Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tworzenie muzyki jest intymnym procesem

Redakcja
Wygląda niepozornie - ale potrafi zagrać naprawdę ciężko Fot. archiwum wykonawcy
Wygląda niepozornie - ale potrafi zagrać naprawdę ciężko Fot. archiwum wykonawcy
Rozmowa z duńskim producentem MIKKELEM METALEM, który wystąpi w sobotę 12 stycznia o godz. 22 w klubie Alchemia

Wygląda niepozornie - ale potrafi zagrać naprawdę ciężko Fot. archiwum wykonawcy

- Zaczynałeś od gry w indierockowym zespole. Co sprawiło, że postanowiłeś jednak działać na własną rękę?

- Po pierwsze, byłem trochę zmęczony całym tym zamieszaniem, jakie powstaje wokół działalności zespołu. Tak dzieje się, gdy kilka osób próbuje sprawić, aby wszystko szło do przodu. Kiedy kupiłem pierwszy sam-pler, odkryłem niesamowitą możliwość samodzielnego tworzenia dźwięku - bez oglądania się na innych. Co więcej, na tym instrumencie mogłem wykreować nieograniczoną ilość brzmień. Odstawiłem więc swoją gitarę w kąt.

- Już Twoje pierwsze autorskie nagrania objawiły Twoją miłość do dubu. Co Cię fascynuje w tych dźwiękach?

- Przede wszystkim głęboka przestrzeń i bujający puls. Lubię w tej muzyce to, że nie jest bezpośrednia, agresywna, tylko płynie spokojnie na luzie.

- Inspirujesz się korzennym dubem z Jamajki?

- Najpierw poznałem berliński dub z takich wytwórni jak Basic Channel czy Chain Re-action. Słuchając pochodzących z nich nagrań, dowiedziałem się o istnieniu klasyków stylu z Kingston - Lee Scratch Perry'ego, Kinga Tubby'ego i Keitha Hudsona. Moja droga do tych oryginalnych płyt prowadziła więc w odwrotnym kierunku [śmiech].

- Niemal od początku swej działalności związałeś się z wysoko cenioną na elektronicznej scenie wytwórnią Echocord. Jak do tego doszło?

- Najpierw to był sklep muzyczny w Kopenhadze, w którym można było kupić winylowe nowości. Często tam bywałem, poznałem więc jego właściciela Kena Christiansena. W pewnym momencie zwierzył mi się on, że chce uruchomić wytwórnię płytową. Akurat tak się złożyło, że ja w tym samym czasie zacząłem nagrywać pierwsze własne utwory. Podrzuciłem je Kenowi - i ponieważ mu się spodobały, postanowił je wydać. Echocord szybko wyrobił sobie dobrą markę, moje nagrania trafiały więc do sklepów w całej Europie.

- Swój drugi album - "Victimi-zer" - nagrałeś już jednak dla słynnego niemieckiego imperium techno i house'u z Kolonii - wytwórni Kompakt.

- Rozmawiałem o tym z szefami Kompaktu od dłuższego czasu. Tak się bowiem złożyło, że dystrybuowali oni moje płyty wydane przez Echocord. Nie byłem więc dla nich anonimowym artystą. W pewnym momencie okazało się, że kilkanaście nagrań, nad którymi pracowałem od dłuższego czasu, idealnie pasuje do ich katalogu. Dlatego postanowili wydać mój nowy album.

- Większość producentów, którzy nagrywają dla Kompaktu, podporządkowuje swoją muzykę charakterystycznemu stylowi tej wytwórni - melodyjnemu i tanecznemu. Też uległeś tej presji?

- Ja widzę to nieco inaczej [śmiech]. Tworzę różne rodzaje muzyki. Niektóre z nich pasują do Echocord, a inne - do Kompaktu. Prawdę powiedziawszy, nigdy nie myślałem, że jakiś mój utwór będzie bliski profilowi tej kolońskiej wytwórni. Ale okazało się inaczej.

- Wprowadziłeś jednak na tamtej płycie do swej muzyki nieobecny w niej wcześniej element - wokale.

- [śmiech] Kiedy tworzyłem te nagrania, chciałem, aby miały więcej melodii. A najlepiej było to osiągnąć dzięki zastosowaniu wokali. Generalnie byłem jednak bardzo ostrożny w tej kwestii. Użyłem wokalu raczej jako kolejnego instrumentu niż jako śpiewu niosącego konkretną treść, jak w klasycznych piosenkach.
- Na swoich kolejnych płytach nagranych dla Echocord - "Brone And Wait" i "Peaks And Troughs" - znowu wróciłeś do bardziej eksperymentalnej muzyki. To nadal dub-techno?

- Nie wiem [śmiech]. Faktycznie - na te albumy duży wpływ miały elementy innych gatunków. Nadal można na nich znaleźć solidną dawkę dubu, a typowe dla tego gatunku techniki kreowania dźwięku odcisnęły nań wyraźne piętno. Tak naprawdę nie ma znaczenia, jak nazwiemy tę muzykę. Używanie takich terminów jak "dub" czy "techno" jest tylko pomocne w rozmowach o muzyce.

- Dub-techno jest obecne na elektronicznej scenie niemal dwie dekady. Czy sięgając po elementy ambientu lub house'u na swych ostatnich albumach, próbowałeś odświeżyć to brzmienie?

- Nie miałem takich ambicji. Tworzenie muzyki jest dla mnie bardzo intymnym procesem. Moim głównym celem jest takie układanie dźwięków, aby współgrałyby z moją osobowością. Wpasowanie się w jakiś styl czy odświeżanie go jest tak drugorzędne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że dub-techno nie jest już żadną nowością. Ale "Brone And Wait" czy "Peaks And Troughs" mieszczą się w tym gatunku, bo akurat kiedy je nagrywałem, najbliższe były mi takie brzmienia.

- Co więc dalej?

- Trudno to przewidzieć. Teraz mocno koncentruję się na stworzeniu dźwięków, które intuicyjnie będę odczuwał jako te właściwe. Nie mówię w ten sposób nic innego niż tylko to, co powiedziałem wcześniej - że chcę wyrażać siebie przez muzykę. To najważniejszy powód, dla którego zostałem artystą.

- Jak więc zmieniła się ostatnio Twoja muzyka?

- Właściwie to nie zmieniła się w jakiś substancjonalny sposób. Próbuję jednak trochę nowych rzeczy. Choćby pracuję więcej nad ambientowym i eksperymentalnymi nagraniami. Szczególnie pod kątem występów na żywo.

- Od kilku lat koncentrujesz się wyłącznie na wydawaniu EP-ek. Dlaczego?

- Nagrywanie albumów to długie i żmudne przedsięwzięcie. Zrezygnowałem z tej formy wypowiedzi, ponieważ nie wiedziałem, w którą stronę pójść. Nie chcę się bowiem powtarzać. Dlatego uznałem, że lepiej pracować na krótszym formacie, ponieważ wtedy można śmielej próbować nowych rzeczy na mniejszą skalę. Poza tym w ciągu ostatnich dwóch lat mam mniej czasu na tworzenie muzyki, bo zostałem nauczycielem na pełny etat. I cieszy mnie, że mogę robić coś oprócz muzyki. To zajęcie daje mi inny rodzaj energii, kiedy siadam do komponowania.

- Ostatnio nagrywasz dla tak różnych wytwórni jak Tartalet i Semantica. Czy to znaczy, że interesuje Cię zarówno deep house, jak i industrialne techno?

- Oczywiście. Jestem zainteresowany wieloma gatunkami muzyki. Jak wielu innych artystów nie chcę być zaszufladkowany tylko pod jedną etykietką. A wiem, że od lat uznaje się mnie za twórcę dub-techno. To klasyczny problem. Naturalnie, ciągle bawi mnie to brzmienie, ale identyfikuję się również z wieloma innymi stylistykami.

- Czego zatem możemy się spodziewać po twoim secie w Alchemii?

- Będzie dub, house i techno z Berlina, Kolonii i Detroit w stylu typowym dla Mikkela Metala!

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski