Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uniknąć złotego seta

Redakcja
Michał Winiarski Fot. Wiesław Kozieł
Michał Winiarski Fot. Wiesław Kozieł
W środę zagracie w Belgii mecz fazy play-off Ligi Mistrzów. Aby awansować do Final Four w Bolzano musicie najpierw pokonać Knack Randstad Roeselare, a w kolejnej rundzie traficie najprawdopodobniej na mistrza Rosji - Zenit Kazań.

Michał Winiarski Fot. Wiesław Kozieł

ROZMOWA z Michałem Winiarskim, siatkarzem PGE Skry Bełchatów

- Od pierwszego meczu będzie bardzo ciężko, choćby z tego powodu, że obowiązuje formuła złotego seta (w przypadku remisu 1-1 w dwumeczu - przyp. red.) - mówi Michał Winiarski. - Ten system zmusza do zagrania dwóch bardzo dobrych spotkań i wygrania ich, żeby uniknąć nerwówki. W takim złotym secie wszystko może się zdarzyć, dlatego uważam, że ta reguła daje przywilej zespołom teoretycznie słabszym. Na pewno musimy się mocno spiąć w każdym meczu. Mam nadzieję, że będziemy grali tak dobrze, jak graliśmy do tej pory. Roeselare jest zespołem do przejścia, chociaż z Belgami wcale nie gra się tak łatwo, zwłaszcza na wyjeździe, dlatego pierwszy mecz u nich będzie dla nas kluczowy. Natomiast Zenit Kazań ma podobne aspiracje jak my i chce awansować do Final Four, dlatego z Rosjanami spodziewamy się ciężkiej przeprawy i prawdziwej siatkarskiej wojny.

- W Pucharze Polski byliście poza zasięgiem wszystkich rywali. Po zeszłorocznym niepowodzeniu, kiedy odpadliście niespodziewanie już w ćwierćfinale PP, widać było po Was dużą determinację do odzyskania tego trofeum.

- Teraz poczujemy się trochę swobodniej. Mamy już awans do Ligi Mistrzów na przyszły sezon, a przede wszystkim mamy puchar, który wrócił do Bełchatowa i możemy spokojnie walczyć o następne cele.

- W tym sezonie na krajowych parkietach przegraliście tylko jeden mecz ligowy, z Asseco Resovią, i to na samym początku rozgrywek. Wasza dominacja w Polsce jest bezdyskusyjna, a i w Lidze Mistrzów jak do tej pory doznaliście zaledwie jednej porażki z Trentino Volley na wyjeździe.

- Właściwie od początku tego sezonu gramy bardzo fajnie. Zgraliśmy się świetnie z naszym rozgrywającym, Miguelem Falascą. Każdy z nas wie co ma robić na boisku i czego może się spodziewać po koledze z zespołu. Myślę, że to widać, zwłaszcza w tych decydujących momentach, w których przychodzą nerwy i trzeba wytrzymać ciśnienie. Naszą siłą jest to, że pewne rzeczy robimy automatycznie i dlatego wygrywamy.

- W meczach o stawkę gracie jeszcze lepiej niż zwykle.

- W takich spotkaniach adrenalina i emocje są jeszcze większe. Najważniejsze jest to, że my te wszystkie nerwy potrafimy zamienić w taką pozytywną rzecz, którą trudno opisać jednym słowem, ale która nas napędza i nam nie przeszkadza. Wynika to z tego, że jesteśmy bardzo doświadczonym zespołem. Każdy z nas grał już w jakichś finałach, na mniejszych lub większych turniejach. Przez to potrafimy opanować nerwy i nie poddać się presji.

- Większość zawodników w PlusLidze podkreśla, że napięty terminarz spotkań i zbyt duża liczba meczów negatywnie odbija się nie tylko na ich zdrowiu, ale także na poziomie rozgrywek.

- Rozmawialiśmy o tym przed sezonem i wiedzieliśmy jak to wszystko będzie wyglądało zaraz po przeanalizowaniu kalendarza rozgrywek. Swoje negatywne opinie na ten temat już wyraziliśmy, ale teraz narzekania nie mają większego sensu, bo i tak nic nie zmienimy. Musimy skupić się na graniu i tak właśnie robimy, bo to nam tylko pozostaje.
- Kluczem do sukcesu PGE Skry od ponad sześciu lat jest stabilizacja i konsekwencja w budowaniu zespołu?

- Na pewno nasz sponsor strategiczny oraz klubowi działacze na czele z prezesem Konradem Piechockim dają nam duże wsparcie. Nawet przegrywając z Trentino finał klubowych mistrzostw świata w Katarze szybko dostaliśmy sms-y o treści: "głowa do góry". Czujemy to wsparcie i dobry klimat, który panuje w naszym zespole. Znamy się wszyscy na wylot i nie ma między nami większych zatargów. W tym roku ten nasz mechanizm zaczął działać naprawdę super, ale to jest przecież coś, co było budowane przez ostatnich 10 lat, a od ok. 6-7 lat zbiera owoce. W zeszłym roku było nam bardzo ciężko, bo większość z nas była kontuzjowana, a ja wracałem do zdrowia po poważnej kontuzji barku. Pamiętam, że różne były opinie na temat mojego powrotu do PlusLigi, ale okazało się, że cierpliwość i wiara w zawodników opłaca się. My też jesteśmy tylko ludźmi i czasami ta presja na nas jest tak duża, że momentami naprawdę można się załamać. Cieszę się jednak, że są też takie chwile jak ta po wygraniu Pucharu Polski, kiedy czujemy, że to co robimy daje nam bardzo dużą satysfakcję.

Rozmawiała Karolina Korbecka, Warszawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski