Pochodzi z usportowionej rodziny. Jego rodzice uprawiali siatkówkę. Wydawało się, że Roman także pójdzie w ich ślady. Jako student uniwersytetu na Krymie chciał się zapisać do drużyny siatkarskiej. Warunki fizyczne miał całkiem niezłe. - Usłyszałem jednak, żebym poszedł pokopać sobie w __piłkę, bo właśnie zakładano uniwersytecką drużynę - wspomina Roman Połtawec. - Pomyślałem sobie, czemu nie? Zawsze mogę spróbować. Najwyżej mnie nie przyjmą.
Przyjęli, bo szybko zaczął zdradzać snajperskie zdolności. - Pamiętam, że nasza drużyna uniwersytecka wygrała mecz 24:0, a mnie udało się zdobyć w tym spotkaniu 11 goli - wspomina z uśmiechem Połtawec.
- To był mecz na szczeblu odpowiadającym w Polsce klasie okręgowej. Mój życiowy strzelecki rekord. Wejście na małopolski rynek także miałem dobre. Pamiętam, że w pierwszym zimowym sparingu, przeciwko czwartoligowemu Górnikowi Libiąż, a __wygranym przez Orła 9:2, zdobyłem pięć goli. Tak świetnie trafiałem, bo bardzo dobrze trzy razy zagrał mi Piotrek Włosiak.
Jednak to właśnie mecz w krymskiej okręgówce zdecydował o dalszym losie Połtawca. - Wtedy dostrzegł mnie Anatolij Nikołajewicz Zajajew, legendarny już trener, który w 1992 roku po raz pierwszy w historii doprowadził do mistrzostwa Ukrainy Tavriję Symferopol - wspomina Połtawec. - Popularny „Djeduszka” z uniwersyteckiej drużyny wziął nie tylko mnie, ale także czterech innych kolegów. To właśnie dzięki niemu w 2002 roku, mając zaledwie 19-lat, właśnie w barwach Tavriji Symferopol zadebiutowałem w ukraińskiej ekstraklasie. Czy pamiętam wynik? Oczywiście, że tak. Tego się nie zapomina. Skończyło się bezbramkowym remisem z __Dynamem Kijów.
W Tavriji spędził trzy sezony. Cztery lata później, w 2009 roku, raz jeszcze trafił na piłkarskie salony, do FK Lwów. - Dzięki występom w barwach Lwowa miałem kontakt z reprezentantem Polski Mariuszem Lewandowskim, który wtedy występował w __Szachtarze Donieck. Wygraliśmy 2:1 - wspomina obecny napastnik Orła.
Między pobytami w klubach ekstraklasowych oraz po zakończeniu gry we Lwowie, Połtawec występował w niższych ligach. Sytuacja polityczna na wschodzie Ukrainy sprawiła, że zaczął myśleć o polskim kierunku.
- Na Ukrainie z futbolu można żyć tylko w najwyższej lidze. Po niej są tylko dwa szczeble, gdzie najczęściej gra się za zupę. W Polsce jest ich znacznie więcej, więc można się gdzieś zaczepić - nie kryje satysfakcji z takich perspektyw.
Jego pierwszym klubem w Polsce mogła być trzecioligowa Wisła Sandomierz, w której pomyślnie przeszedł testy.
- Miałem tylko 20-dniową wizę, więc wyjechałem do ojczyzny, żeby załatwić formalności związane z jej przedłużeniem - wspomina napastnik. - Po powrocie do Sandomierza okazało się, że kadra została już zamknięta, więc nie było dla mnie miejsca.
To dlatego jesienią bronił barw Łucznika Strzelce Krajeńskie, w IV lidze lubuskiej. Z nim w składzie zespół zdobył 11 punktów. Bez niego, kiedy wypadł przez kontuzję, tylko dwa.
Zimą przymierzał się do czwartoligowej Sosnowianki, ale ostatecznie trafił do Ryczowa. - Tutaj jest dobry klimat dla futbolu. Może uda nam się wspólnie zrobić coś dla kibiców kochających piłkę nożną - kończy Połtawec. __
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?