MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Turcja wchodzi do gry

Remigiusz Półtorak
Bliski Wschód. Dżihadyści tak bardzo zbliżyli się do granicy tureckiej, że władze w Ankarze muszą zaangażować się w wojnę z Państwem Islamskim oraz pójść na kompromis z Kurdami

Debata w parlamencie toczyła się wczoraj przez wiele godzin i za zamkniętymi drzwiami. Ale prezydent Recep Erdogan już wcześniej nie zostawił wątpliwości - Turcja przystąpi do koalicji międzynarodowej, która walczy z dżihadystami w Syrii i Iraku. Co więcej, wyśle tam swoich żołnierzy.

Byłby to przełom, bo dzisiaj koalicja, pod przewodnictwem USA i przy wsparciu państw regionu, prowadzi jedynie naloty na tereny zajęte przez Państwo Islamskie (IS).

Problem polega na tym, że nie powoduje to zdecydowanego odwrotu dżihadystów, którzy dysponują dobrym sprzętem i łatwo się nie poddają, a nawet przejmują kolejne tereny. Wczoraj istniało poważne ryzyko, że w ich ręce wpadnie niebawem miasto Kobane, niedaleko granicy tureckiej, gdzie znajduje się wielu cywilów kurdyjskich. Dotychczas Turcy ociągali się z niesieniem im pomocy, a także uniemożliwiali kurdyjskim bojownikom przedostanie się z Turcji na tereny walk.

Ankara, która jest strategicznym sojusznikiem Waszyngtonu w regionie, długo nie chciała przystąpić do koalicji. Powodem było przetrzymywanie przez dżihadystów 46 zakładników tureckich. Wszyscy po ponad 100 dniach niewoli zostali uwolnieni dzięki tajemniczej akcji służb specjalnych. Tajemniczej, bo miejsce pobytu zakładników było zmieniane, przy odbiciu nie padł żaden strzał, a władze w Ankarze zapewniają dodatkowo, że nie zapłaciły okupu.

Teraz okoliczności są już inne, jednak akcja przeciwko dżihadystom ciągle budzi nad Bosforem wiele kontrowersji. Prezydent Erdogan twierdzi, że same naloty nie wystarczą. Chętnie też widziałby w akcji nie tylko żołnierzy tureckich. Zresztą sytuacja jest skomplikowana nie tylko z tego powodu.

Ankara była wielokrotnie oskarżana o to, że przyczyniła się do pośredniego wsparcia IS, gdy dostarczała broń dla przeciwników syryjskiego reżimu Asada, w tym m.in. zwalczanych dziś dżihadystów. Turcja odrzuca te zarzuty, zdając sobie sprawę, na jakie zagrożenie jest wystawiona, gdyby Państwo Islamskie zajmowało kolejne tereny. Granica turecka z Syrią i Irakiem ma ponad 1200 km długości.

Jest też kwestia kurdyjska. Władze uznają Partię Pracujących Kurdystanu za organizację terrorystyczną, ale nagle może się okazać, że tureccy żołnierze będą walczyć ramię w ramię z jej zwolennikami przeciwko wspólnemu wrogowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski