MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trudniej o tłumy w klubach

Paweł Gzyl
Latem życie w krakowskich klubach nie toczy się wokół koncertów, lecz przy barze
Latem życie w krakowskich klubach nie toczy się wokół koncertów, lecz przy barze FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Obyczaje. Fani funkcjonują według schematu – na miejskie koncerty chodzą jesienią, zimą i wiosną, a latem jeżdżą na festiwale.

W zeszłym roku agencja Alter Art zabrała z Krakowa do Warszawy festiwal Selector. W tym roku ta sama firma postanowiła zrobić przerwę w organizacji swej innej imprezy pod Wawelem – Live Music Festivalu.

W efekcie miasto zostało pozbawione dwóch wielkich wydarzeń muzycznych, które co lato ożywiały tutejsze życie koncertowe. W tej sytuacji krakowianie na pewno chętnie wybraliby się na jakiś ciekawy koncert do któregoś z klubów. Tymczasem – nic z tego.

Kiedy sprawdziliśmy repertuar największych klubów w mieście – Studia, Rotundy i Żaczka – okazało się, że na czas wakacji zawieszają one swoją działalność. To naturalne – wszak są to kluby studenckie. Ostatnimi dużymi imprezami, jakie zorganizowały te kluby, były juwenalia, potem odbyło się kilka koncertów organizowanych przez zewnętrzne agencje – i do początku października będą stały zamknięte.

– Studenci stanowią sporą część klubowej publiczności – podkreśla Grzegorz Kwiecień, menedżer klubu RE. – Najgorszy miesiąc to czerwiec, bo wtedy mają sesje i kiedy chcą odpocząć, wolą posiedzieć w ogródku przy piwie niż w podziemnym klubie.

I faktycznie – letnia pogoda sprawia, że młodzi ludzie niechętnie zaglądają do przeważnie mieszczących się w ciasnych i mrocznych pomieszczeniach klubów. Nie pomaga nawet świetna lokalizacja – choćby przy samym Rynku Głównym.

– Przenosimy się pod koniec lipca na Kazimierz. Krakowianie uważają bowiem Rynek Główny za obciachowe miejsce. Poza tym, jak na nasze potrze- by mieliśmy za duże pomieszczenia. W nowym miejscu będzie mniejszy lokal, ale i mniejszy czynsz – wyjaśnia Artur „Bałtyk” Przybylski, szef Kota-karola.

Istniejącemu ponad dwa lata klubowi nie pomogli nawet turyści. A wydawałoby się, że latem mogą oni stanowić dodatkową publiczność odbywających się w nim wydarzeń.

– Turyści wpadali tylko albo napić się czegoś zimnego, albo pytali, gdzie jest toaleta. Taka była korzyść z bycia przy Rynku Głównym – śmieje się „Bałtyk”.

Kiedy młodzi mieszkańcy Krakowa wyjeżdżają na wakacje, a turyści oglądają zabytki, organizowanie koncertów wydaje się więc bezcelowe. Dlatego miasto cichnie na okres ponad trzech miesięcy.

– Wiosną i jesienią chodzi się do klubów, a latem jeździ na festiwale. Większość ludzi przyzwyczaiła się do takiego schematu odbioru muzyki na żywo. Dlatego wszelkie próby organizowania koncertów w klubie w letnim sezonie kończą się wtopą – zaznacza Grzegorz Kwiecień.

To ma oczywiste przełożenie na politykę programową agencji koncertowych. Większość z nich planuje letnie występy swych podopiecznych na różne festiwale, zapominając na trzy miesiące o klubach.

– Kiedy patrzę na rozpiskę występów moich artystów na lato, widzę, że takie gwiazdy, jak Pablopavo, Vavamuffin czy Ludziki mają zajęty każdy weekend. Ale są to wyłącznie festiwale – i to bardzo różne, od Open’era po Święto Chleba. Ponieważ tego typu imprez jest teraz w Polsce mnóstwo, skwapliwie z tych okazji korzystamy. Dla naszych artystów lato to prawdziwe żniwa – uśmiecha się Piotr Maślanka z agencji i wytwórni Karrot Kommando.

Sytuacja ta dotyczy więc nie tylko Krakowa, ale również innych miast Polski. Niewiele dzieje się również w klubach Warszawy, Poznania, Łodzi czy Wrocławia.

– Kiedyś zorganizowałem koncert punkowej grupy Ignite w Krakowie i przyszło nań sześćset osób. 4 lipca robię jej koncert we Wrocławiu – i na razie sprzedałem tylko 69 biletów. Ta tendencja, niestety, się poszerza. W tym roku już w kwietniu i w maju, kiedy były cieplejsze dni, frekwencja na naszych koncertach w Krakowie spadła o prawie 50 procent – irytuje się Janusz Krzeczowski z agencji Galicja Productions.

Niektóre kluby się jednak nie poddają – choćby wspomniany Kotkarola czy Fabryka.

– My uznajemy, że jednak warto zorganizować koncert w lecie. Czasem nadarza się taka okazja, bo znany zespół jest na jakimś festiwalu, ma potem wolny termin i może zagrać w Krakowie. Dlatego już 30 lipca pojawi się u nas metalowa kapela Siberian Meat Grinder z Rosji. Wiemy, że przyjdzie mało ludzi, ale lubimy tę kapelę i z przyjemnością zorganizujemy jej występ w naszym klubie – podkreśla Tomek Ochab z agencji Knockout Productions, która prowadzi Fabrykę.

Lato to okres urlopów. Odpocząć chcą też właściciele i menedżerowie klubów oraz szefowie agencji koncertowych. Nic więc dziwnego, że zaakceptowali oni już dawno ten „szkolny” schemat życia koncertowego w Polsce. Nie leniuchują tylko najważniejsze kluby taneczne – choćby krakowski Prozak.

– Wykorzystujemy lato na prezentację polskich artystów, dla których w czasie roku nie mamy za dużo miejsca. To doskonały czas na tego typu imprezy. Dlatego gramy zarówno w klubie, jak i na wiślanych barkach oraz pojawiamy się na krajowych festiwalach. Bo przecież ludzie zawsze chcą tańczyć – również w wakacje – podkreśla Magda Widomska, menedżerka Prozaka.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski