Sonik zmęczony, ale szczęśliwy FOT. ARCHIWUM RAFAŁA SONIKA
Krakowianin miał tu wzloty i upadki. Czarne chmury nad głową kapitana Poland National Team zebrały się podczas tzw. maratonu.
Pod zaroślami kryły się głębokie koleiny. Miejscowi, żeby wyrównać drogę, wrzucali w nie co się dało - drobne gałęzie i kłody drewna, niewielkie kamienie, ale też spore głazy.
- Choć starałem się jechać ostrożnie, to w pewnym momencie rozerwało mi oponę, i to w taki sposób, że nie mogłem jej naprawić. Do mety było jeszcze 130 km - wspomina trudne chwile. Dojechał. Aby zaliczyć pierwszą część tzw. maratonu (dwa odcinki bez pomocy serwisu) musiał jeszcze pokonać na gołej feldze ponad 100 km dojazdówki. - Pokonanie kolejnego etapu - drugiej części maratonu - na feldze jest niemożliwe. Muszę dokonać naprawy - mówił. Za to doliczono mu trzy godziny do czasu. Spadł z pierwszego na odległe miejsce. Mimo to nie poddał się i walczył dalej.
- Im bliżej było końca rywalizacji, tym większą czułem radość. Meta w Goianii jest w pewnym sensie również metą sezonu - podkreślił zadowolony. To już jego drugi Puchar Świata. Pierwszy zdobył w 2010 r. W Brazylii Sonik testował również hondę, którą najprawdopodobniej pojedzie podczas przyszłorocznego Dakaru. - Muszę o niej wiedzieć wszystko - stwierdził.
- Moim celem jest bycie najlepszym i najbardziej wszechstronnym zawodnikiem na świecie we wszystkich możliwych okolicznościach cross-country - śmiejąc się zapewnił.
Marek Długopolski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?