MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tureckie porachunki, czyli uwiedzeni przez Tamerlana

Lesław Czapliński
Siódma edycja Opera Rara rozpoczęła się od "Tamerlana" G.F. Haendla
Siódma edycja Opera Rara rozpoczęła się od "Tamerlana" G.F. Haendla Materiały prasowe KBF
Muzyka. To już siódma edycja cenionego krakowskiego cyklu Opera Rara. Tym razem usłyszeliśmy operę G. F. Haendla. Urzekający okazał się kontratenor Max Emanuel Cenčić

Do ludów tureckich należeli obydwaj wielcy wodzowie: zarówno Bajazet, jak i Tamerlan, których historia postawiła naprzeciwko siebie na przedpolach Bizancjum w roku 1402.

Osmański sułtan dostał się do niewoli samarkandzkiego władcy, który miał go potem umieścić w klatce i obwozić. Tyle historia. Cała reszta, a zwłaszcza wątek romansowy pomiędzy Tamerlanem i córką Bajazeta, są tworem ogromnej wyobraźni autorów kolejnych wersji libretta do opery Georga Friedericha Haendla "Tamerlan". Pomimo tytułu głównym bohaterem jawi się Bajazet.

Nowatorska scena jego śmierci stanowi kulminację całej opery. Jej, zdawałoby się, niedościgniony wzór interpretacyjny, zarówno pod względem muzycznym, jak i scenicznym, stworzył przed siedmiu laty Placido Domingo w Operze Waszyngtońskiej. Podczas estradowego wykonania w czwartek 8 stycznia w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie partia ta należała do angielskiego tenora Johna Marka Ainsleya. Za pomocą modulacji głosu, a także ruchów głowy udało mu się wydobyć cały dramatyzm wspomnianej sytuacji.

W rolach tytułowej oraz Andronika wystąpili kontratenorzy, z których większe wrażenie wywarł na mnie ten drugi, Max Emanuel Cenčić. Z początku miałem wątpliwości, czy uzasadnione ze względów scenicznych, dla uwiarygodnienia akcji, obsadzanie falsecistami partii pierwotnie śpiewanych przez kastratów, sprawdza się w prezentacji estradowej.

A więc czy korzystniejsze nie byłoby zastąpienie ich sztucznych głosów dźwięczniejszymi i mocniejszymi żeńskimi? Zwłaszcza że występujące odtwórczynie partii kobiecych okazały się znakomite. Szczególnie Karina Gauvin ujmowała swym walorami interpretacyjnymi i niezwykłą muzykalnością.

Nieco do życzenia pozostawiały jedynie wysokie tony. Za to z melizmatami, czyli barokowymi ozdobnikami, po mistrzowsku radziła sobie Ruxandra Donose.

Zrazu gra zespołu instrumentalnego Pomo d'Oro, prowadzonego od skrzypiec przez Riccardo Minasiego, nosiła znamiona akademickiego zdystansowania, brakowało jej ekspresji, do jakiej przyzwyczaiły nas inne włoskie formacje barokowe. Z czasem wykonanie nabierało coraz większych barw brzmieniowych i rumieńców wyrazowych, zwłaszcza w rzadkich tamtych czasach scenach zespołowych, w tym lirycznym duecie Asterii i Andronika.

Dyskretna oprawa świetlna należała do Ady Bystrzyckiej. Spośród solistów lśniącą marynarką z lamy wyróżniał się Cenčić.
Również na widowni można było dostrzec wiele oryginalnych toalet i strojów, zarówno pań, jak i panów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski