Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Web 2.0

Redakcja
Internet jest niewątpliwie wielkim osiągnięciem współczesnej techniki. Zaprojektowany, by umożliwić sprawną wymianę informacji pomiędzy komputerami, obecnie służy głównie do tego, żeby ludziom (a nie maszynom) ułatwiać wzajemne kontakty.

Prof. Ryszard Tadeusiewicz: W LABORATORIUM I PRAKTYCE

Nie tylko zresztą bezpośrednie kontakty człowieka z innym człowiekiem, typu listów e-mail czy dyskusji na forum z użyciem określonych komunikatorów, ale także kontakty ludzi z firmami, urzędami i instytucjami. Co więcej, dzięki temu uniwersalnemu, wszechobecnemu i potężnemu medium możliwy jest szybki i wygodny dostęp do ogromnych zasobów wiedzy, a także skarbów kultury całej ludzkości.
W informatyce nie ma jednak niczego stałego - z wyjątkiem tego, że stale zachodzą zmiany. Dlatego już Heraklit z Efezu powiedział przed wiekami, że nie da się dwa razy wejść do tego samego internetu - i jest to prawda. Strony i adresy, z których korzystaliśmy jeszcze wczoraj, dziś mogą być niedostępne lub mogą zawierać zupełnie inne treści. Jednych zmienność ta zachwyca, drugich przeraża, ale jest ona nieodłączna od innych cech współczesnego internetu, więc trzeba ją przyjąć tak jak zmienność pogody, pór roku i... kursów walutowych. W przyszłości zmiany w internecie mogą być jeszcze bardziej intensywne i mogą w dużej mierze zależeć nie tylko od osób (lub instytucji), które tworzą internetowe strony, serwisy i portale, ale także od tych, którzy z nich korzystają - a więc w istocie od każdego z nas. Dzieje się tak za sprawą mechanizmu, który opisałem w książce "Społeczność Internetu" (wydanej w 2002 roku, ale wciąż aktualnej i wciąż chętnie kupowanej). Mechanizm ten polega na zacieraniu granicy pomiędzy nadawcą i odbiorcą informacji, co drastycznie odróżnia internet od wszystkich innych mediów komunikacyjnych, jakie ludzkość stworzyła w ciągu tysiącleci. W przypadku listu, książki, gazety, przekazu telewizyjnego czy radiowego - zawsze istnieje dobrze zdefiniowany nadawca wiadomości oraz jej odbiorca. Na treść i formę wiadomości ma wpływ nadawca. Odbiorca może tylko wiadomość przyjąć (lub nie), ale nie ma nad nią żadnej władzy - nawet ktoś, kto z wściekłością podrze list albo rzuci butelką w telewizor nie zmieni tego, co list zawierał, ani tego, kto i o czym bredzi w telewizji.
W aktualnie używanym przez nas internecie na razie jest podobnie, ale zmierzamy zdecydowanie w kierunku nowego modelu komunikacji sieciowej, w której odbiorca informacji może odzyskać podmiotowość. Dla odróżnienia tej nowej sytuacji związane z nią narzędzia i zasoby sieciowe zaczęto w pewnym momencie nazywać Web 2.0, przyjmując przy okazji dodatkowe założenie, że to wszystko, co mamy w internecie obecnie, to jest Web 1.0. Tu dwa słowa wyjaśnienia (dla tych, którzy nie wiedzą; przepraszam profesjonalistów, którzy tę wiedzę wyssali z mlekiem matki): określenie "Web" (pajęczyna) funkcjonuje w informatyce jako synonim internetu i jest powszechnie używane samodzielnie, a także przy tworzeniu nowych nazw dla nowych bytów, na przykład "webinarium", czyli seminarium odbywane z wykorzystaniem internetu. Natomiast sposób numerowania 1.0, 2.0 itd. też jest charakterystyczny dla informatyki i jej tworów, które podlegają stałej ewolucji, więc ta sama nazwa może dotyczyć obiektów, które są całkiem różne. Etap ewolucji zaznacza się podając numer tzw. generacji (ten przed kropką) oraz numer odmiany - to ten po kropce. Generacje różnią się od siebie zasadniczymi zmianami, natomiast odmiany są skutkiem mniej radykalnego postępu i rozwoju określonego narzędzia.
Wróćmy jednak do głównego tematu, to znaczy do Web 2.0. W tym przypadku mamy do czynienia z radykalną zmianą sposobu prezentacji informacji poprzez sieć: od formy scentralizowanej, w której wyłącznie autor strony internetowej miał wpływ na jej kształt, przechodzimy obecnie do podejścia, w którym każdy odbiorca serwisu internetowego może stać się również jego współautorem.
Sformułujmy to jeszcze inaczej: obecnie każdy dobrze prowadzony serwis WWW ma swojego administratora, który dba o to, by informacje były atrakcyjne, aktualne i by wabiły kolejnych użytkowników. Brakuje natomiast interakcji między odbiorcami WWW a ich twórcami. Internauta może decydować tylko o tym, w co kliknie i jak długo pozostanie na danej stronie. Jest skoncentrowany tylko na przeglądaniu i konsumowaniu treści. Natomiast w Web 2.0 utworzą serwisy, których treść będzie kreowana głównie przez samych ich uczestników. Odwiedzający stronę może wpłynąć na jej zawartość, stać się jej współtwórcą. Zadaniem firmy udostępniającej stronę internetową będzie przygotowanie platformy komunikacyjnej, a nie oferowanie gotowych treści. W sumie będzie ciekawiej i inaczej. A czy lepiej? To już przyszłość pokaże!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski