Udział w pościgu jest kroczkiem naprzód

Polski męski biathlon znajduje się w zapaści. Świadczy o niej m.in. to, że już dawno naszym reprezentantom nie udało się zająć w sprincie miejsca w „60”, będącego przepustką do biegu na dochodzenie. Tę złą passę przełamał Guzik.

_– Czułem się tego dnia bardzo dobrze. Narty miałem dobrze przygotowane, była „moja” pogoda _– opowiada 23-latek z Juszczyna.

Zajął w sprincie 59. miejsce. Do 40. pozycji, premiowanej jednym punktem Pucharu Świata, zabrakło mu 25 sekund. Ten punkt byłby w zasięgu, gdyby nie karna runda po niecelnym strzale w pozycji stojąc.

W biegu na dochodzenie Guzik znów był bezbłędny w pozycji leżąc, ale w „stójce” wystrzelał pięć kar. – Kilka dni wcześniej w Pucharze IBU nie zepsułem w „stójce” ani jednego strzału, nie jest więc tak, że strzelam gorzej w __tej pozycji – mówi. – W pościgu w Pokljuce na pewno znaczenie miało to, że strzelałem na dalekich stanowiskach i __miałem mało czasu, by odpocząć, uspokoić oddech.

Biathlonista dodaje: – Wieczorem żałowałem, że nie „przypilnowałem” tych strzałów, jednak z Pokljuki do domu wróciłem z bardzo pozytywnym nastawieniem. Potrafiłem opanować nerwy, które mi towarzyszyły, nie zważałem na to, że inni są obok. To było takie nastawienie, jakiego uczy mnie trener oraz Krysia – aby w zawodach pokazać to, co na treningu.

Trener, czyli Nikołaj Panitkin, męską kadrę objął w połowie roku (w tym samym czasie Grzegorz Guzik wziął ślub z Krystyną Pałką). _– W poprzednich latach w większości trenowałem sam. Teraz staram się wykorzystać to, że mamy zgrupowania, także na __śniegu, jest systematyka treningu _– mówi Guzik.

Najbliższe starty w Pucharze Świata czekają go w drugim tygodniu stycznia. Wcześniej, tuż po Nowym Roku, zaplanowano mistrzostwa Polski w Dusznikach-Zdroju, ale brak śniegu może je storpedować.