MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Waleczni wychowankowie

Redakcja
Marcin (z lewej) i Mateusz Siedlarzowie przed wczorajszym treningiem Garbarni Fot. Wacław Klag
Marcin (z lewej) i Mateusz Siedlarzowie przed wczorajszym treningiem Garbarni Fot. Wacław Klag
Przez kilka lat trenowali jednocześnie kung fu i piłkę nożną. W tej pierwszej dyscyplinie mimo młodego wieku zdobywali medale w mistrzostwach świata i Europy, byli wielokrotnymi mistrzami Polski. W tej drugiej marzyli o grze w seniorach. W końcu postawili na futbol. I choć nie osiągnęli w nim tyle, co w kung fu, nie żałują swego wyboru.

Marcin (z lewej) i Mateusz Siedlarzowie przed wczorajszym treningiem Garbarni Fot. Wacław Klag

MARCIN I MATEUSZ SIEDLARZOWIE. Byli mistrzowie kung fu chcą pomóc Garbarni Kraków w awansie do II ligi piłkarskiej

Bracia Marcin i Mateusz Siedlarzowie od kilku tygodni ponownie grają w Garbarni Kraków, której są wychowankami. Wrócili do niej po kilku latach.

Ich ojciec Marek przed laty grał w piłkę (w Sandecji Nowy Sącz) i też uprawiał kung fu. Postanowili więc spróbować swych sił w obu dyscyplinach. Był rok 1993. Marcin miał 5, a Mateusz 7 lat. - W piłkę, wiadomo, grają wszyscy. Kung fu też nam się spodobało. Każdy chłopak ma fantazję, wyniesioną z filmów o sztukach walki, i chciałby pokazać, co potrafi - mówi Marcin.

Przez 7 lat trenowali kung fu i piłkę nożna jednocześnie. - Zajęcia mieliśmy po szkole. O 16.-17. rozpoczynaliśmy trening piłkarski, a 19.-20. trening kung fu. Cięższy był ten drugi. Nie odczuwaliśmy jednak zmęczenia. Wręcz przeciwnie: chcieliśmy ćwiczyć jak najwięcej - mówi Marcin.

Byli bardzo młodzi, pełni werwy, dobrze sobie radzili. Na sukcesy w kung fu nie musieli długo czekać. W 1997 roku podczas ME w Manchesterze zdobyli 3 medale: Marcin złoty w formach ręcznych, a Mateusz srebrny w formach ręcznych i brązowy w formach z bronią. 2 lata później w MŚ w Budapeszcie Mateusz sięgnął po "złoto" w walkach, a Marcin po srebro w walkach i "brąz" w formach z bronią.

Na początku kung fu było dla nich tylko świetną zabawą, potem przerodziło się w poważną rywalizację sportową, dzięki której odnieśli wiele sukcesów, zwiedzili pół Europy. Co im jeszcze dało? - Poprawiło wydolność i koncentrację, nauczyło odporności psychicznej - przekonuje Marcin.

Po wspomnianych MŚ zaczęli się koncentrować na futbolu. Brakowało im już czasu, by godzić oba zainteresowania. W Hutniku Kraków, do którego trafili (Marcin o rok wcześniej), dobijali się do drużyny seniorów. Jeszcze przez rok trenowali kung fu, ale już tylko dla siebie. Postawili na piłkę, tym bardziej, że trenerzy i ojciec dostrzegali w nich duży talent (Marcin rozegrał w kadrach Polski od 14 do 21 lat 56 spotkań).

Z Hutnika Marcin trafił do grającego w ekstraklasie Górnika Zabrze. W ekstraklasie, w której zadebiutował mając zaledwie 17 lat, rozegrał 25 meczów, strzelił 1 bramkę (Groclinowi Dyskobolia). - Tam wypłynąłem na szerokie wody. Nie często zdarzają się debiuty w ekstraklasie w takim wieku - podkreśla Marcin. W Górniku grał m.in. z Krzysztofem Bukalskim, Arturem Prokopem i Piotrem Lechem. Bardzo mile wspomina... przegrany 0-1 w Zabrzu mecz z Wisłą Kraków. - Był to dla mnie jeden z najlepszych występów w karierze. Może dlatego, że graliśmy z Wisłą i się na nią zmobilizowałem. Trafiłem nawet do "11" kolejki, i to po przegranym meczu - wspomina Marcin.

Z Górnika Marcin został wypożyczony do II-ligowego Widzewa Łódź, gdzie czekał na transfer do AC Siena. Trafił do niego za sprawą byłego gracza włoskich klubów, a wtedy właściciela Górnika Marka Koźmińskiego. Spędził tam jeden sezon. Tylko raz znalazł się w szerokiej kadrze na mecz w Serie A (z Sampdorią Genua). Ale czasu tam spędzonego nie żałuje: - To była bardzo dobra szkoła dla mnie, najlepszy okres. Nauczyłem się też języka włoskiego, poznałem inną kulturę.
W Sienie grali m.in. Enrico Chiesa (dziś Figline), Luca Antonini (Milan), Vincent Candela (Messina), Alexander Manninger (Juventus), Abdoulay Konko (Sevilla) i Cristian Molinaro (Stuttgart). Trudno było się przebić do I zespołu w takim towarzystwie. Marcin uczestniczył w rozgrywkach do lat 23, jak mówi - uważanych za najsilniejszą ligę młodzieżową na świecie. Jego zespół zajął pierwsze miejsce w swojej grupie, a on opuścił tylko 1 mecz (uraz) i strzelił 4 gole.

Po powrocie z Włoch Marcin nie grał przez 8 miesięcy. W końcu znalazł się w zespole Młodej Ekstraklasy Ruchu Chorzów. Nie sprawiało mu to radości. - Bo w zespole byli gracze młodsi ode mnie, a ja byłem przyzwyczajony, że są starsi - zaznacza Marcin, który następny sezon spędził w Przeboju Wolbrom, gdzie grał jego brat.

W lecie 2009 roku Marcin miał szansę gry w AC Cesena. Na kilka dni przed zamknięciem okienka transferowego okazało się, że nie dojdzie do angażu, bo jego menedżer nie doszedł do porozumienia z szefem klubu. - A szkoda, bo chciałem wrócić do Włoch, zwłaszcza, że klub po ostatnim sezonie wrócił do Serie A. A mój kontrakt z nim na trzy lata był już gotowy do podpisu - podkreśla Marcin.

Zamiast w Cesenie Marcin wylądował w GKS Katowice, a po pół roku znowu zjawił się w Przeboju, w którym już jednak nie było Mateusza (przeszedł do Resovii). Właśnie wtedy bracia jedyny raz w karierze zagrali przeciw sobie. Starli się kilkakrotnie, ale niezbyt ostro. Wynik? 0-0.

Na powrót do Garbarni braci namówili ich klubowi działacze i trener. Było to tyle łatwiejsze, że obaj chcieli mieszkać ze sobą i grać w zespole z dużymi aspiracjami. - Mamy wielki sentyment do Garbarni. Poza tym ma ona perspektywę awansu, a myśmy chcieli trafić do takiego klubu, który za pół roku nie przestanie istnieć, który nie ma dużych problemów finansowych - przekonuje Marcin. - Chcemy awansować do drugiej ligi, to jest nasz główny cel. Skład jest fajny, atmosfera super, klub poukładany, nie ma obiecanek, tylko konkrety - dodaje Mateusz.

Mateusz z Hutnika został wypożyczony do IV-ligowego wówczas Przeboju, w którym został na 4,5 roku. - To było moje pierwsze zetknięcie z seniorską piłką. W drugim sezonie awansowaliśmy do trzeciej, a w następnym do nowej drugiej ligi. Dla mnie był to bardzo udany okres. Zaistniałem w małopolskiej piłce, strzeliłem parę bramek, kilka nawet ładnych - mówi Mateusz.

Wiosnę 2010 roku Mateusz spędził w Resovii. - Dostałem od niej propozycję, a Przebój się zgodził na moje odejście. W zespole była duża konkurencja, raz grałem, raz nie. Do awansu do pierwszej ligi zabrakło nam punktu. Klub pozbył się trenera i zawodników, których ściągnął. I trafiłem do Garbarni - wspomina Mateusz.

Obu braci dopingują rodzice. Ojciec nieraz wybiera się nawet na ich mecze wyjazdowe, mama Mariola kibicuje synom z domowej perspektywy (raz była na meczu Górnika). Młodsza o rok od Marcina siostra Magdalena kiedyś tańczyła w balecie, dziś uprawia jeździectwo i taniec nowoczesny.
Jerzy Filipiuk

Marcin Siedlarz

Urodzony: 15.02.1988, Kraków. Wzrost: 176 cm. Waga: 72 kg.

Pozycja na boisku: pomocnik. Kluby: Garbarnia, Hutnik (2002-2004), Górnik Zabrze (2004-2005), Widzew Łódź (2006), AC Siena (2006-2007), Ruch Chorzów (2008, ME), Przebój Wolbrom (2008-2009), GKS Katowice (2009), Przebój (2010), Garbarnia (od 2010). Trener Garbarni Krzysztof Szopa: - Jego umiejętności na pewno wykraczają ponad trzecią ligę. Jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, ma dobry przegląd sytuacji i uderzenie, jest bardzo waleczny. Ma też mankament rzucający się w oczy: czasami niepotrzebnie wdaje się w drybling.

Mateusz Siedlarz

Urodzony: 25.11.1986, Kraków. Wzrost: 185 cm. Waga: 77 kg. Pozycja na boisku: obrońca. Kluby: Garbarnia Kraków, Hutnik Kraków (2003-2005), Przebój Wolbrom (2005-2009), Resovia Rzeszów (2010), Garbarnia (od 2010). Trener Garbarni Krzysztof Szopa: - Zawodnik, który w defensywie może występować na każdej pozycji, zawsze dobrze przygotowany motorycznie, silny. Trochę słabszą od brata technikę nadrabia niesamowitą walecznością. Często włącza się do akcji ofensywnych. Uważa, że zawsze powinien iść do przodu, ale czasem nie wybiera dobrego do tego momentu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski