MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa o "bliskości sąsiedzkiej"

Paweł Kowal
Może rzecz w tym, żeby ludzie się integrowali? Może chodzi o to, żeby człowiek pilnował człowieka, zwrócił uwagę na mieszkanie, kiedy sąsiad wyjedzie na wakacje? Żeby ludzie, jak dawniej, spotykali się na święta? Może wtedy, kiedy już nie będzie handlu w niedzielę, zanim się oduczymy wyskoków do osiedlowego sklepiku po karton jajek i sól, docenimy to, że warto mieć kogoś blisko, kto pożyczy do panierki jedno od kury. Może.

„Nie da ci ojciec, nie da ci matka” - jakoś tak to leciało. W każdym razie ja sam za każdym takim przepisem widzę człowieka. W tym przypadku to może być, powiedzmy, młoda rodzina, która kupiła ziemię w terenie, gdzie już stoi sporo domów. A teraz, z dnia na dzień, dowie się, że może się wybudować, ale pod warunkiem, że najbliższy sąsiad już też uwił gniazdko. Jeśli akurat nie, wartość jego ziemi dzięki decyzji posłów zmaleje z dnia na dzień o połowę albo więcej.

Pomysł Ministerstwa Infrastruktury, by nie zgadzać się na budowę, jeśli sąsiad nie postawił się obok, jest z piekła rodem. Oznacza, że państwo z powodu czyjegoś widzimisię urzędniczego („miasta nadmiernie się rozciągają”) może poważnie ograbić obywatela. Nie ma w tym ani żadnej wyższej konieczności, ani problemu bezpieczeństwa - jest ideologia, że państwo może wszystko, chociażby w imię abstrakcyjnej idei koncentrowania zabudowy w miastach. To już kolejny tego typu przepis po kuriozalnych przepisach w praktyce zakazujących handlu działkami większymi niż 20 arów, albo pomysłach określania minimalnej wielkości mieszkań znajdujących się w obrocie. Choćby chociaż jeden obywatel stracił na tego rodzaju operacjach, to jest to wystarczający powód, by powiedzieć nie.

Tu naprawdę nie chodzi tylko o to, że takie przepisy mogą rozregulować rynek nieruchomości - pewnie wypowiedzą się o tym deweloperzy. Ta regulacja w planowanym kształcie jest najlepszą ilustracją, jak państwo traktuje własność obywateli.

Oczywiście, urbanistyka jest w Polsce problemem. Oczywiście to nasza pięta Achillesowa, że miasta nie są pięknie zaprojektowane, ale ceną za zmianę nie może być los średniej klasy (bogaci każdy przepis obejdą). Tego rodzaju przepisy jak ten „o bliskości sąsiedzkiej” mogą być wprowadzane jedynie w odniesieniu do działek nabytych po wejściu przepisu. Dla wielu ludzi w kraju na dorobku inwestycja w ziemię to jedyna inwestycja w życiu. Państwo nie ma prawa ingerować w nią tak brutalnie, dając okres przejściowy dwa tygodnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski