Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tworzyć ponad granicami

Redakcja
PATI Yang- niepowtarzalna mieszkanka planety zwanej Ziemią Fot. Patrick M. Ford/EMI Music Poland
PATI Yang- niepowtarzalna mieszkanka planety zwanej Ziemią Fot. Patrick M. Ford/EMI Music Poland
Powiedziałaś kiedyś, że pracujesz nieustannie. Jak w tej sytuacji rozdzielasz to, co tworzysz dla siebie i dla Flykkillera?

PATI Yang- niepowtarzalna mieszkanka planety zwanej Ziemią Fot. Patrick M. Ford/EMI Music Poland

"Faith Hope And Fury" to tytuł nowego albumu Pati Yang. Rozmawialiśmy o nim z piosenkarką.

- Narzucam sobie pewna dyscyplinę. Przy FlyKKillerze, inspiracja wychodzi najczęściej od muzyki, natomiast przy solowych projektach - od słów czy linii wokalnej. To typowe rozróżnienie energii żeńskiej i męskiej: bit i podkład stanowią instynktowną inspirację, więc słowa są opowieścią, która tworzy klimat dźwięków. Przy rozpoczynaniu pracy od tekstu, to muzyka jest do nich obrazkiem.
Kiedy zaczęłaś zbierać materiał na nową solową płytę?
- Tak naprawdę jak tylko zamknęłam poprzedni rozdział, którym był wcześniejszy album. To jakby "suma wszystkich grzechów od ostatniej spowiedzi". (śmiech) Już teraz zaczynam budować wizję trzeciej płyty, choć nie wiem, ile czasu upłynie, zanim ujrzy ona światło dzienne.
Pracowałaś aż w trzech studiach - w Los Angeles, Londynie i Izabelinie. Z czego to wynikało?
- Pracuję nad wieloma projektami, więc różne pomysły pojawiają się w tym samym czasie. Bywam w wielu miejscach na świecie. Poza tym bardzo ważne jest, aby muzykom, z którymi się współpracuje, stworzyć komfortowy klimat, tak aby byli oni w swym naturalnym środowisku. Część z zaproszonych do nagrań gości mieszka w Los Angeles, część w Londynie, a jeden... w Warszawie - stąd taka decyzja.
Utwory z "Faith Hope And Fury" mają zdecydowanie piosenkowy charakter. Co Cię fascynuje w tej klasycznej formule?
- Piosenki to przecież poezja, tylko mieszkająca "w ogrodzie dźwięków". Nie jest sztuką stworzenie czegoś, co dotrze do pięciu osób. Podobnie jak gatunki muzyczne, także formy wypowiedzi dźwiękowych mogą być narzędziem w komunikacji, pozwalać na dialog emocjonalny ze słuchaczem. W końcu, kiedy oddaję płytę w ręce odbiorców, przestaje ona być moja - należy wtedy do wszystkich, którym jest bliska.
O ile do utworów FlyKKillera trudno byłoby zastosować termin "nowoczesny pop", do Twojej solowej płyty wydaje się on wyjątkowo pasować.
- Nigdy nie szufladkuję swoich albumów. Daje mi to wolność w wykorzystywaniu różnych gatunków do wyrażania własnego przekazu. Po drugie - tylko od słuchacza zależy, czy dana płyta pozostanie niszowa, czy przejdzie na trwałe do kultury masowej. Jeśli coś, co jest na dobrym poziomie, okazuje się być popularne, świadczy to jedynie o tym, że ludzie są wrażliwi, ale i wymagający. Życzyłabym sobie, aby tak okazało się z tym albumem.
Wiele piosenek z płyty odwołuje się do muzyki z lat 60. - zarówno w warstwie melodycznej, jak i aranżacyjnej. Co o tym zdecydowało?
- Każdy dziennikarz, z którym rozmawiam, podaje mi inne skojarzenia! (śmiech) To tylko świadczy, że każdy postrzega płytę inaczej. To dobry znak. Nie odpowiem, dlaczego akurat tobie przychodzą na myśl lata 60. Aczkolwiek przyznam, że miałam moment inspiracji wielkimi, pięknymi aranżacjami symfonicznymi i psychodelią z tamtych czasów.
Muzyka i teksty z albumu układają się jakby w kolejne sekwencje z filmu noir w stylu Guya Ritchie'ego czy Stevena Soderbergha. Czy to celowa stylizacja, czy podświadoma inspiracja?
- Ha! Jasne, że celowa! Cieszę się, że to zauważyłeś. Rzeczywiście, postrzegam muzykę w bardzo wizualny sposób. Poza tym, jeśli założyć, że płyta stanowi kolekcję pocztówek z ostatnich kilku lat mojego życia, to znaczy, że po prostu opowiadam o swoich obserwacjach w dość filmowy sposób.
Podobno przygotowujesz się do pierwszego własnego filmu fabularnego.
- Na razie nie chcę uchylać rąbka tajemnicy. Kiedy kręciliśmy teledysk do "Fear" pracowałam w Polsce z fantastyczną ekipą, którą chciałam znów zebrać przy kolejnej okazji. A FlyKKiller od początku był oparty na pewnej fikcyjnej historii, którą mieliśmy w planach pewnego dnia rozwinąć. Byliśmy zaskoczeni, że okazja ku temu pojawiła się tak szybko. Cieszę się, że będę mogła ją sfilmować z tymi wspaniałymi ludźmi.
Czy sądzisz, że pozostając w Polsce, udałoby Ci się realizować artystycznie w taki sposób, w jaki realizujesz się za granicą?
- Nie postrzegam tego w takich kategoriach. Nie wiem, kim byłabym, gdybym nie wyjechała. Zawsze czułam, że kiedyś opuszczę Polskę. Londyn daje olbrzymie możliwości, najważniejsze to przetrwać i nie poddawać się. Czasem dojście do czegoś zajmuje wieki, ale jeśli ma się cel, nie można zbaczać z drogi. Moim marzeniem było zawsze tworzyć ponad wszelkimi granicami. Językowymi, politycznymi i kulturowymi. Czuję się Polką i jestem z tego dumna, ale przede wszystkim jestem mieszkanką planety Ziemia.
Rozmawiał Paweł Gzyl
POSŁUCHAJ MUZYKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski