Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwierzmy w bohaterów

MISI
Łukaszewicz w roli Nila Fieldorfa Fot. Monolith
Łukaszewicz w roli Nila Fieldorfa Fot. Monolith
- Wydaje się, że gen. August Emil Fieldorf "Nil" pozostaje dla wielu rodaków postacią anonimową. Pański film ma duże szanse na to, by zmienić ten stan rzeczy.

Łukaszewicz w roli Nila Fieldorfa Fot. Monolith

Z Ryszardem Bugajskim, reżyserem filmu "Generał Nil", rozmawia Petar Petrović

- Ta postać jest zapomniana nie z winy społeczeństwa, tylko komunistycznych władz, które w czasie trwania PRL-u starały się zatrzeć o niej wszelkie ślady. Ta taktyka okazała się na tyle skuteczna, że dzisiaj mało kto wie, kim był gen. Fieldorf. Warto przypomnieć sobie jego losy i uwierzyć w bohaterów takich jak on. Trochę to dziwne, że musiało upłynąć aż dwadzieścia lata od odzyskania niepodległości, byśmy zaczęli w końcu o tym rozmawiać. W PRL-u nie było miejsca dla ludzi pokroju Fieldorfa, rotmistrza Witolda Pileckiego czy Jana Rodowicza "Anody". Wydaje mi się, że obecnie ludzie coraz mocniej czują potrzebę poznawania swojej przeszłości. Ku mojej satysfakcji podobnie odczuwa wiele młodych osób. Mój film wpisuje się trochę w tę zmianę atmosfery. Moim zdaniem Polska dojrzała już do tego, by spojrzeć w twarz swojej przeszłości.
- Film oparty został na dokumentach, relacjach, wspomnieniach, w wielu miejscach musiał Pan jednak fabularyzować. Tak było choćby w przypadku podjęcia decyzji o aresztowaniu i zamordowaniu gen. "Nila".
- Jestem zwolennikiem podejścia, które uwzględnia wszystkie fakty, by nie stwarzać ani jednej sceny albo postaci, która zaprzeczałaby prawdzie historycznej. Zakładam jednak możliwość pojawienia się postaci lub sytuacji, których potwierdzenia nie odnajdziemy w dokumentach, ale można je uznać za możliwe, a przez to i wiarygodne.
- Sowiecki płk Siemon Dawydow jest doskonałym przykładem tego, jak wielką władzę posiadali w Polsce przedstawiciele Moskwy. W filmie to właśnie sowietów obarcza Pan główną odpowiedzialnością za śmierć generała.
- Stawiam w filmie hipotezę, że Fieldorf miał szansę przeżyć, gdyby w jego sprawę nie wmieszali się Rosjanie. Mógłby oczywiście zostać zakatowany w czasie przesłuchania, ale wątpię, by został skazany na karę śmierci. Nawet gdyby taki wyrok zapadł w pierwszej instancji, to generał zostałby następnie zapewne ułaskawiony albo odłożono by wykonanie wyroku. Pamiętajmy, że wielu ludzi wyszło na wolność w 1956 roku z wyrokami śmierci, których na szczęście nie zdążono wykonać.
- Szczególnie interesująca jest teza, jakoby bezpieka zaproponowała Fieldorfowi uratowanie życia za cenę pójścia na współpracę i stworzenia fikcyjnej komendy WiN-u.
- To też jest licentia poetica, ale taką tezę stawiał także prof. Andrzej Paczkowski. Nikt dokładnie nie wie, na czym ta propozycja miała polegać, ani w którym momencie została przedstawiona. Z punktu widzenia dramaturgicznego zdecydowałem się ją umieścić po wydaniu wyroku, w momencie, kiedy można było go jeszcze zmienić. Komuniści postawili generała przed wyborem - albo współpraca, albo śmierć.
- Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że tylko wyjazd z kraju mógł uchronić go przed aresztowaniem.
- Dzisiaj jesteśmy bardzo mądrzy, ale ludzie wtedy do końca nie zdawali sobie sprawy z jak strasznym, ludobójczym systemem mają do czynienia. Mnie i tak zdumiewa, że Fieldorf potrafił przewidzieć tak wiele spraw. Był sceptycznie nastawiony do Powstania Warszawskiego, gdyż wiedział, że Rosjanie nam nie pomogą, nie wierzył też w wybuch III wojny światowej, gdyż zdawał sobie sprawę, że Anglia i Francja się o nas nie upomną. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że decyzje polityczne w Polsce znajdowały się pod całkowitym nadzorem Kremla. Zostając w kraju myślał, że czeka go co najwyżej kilka lat więzienia. Swojej córce - Marii - mówił, że pewne rzeczy trzeba po prostu przeczekać. Tu też miał rację, bo jej udało się doczekać wolnej Polski.
W filmie występują: Olgierd Łukaszewicz, Alicja Jachiewicz-Szmidt, Anna Cieślak.
MULTIKINO, CINEMA CITY GALERIA KAZIMIERZ, PLAZA, ZAKOPAINKA, KIJÓW.CENTRUM
ZOBACZ GALERIĘ

ZOBACZ ZWIASTUN

Bugajski - reżyser walczący

Ryszard Bugajski (ur. 1943), uznany reżyser filmowy, teatralny i telewizyjny, zyskał rozgłos wstrząsającym obrazem "Przesłuchanie" z Krystyną Jandą w roli głównej. Film, który w demaskatorski i bezkompromisowy sposób obnażał działania aparatu komunistycznej władzy, ze zrozumiałych powodów nie mógł w roku 1982 zostać dopuszczony do regularnej dystrybucji. Obraz przeleżał na półce do 1989 roku, kiedy odbyła się jego oficjalna premiera. Bugajskiemu, który za zrobienie "Przesłuchania" został dyscyplinarnie wyrzucony z pracy w Zespołach Filmowych, nie pozostawało nic innego, jak tylko opuścić kraj. W roku 1985 wyemigrował do Kanady wraz z rodziną. Do Polski wrócił na stałe pod koniec lat 90. Tymczasem film został wyróżniony nagrodą dziennikarzy oraz publiczności na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1989 r. Rok później, w roku 1990, "Przesłuchanie" raz jeszcze zostało docenione podczas gdyńskiego festiwalu. Tytułowi przypadła wówczas Nagroda Specjalna Jury. W tym samym roku, na MFF w Chicago, film otrzymał "Srebrnego Hugo". W 1990 r. na Festiwalu Filmowym w Cannes Krystyna Janda otrzymała Złotą Palmę za główną rolę. W 1991 r. w Belgradzie film dostał z kolei nagrodę FIPRESCI. Autor "Przesłuchania" poza kinem posiada w swym dorobku również bogatą twórczość telewizyjną. Ostatnia jego realizacja pod szyldem teatru telewizji: "Śmierć rotmistrza Pileckiego" otrzymała m.in. nagrodę za oryginalny polski tekst dramatyczny podczas Krajowego Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru TV "Dwa Teatry" w Sopocie (2007), a także Specjalną Nagrodę Jury na World Fest Independent Film Festival (2007).
(MISI)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski