MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa prawie likwidacyjna

Redakcja
"Proponowane w ustawie medialnej rozwiązania prowadzą do jeszcze większego upolitycznienia radia i telewizji" Fot. Paweł Stachnik
"Proponowane w ustawie medialnej rozwiązania prowadzą do jeszcze większego upolitycznienia radia i telewizji" Fot. Paweł Stachnik
Czy projekt nowej ustawy medialnej, która właśnie trafiła do Sejmu, to "ustawa likwidacyjna" mediów publicznych? Zakłada m.in. powołanie nowych spółek regionalnych telewizji publicznej, zwolnienie wszystkich ich pracowników i zatrudnianie od zera...

"Proponowane w ustawie medialnej rozwiązania prowadzą do jeszcze większego upolitycznienia radia i telewizji" Fot. Paweł Stachnik

Z PIOTREM BORONIEM, członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji rozmawia Ewa Łosińska

- Niektórzy dochodzą do wniosku, że to rodzaj likwidacji. Może nie do końca, ale faktem jest, że te przepisy spychają media publiczne z dzisiejszej pozycji lidera, do którego należy mniej więcej połowa rynku, na pozycję telewizji rządowej czy samorządowo-rządowej, w pewnym stopniu także zależnej od parlamentu.
Mówiąc o rynkowej pozycji, mam na myśli także łączną słuchalność wszystkich spółek radia publicznego w Polsce - w tym wypadku to wciąż jeszcze pierwsze miejsce przed stacjami komercyjnymi.
A wpływy z reklam w mediach publicznych?
- Też są świetne! W ostatecznym rozrachunku zresztą o to przecież chodzi. Oglądalność w oczywisty sposób przekłada się na wpływy z reklam. A osłabienie mediów publicznych ucieszy stacje komercyjne...
Skoro telewizja publiczna byłaby zależna od władz, składane obietnice odpolitycznienia nie mają pokrycia w nowych przepisach.
- Te rozwiązania prowadzą do jeszcze większego upolitycznienia mediów. Także dlatego, że w radzie nadzorczej każdej z telewizji mają być po trzy osoby - w centrali i w 16 spółkach regionalnych - i jedną z nich zawsze będzie przedstawiciel ministra skarbu. Jeszcze jeden głos i mamy w radzie większość...
Taka "likwidacja" spółek regionalnych jest marzeniem wielu szefów. Zaczynanie od zera oznacza, iż zwalnia się wszystkich pracowników, a potem przyjmuje niektórych. Zwłaszcza wygodnych. A czy samodzielne telewizje regionalne dadzą sobie radę finansowo? Część pewnie zbankrutuje.
- Historia pokazuje, że swoboda to za mało. W czasach Księstwa Warszawskiego dano chłopom wolność osobistą. Jednak w rzeczywistości dekret zdejmował im z nóg kajdany razem z butami. Byli wolni, ale nadal musieli pracować w tym samym miejscu - na cudzym. Bez uwłaszczenia nie miało to sensu. To adekwatne porównanie do przepisów, o których rozmawiamy. Jeśli powstaną spółki regionalne, które nie utrzymają się na rynku, zagrozi im upolitycznienie i uzależnienie od baronów biznesu. Będą bowiem szukać sojusznika np. we władzach lokalnych, w samorządach, reklamodawcach... Być może będą robić programy na zamówienie. Jeżeli komuś już dziś nie podobają się takie zjawiska, to w wyniku rozwiązań z proponowanej nowelizacji będzie o wiele gorzej.
Taki "ratunek" może zatem kosztować niezależność.
- Politykom trudno oprzeć się pokusie częstej obecności w mediach. Dotąd zwykle napotykali opór szefów oddziałów regionalnych mediów. Co najwyżej mogli się odwoływać do ich mocodawców z góry. Droga nie była więc krótka. Nowe przepisy ułatwiają wpływ polityków. Skoro od nich zależeć będą finanse mediów, grzeczny prezes dostanie więcej.
Nowe przepisy znoszą abonament i wprowadzają finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa. Powstanie fundusz misyjny, a jego środki także mają pochodzić z budżetu. To chyba także oznacza uzależnienie mediów publicznych od rządzących?
- Marzeniem szefa rządu i jego ministrów jest to, by przez ich ręce przechodziło jak najwięcej pieniędzy podatnika. Obietnica zniesienia abonamentu jest ponętna i atrakcyjna dla obywateli. Tylko że finansowanie mediów z budżetu to praktycznie to samo co abonament. To też nasze pieniądze. W dodatku może rozpocząć się dyskusja, czy części środków nie przeznaczyć na szkoły albo na szpitale, a nie na telewizję.
Finansowanie mediów z budżetu oznacza też formę tzw. pomocy publicznej, którą musimy konsultować z Brukselą. Czy na pewno dostaniemy stamtąd szybką zgodę na zmianę reguł gry na rynku mediów?
- Być może twórcy nowej ustawy to przemyśleli. Może znają jakieś sposoby na ominięcie Komisji Europejskiej? Nic jednak na to na razie nie wskazuje.
Które ugrupowanie właściwie firmuje ten projekt? Przedstawiciele PO nieco go krytykowali, tylko niektórzy politycy SLD zapewniali, że projekt jest dobry.
- To nie jest jasne. Poseł Jerzy Szmajdziński z SLD przyznał się do autorstwa ustawy, ale po konferencji prasowej okazało się, że nie do końca ją zna. Nie zdawał sobie np. sprawy, jak wygląda ściągalność zaległego abonamentu. Ludzie uwierzyli zapowiedziom polityków, że jak nie zapłacą, nic im się nie stanie. Otóż według nowej ustawy stanie się! Nie będzie abolicji. Trzeba będzie zapłacić zaległości.
Sprawozdawcą projektu ma być posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska z Platformy...
... ta sama, która była sprawozdawcą poprzedniego, odrzuconego projektu ustawy medialnej, zupełnie innego, którego też była orędownikiem.
Do konsultacji projektu przyznał się również Robert Kwiatkowski, związany z SLD były prezes TVP.
- Powiedziałbym więcej: duch Kwiatkowskiego krąży po parlamencie, a jego znane powiedzenie: "Tyle misji, ile abonamentu" może zostać zrealizowane. Jeżeli przejdzie nowelizacja przepisów, będzie to oznaczało kupowanie konkretnych usług medialnych. Mówi zresztą o tym nawet tytuł ustawy. Jeżeli tak, to także telewizyjne stacje komercyjne dostaną pieniądze z budżetu na program, który zostanie uznany za "misyjny". O ile taka telewizja czy radio wygra konkurs grantowy, rozstrzygany przez superradę programową. To 15-osobowe ciało, które według nowej ustawy ma dbać o kształt programowy wszystkich telewizji.
Ta rada podzieli zatem fundusz zadań publicznych między wszystkie stacje. Środki mogą dostać także prywatne rozgłośnie i telewizje. Na czym w takim razie miałaby w przyszłości polegać wyjątkowość mediów publicznych?
- No właśnie. To jeden z kluczowych problemów. Obawiam się, że po wprowadzeniu nowych przepisów media publiczne będą produkowały misję w formie zaledwie 20-minutowego programu - tyle wystarczy do skoszenia grantu. To właśnie duch Kwiatkowskiego. Dziś możemy zgłaszać pretensje do mediów publicznych, mówiąc, iż powinny całym swym postępowaniem reprezentować misyjność. W myśl nowych przepisów będą tylko produkować wyrwane z kontekstu programy, które uzyskają wspomniane dofinansowanie.
W nowej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji ma przybyć reprezentantów Sejmu i Senatu, ale już nie - prezydenta.
- Obie izby dostaną po jednym dodatkowym członku KRRiT, a głowa państwa - nie. To, oczywiście, zmienia proporcje, zwłaszcza podczas głosowań członków rady. Obecne wymuszają w wielu decyzjach konsensus członków KRRiT. Nawet rywale muszą się porozumieć. Po zmianach przepisów przedstawiciele prezydenta będą marginalizowani.
To swoiste zabezpieczenie rządzącej koalicji na wypadek, gdyby to jednak Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie?
- Myślę, że raczej działanie ad hoc. Tłumaczenie polityków, jakie słyszymy, że ustawa powinna wejść w życie, choć się nikomu nie podoba, sprowadza się ostatnio do stwierdzenia, iż trzeba przede wszystkim odsunąć od władzy w TVP Piotra Farfała. To ma usprawiedliwiać nawet najgorszą ustawę.
W projekcie, o ile wiem, przyjęto też za podstawę wielkości środków przekazywanych z budżetu mediom wpływy z abonamentu z 2007 roku. To chyba za mało?
- Ale takie założenie obowiązuje tylko w pierwszym roku funkcjonowania nowych mediów. Potem mogą to być np. dwa grosze. To, oczywiście, o wiele za mało. W dodatku teraz trzeba by wartości w złotówkach raczej odnosić do kursu przeliczeniowego euro, dolara czy franka szwajcarskiego. Bo wtedy się okazuje, o ile od 2007 roku spadła siła nabywcza złotówki. To ok. 25 procent. A np. prawa do transmisji wielkich imprez kupujemy przecież na światowych rynkach.
Co w takim razie jest największym problemem tych przepisów?
- Ogromne osłabienie mediów publicznych. Zapowiada się wręcz wydarzenie historyczne. Niektóre państwa zdecydowały się w swoim czasie na osłabienie takich mediów, a potem z trudem je odbudowywały. Nas też może to kosztować wiele i przez lata. Źle również świadczy o intencjach autorów projektu zupełnie nowy katalog oczekiwań od mediów publicznych. Jest ich wiele, np. o ile dawniej oczekiwało się służby umacnianiu rodzinie, to teraz - przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Wcześniej w przepisach była mowa o nieskrępowanej wymianie zróżnicowanych poglądów, teraz - o propagowaniu integracji europejskiej. Wyraźnie wskazana została więc pewna opcja patrzenia, choć dodam, że kocham zjednoczoną Europę w wizji Jana Pawła II.
Taka ustawa ma szansę szybko przejść przez parlament? Nawet posłanka Śledzińska-Katarasińska nie twierdzi, że jest z niej zadowolona, a prezydenckiego weta nie można wykluczyć.
- Jeżeli koalicja PO-PSL-SLD została w tej kwestii zawiązana, to zdoła obalić nawet ewentualne weto prezydenckie.
Krajowa Rada przygotowała już opinię o tym projekcie?
- Mamy wiele uwag, niektórych szczegółowych - prawniczych, ale i sporo zastrzeżeń ogólnych. Choćby to, że w czasie widocznego na rynku medialnym umacniania się silnych graczy, którzy połykają małe rybki i dzięki temu są lepszym oferentem usług emitowania reklam, rozbija się potentata, jakim jest telewizja publiczna. Osłabia się ją i działa pod prąd.
W tych przepisach nie ma też mowy o tzw. cyfryzacji, jaka nas niedługo nieuchronnie czeka.
- Wprawdzie dotyczące tego procesu przepisy można zawrzeć w innej ustawie, ale najwyższa pora, by to wreszcie zrobić. Czas płynie, ludzie kupują różne telewizory i nie wiedzą, czy np. dostaną jakąś rekompensatę za kupno specjalnego dekodera. To zresztą tylko niewielki fragment problemów, jakie nas w tej dziedzinie czekają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski