utożsamiani z rolami, które grają. Ale ja to rozumiem. Kinomani mogą nas tak postrzegać. Nie sądziłam do tej pory jednak, że tak samo jest z ludźmi z branży. Przecież ci, którzy grają w komediach, kończą te same szkoły, które kończą aktorzy występujący w dramatach. Dzięki castingowi reżyser „Furiozy” zauważył, że ja nie jestem tą Olą z „Planety singli”. Że mam charakter i temperament – deklaruje w „Gazecie Krakowskiej”.

Skomplikowana sprawa

Wokół pięknej kobiety, jaką jest Weronika, od zawsze kręciło się wielu facetów. Jednym z nich okazał się biznesmen Krzysztof Latek. Aktorka miała nadzieję stworzyć z nim rodzinę - tak się jednak nie stało. Latek zostawił ją, kiedy była w trzecim miesiącu ciąży. Aktorka wyjechała z Warszawy do Poznania - i poprosiła mamę o pomoc w pierwszych miesiącach macierzyństwa. Synek Borys okazał się wielką radością dla swej mamy.

- Jest świetnym obserwatorem: wszystko rejestruje, a potem wyciąga wnioski. Hołduje zasadom wyniesionym z domu, ale ma własny barometr. I intuicję do ludzi. Bardzo lubi się uczyć. Nie dlatego, że trzeba, tylko z czystej ciekawości. Gdy mu o czymś opowiadam, lubi zapamiętywać daty, nazwy, nazwiska. Może wyrośnie z niego naukowiec? Choć już widzę, że interesuje się dziewczynami, a koleżanki się w nim kochają – śmieje się w „Gali”.

Początkowo Weronika darła koty ze swym partnerem - i chciała mu zabronić kontaktów z synem. Kiedy jednak zobaczyła, że spotkania z ojcem mają dobry wpływ na Borysa, odpuściła. Dziś para jest w poprawnych stosunkach i wspólnie wychowuje dziecko. Na razie Weronika nie znalazła szczęścia w miłości. Zaliczyła związki z reżyserem Mitją Okornem, aktorem Markiem Bukowskim i niemieckim biznesmenem Heskelem Nathanielem, ale dzisiaj jest singielką.

- Trudno znaleźć drugą połówkę. Chociaż chyba chodzi nie o szukanie, tylko o otwartość na drugiego człowieka. Kogoś, kto nas akceptuje w stu procentach i kogo my akceptujemy. Mówi nam się, że miłość to patrzenie w tym samym kierunku, wspólnota pragnień. Ja tak nie uważam. Lepiej się z kimś uzupełniać. Kobiety-przyjaciółki są w moim życiu punktem stałym, z mężczyznami sprawa jest dużo bardziej skomplikowana – podsumowuje w „Gali”.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Weronika Książkiewicz nie czeka aż rola spadnie jej z nieba - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski