Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudna miłość Romana Polańskiego do Krakowa

Urszula Wolak
Klasa Romana Polańskiego. Przyszły reżyser siedzi w pierwszym rzędzie, jest drugi od lewej
Klasa Romana Polańskiego. Przyszły reżyser siedzi w pierwszym rzędzie, jest drugi od lewej Fot. archiwum
Tu są miejsca, które w nim zostały. Bolesne i radosne. Dlatego powraca. Następnym razem być może z rodziną. Jak zdradza, to jedno z jego marzeń. Chciałby żonie i dzieciom pokazać Kraków jego dzieciństwa, Aptekę pod Orłem, a także Auschwitz, gdzie zginęła jego matka.

Najpierw udał się na ulicę Wielopole, gdzie jeszcze niedawno mieściła się redakcja „Dziennika Polskiego”. W ręce Bolesław Makuta trzymał dowód znajomości z mistrzem światowej kinematografii, który kilka dni temu był w Krakowie. Roman Polański siedzi na fotografii w otoczeniu kolegów ze szkoły podstawowej i nauczycieli. Placówka znajdowała się przy ulicy Sarego 27. Zdjęcie zrobiono może rok, a może dwa lata po zakończeniu II wojny światowej.

NIE WIE, O CZYM BY ROZMAWIALI

–Pamiętam, że nauczyciel zaproponował nam wspólną fotografię. Zgodziliśmy się – mówi po prostu Bolesław Makuta.

Po co przyniósł ją do redakcji „Dziennika Polskiego”. – Odezwała się we mnie niezgoda na nienawiść, która jest wylewana pod adresem Romana Polańskiego. Chciałbym, by wszyscy dowiedzieli się, jak dobrym był człowiekiem już jako nastoletni chłopiec – tłumaczy.

Wspomina, że młody Polański starał się wówczas pomagać chłopcu borykającemu się z chorobą Heinego-Mediny. – Miał na imię Piotruś – przypomina sobie Makuta.

– Poświęcał mu uwagę, zawsze długo rozmawiali i zawsze też wychodzili razem ze szkoły. Wydaje mi się, że odprowadzał go do domu – dodaje Makuta.

Z Romanem Polańskim wiąże go jeszcze inne wspomnienie. Pamięta, jak wybrali się z grupą kolegów na Babią Górę.

– Roman deklamował wierszyki, odgrywał zabawne skecze. Był w tym świetny od najmłodszych lat. Wiedziałem już wtedy, że ciągnie go raczej w artystyczną stronę. Był w końcu częścią „Wesołej gromadki” funkcjonującej przy teatrze Bagatela – opowiada Bolesław Makuta.

Nie wie, o czym rozmawialiby dziś, gdyby się spotkali. Ale chciałby mu przekazać zdjęcie, do którego kilkadziesiąt lat temu ustawiał ich fotograf. –Wiele nas dzieli. Ale może wspominalibyśmy dawne czasy? Moment zrobienia fotografii, kto to wie? – rozkłada ręce.

Może będzie miał taką okazję następnym razem? Polański, podczas powrotów pod Wawel, spotyka się ze swoimi znajomymi. Kilka dni temu z Niusią Horowitz i jej mężem, Tadeuszem Karakulskim, których łączy zażyła znajomość.

TRZY GODZINY W KAWIARNI EUROPEJSKIEJ

Spędzili z Polańskim prawie trzy godziny. Siedzieli w kawiarni „Europejskiej” na Rynku Głównym. – Nikt nam nie przeszkadzał. Usiedliśmy w loży, we wnęce. To był czas na długą rozmowę o okupacyjnej i powojennej przeszłości – zdradza Niusia Horowitz. Reżyserowi w trakcie tego spotkania towarzyszyli także jego prawnicy oraz Agnieszka Odorowicz – szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

W takim otoczeniu, jak relacjonuje Niusia Horowitz, reżyser czuł się swobodnie i bezpiecznie. Do czasu. – Gdy wyszliśmy, dosłownie nie było przechodnia, który by nie przystanął. Wszyscy robili zdjęcia, kręcili filmy aparatami telefonicznymi. To był istny szał – relacjonuje Niusia Horowitz.

Nie było szans na wspólny spacer po mieście, ale małżeństwo Karakulskich nie traci nadziei. – Może jeszcze będzie taka okazja – przyznaje. Na pewno w pierwszej kolejności udaliby się na Wawel. To właśnie tam zostało zrobione ikoniczne zdjęcie w towarzystwie Polańskiego. – Jestem na nim z bratem – Ryszardem i kuzynką – wylicza Niusia Horowitz. Ale kto je zrobił? I w jakich okolicznościach? Tego pamięć Niusi Horowitz nie pozwala dziś odtworzyć. Ważne jednak, że moment ich spotkania został utrwalony na wieczność.

W DOMU NAJLEPIEJ

Jak udało nam się ustalić, Roman Polański mieszkał w swoim mieszkaniu na Podgórzu. Opuścił Kraków kilka dni temu, ale zamierza powrócić znowu. Na pewno nie na zawsze, bo jego dom i rodzina – ukochana żona Emmanuelle Seigner i dwójka dzieci – są w Paryżu.

– Mówi się, że na starość ludzie powinni wracać do swoich źródeł, kto wie, czy i ta myśl nie towarzyszy Romanowi Polańskiemu... – zastanawia się Niusia Horowitz. Zwraca przy tym uwagę, że choć Polański nie urodził się w Krakowie, z miastem tym łączy go szczególna więź.

Trzy lata po przyjściu na świat (w 1933 roku) rodzice Polańskiego przenieśli się z Paryża do Krakowa. Po wybuchu II wojny światowej trafili do krakowskiego getta. Matka zginęła w Oświęcimiu, ojciec przeżył obóz w Mauthausen. Roman Polański, po ucieczce z getta, wychowywał się w podkrakowskiej wsi. Dziś priorytetowym celem Romana Polańskiego w Polsce ma być kolejny film poświęcony sprawie Dreyfusa.

– Chce go nakręcić w Polsce – powiedziała Agnieszka Odorowicz. Szefowa PISF oznajmiła to oficjalnie na festiwalu PKO Off Camera, którego gościem był Roman Polański. Przyjazd twórcy do Krakowa wywołał poruszenie mediów w całym kraju. Reżyser „Pianisty” zjawił się bowiem w mieście niemal incognito, by odebrać nagrodę „Pod prąd” przyznawaną twórcom, którzy nie boją się podejmować twórczych wyzwań i ryzyka w sztuce.

W OCZEKIWANIU NA DECYZJĘ SĄDU

W kuluarach mówi się, że jego przybycie, o które PKO Off Camera, starało się od lat, jest swego rodzaju przetarciem szlaku, stworzeniem reżyserowi odpowiednich, komfortowych, przede wszystkim prawnych warunków do pracy nad nowym filmem.

Przypomnijmy, w lutym Roman Polański zjawił się w Krakowie w związku z posiedzeniem w sprawie ekstradycji reżysera do USA. Przez dziewięć godzin zeznawał przed Krakowskim Sądem Okręgowym. – To było męczące i w pewnym sensie bolesne. Musiałem wracać do spraw, o których chciałbym zapomnieć – mówił Polański po wyjściu z sali rozpraw. Kolejne posiedzenie odbyło się już bez obecności reżysera.

Polańskiego ściga nie tylko amerykański wymiar sprawiedliwości, ale i wydarzenia, które rozegrały się w 1977 roku. Reżyser został zaocznie uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey. Przed ogłoszeniem wyroku twórca potajemnie opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej z nim ugody.

W październiku 2014 roku władze USA wystąpiły do Polski o aresztowanie Polańskiego do czasu złożenia formalnego wniosku o ekstradycję. Reżyser zgłosił się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie i zadeklarował, że stawi się na każde wezwanie po wpłynięciu wniosku o ekstradycję. Prokuratura uznała więc, że areszt nie jest konieczny. Jeżeli sąd uzna, że ekstradycja jest niedopuszczalna, decyzja będzie ostateczna. Jeśli natomiast wyrazi zgodę, ostateczne zdanie należeć będzie do ministra sprawiedliwości.

22 maja odbędzie się kolejne posiedzenie w sprawie ekstradycji reżysera. Sąd ma na nim zapoznać się z filmem dokumentalnym „Roman Polański. Ścigany i pożądany”, w którym wypowiada się nie tylko Roman Polański, ale także prokurator prowadzący sprawę w 1977 roku, ówczesny obrońca reżysera i pokrzywdzona.
Na decyzję sądu będą też oczekiwać producenci jego nowego filmu i inwestorzy. Nikt bez tego orzeczenia nie zechce bowiem zainwestować dużych pieniędzy w projekt, którego realizacja byłaby zagrożona. Pracy w Polsce nie podjąłby się też pewnie sam reżyser.

Producent nowego filmu Polańskiego –Robert Benmuss zwracał uwagę, że najważniejsze jest bezpieczeństwo reżysera. Realizatorzy muszą mieć pewność, że prace nad filmem nie zostaną przerwane. – Potrzebujemy potwierdzenia oficjalnego, że status Polańskiego w Polsce jest zupełnie bezpieczny – powiedział Robert Benmuss podczas pobytu w Krakowie.

Film o aferze Dreyfusa, jak zapowiadał, będzie dużą produkcją, rozmiarów „Pianisty”. Akcja thrillera szpiegowskiego ma rozgrywać się w Paryżu na przełomie XIX i XX w. W polskim studiu zostanie zbudowana scenografia do filmu. Koszt realizacji oszacowano na 35 mln euro.

OSTATNI PIANISTA W POLSCE

Ostatnim filmem, który Polański nakręcił w Polsce, był „Pianista”, który opowiada wojenną historię Władysława Szpilmana, znakomitego polskiego pianisty. W jednym z wywiadów reżyser powiedział, że gdyby miał decydować o tym, którą z taśm filmowych położyć na jego grobie, wybrałby właśnie „Pianistę”.

Zdjęcia rozpoczęły się w lutym 2001 roku w Niemczech, a zakończyły się 16 czerwca w Polsce. W roli głównej wystąpił amerykański aktor Adrien Brody, który tuż przed zdjęciami pojawił się także w Krakowie. Zobaczył miasto, odwiedził też plac Bohaterów Getta (na obszarze tym mieściło się getto). Przypomnijmy, że Szpilman cudem uniknął deportacji z getta do obozu zagłady.

Tego dramatycznego losu nie uniknęli jednak członkowie jego rodziny. Po upadku powstania warszawskiego Szpilman ukrywał się w ruinach wyludnionego miasta. Przetrwał m.in. dzięki niemieckiemu kapitanowi Wilmowi Hosenfeldowi , który zafascynowany jego talentem wskazał mu kryjówkę.

Tuż przed rozpoczęciem zdjęć do filmu, jak czytamy na stronie Culture.pl, Roman Polański powiedział: „Od dawna nosiłem się z zamiarem zrobienia filmu o Holocauście. Książka Władysława Szpilmana jest tekstem, na który właśnie czekałem. Pianista jest świadectwem ludzkiej wytrzymałości w obliczu śmierci oraz hołdem dla siły muzyki i chęci życia. Łamiąc wiele stereotypów, jest historią opowiedzianą bez cienia żądzy zemsty”.

KRAKÓW POLAŃSKIEGO

Roman Polański nie tylko niespodziewanie otworzył kilka dni temu PKO Off Camera, ale także pojawił się na specjalnym pokazie tylko dla wtajemniczonych swojego debiutanckiego, pełnometrażowego obrazu „Nóż w wodzie”. Oczywiście, jak można się było domyślać, reżyser nie uniknął spotkania z fotoreporterami. Szybko musieli oni jednak opuścić kameralną salę Kina Pod Baranami.

Spotykając się z publicznością w Krakowie, Polański, który ma na koncie wszystkie najważniejsze nagrody branży filmowej, zwrócił uwagę, że brakowało wśród nich tej jednej z Krakowa. Statuetka „Pod prąd” zajmie więc pewnie godne miejsce wśród innych laurów: Oscara, Złotych Globów czy Złotego Lwa.

W Kinie Kijów.Centrum, gdzie gromkimi brawami powitało go prawie tysiąc osób, wrócił wspomnieniami do dnia, w którym rozpoczęła się jego przygoda z kinematografią. – Miałem wtedy 14 lat – powiedział Polański. – I zobaczyłem film, który na trwałe zmienił moje życie – mówił.

Reżyser miał na myśli „Niepotrzebni mogą odejść” z 1947 roku w reżyserii Carola Reeda. To jeden z najsmutniejszych obrazów światowej kinematografii, który opowiada o postrzelonym w klatkę piersiową irlandzkim aktywiście. Tuła się nocą po mrocznych, skąpanych w deszczu ulicach Belfastu. Nikt nie chce mu pomóc, wszyscy przerzucają go z rąk do rąk jak niechciany przedmiot, a krwi z minuty na minutę ubywa.

Gdy Polański mówił o dziele, które wywarło na niego tak wielki wpływ, trudno było nie myśleć o tym, że film Reeda oddaje dziś jego sytuację. Polański, powracając do swego rodzinnego miasta, musi się ukrywać, gdyż jest narażony na napastliwe spojrzenia, fotoreporterów i ciągnący się za nim sznur fanów jego twórczości.

Gdyby miał szansę, choć na dwadzieścia cztery godziny, stać się kimś innym, gdzie by poszedł, z kim się spotkał, jak spędziłby czas? To pytania, na które wielu chciałoby znać odpowiedź, może kiedyś udzieli jej Roman Polański. Podczas pobytu w Krakowie rozmawiał tylko z przedstawicielami festiwalowej telewizji.

Pozostaje konsekwentny i od lat nie udziela prywatnych wywiadów ani prasie, ani telewizji. Wyjątki robi w czasie promocji swych filmów. Pozostaje nam więc czekać na premierę dzieła poświęconego sprawie Dreyfusa.

Jak udało nam się także ustalić, Roman Polański zamierza być teraz coraz częściej w Polsce. W końcu nie udało mu się jeszcze zrealizować tu jednego marzenia. Chciałby spędzić tu czas w towarzystwie żony i dzieci, by pokazać im swój Kraków. W szczególności chciałby odwiedzić z nimi obóz w Auschwitz, w którym zginęła ich babcia, Aptekę pod Orłem (na terenie dawnego getta), a także kopalnię soli w Wieliczce.

Współpraca Marcin Banasik

***

Głównym bohaterem nowego filmu Romana Polańskiego, który reżyser chce realizować także w Polsce, będzie płk Picquart, który prowadził śledztwo w sprawie Dreyfusa.
W rozmowie udzielonej TVP Info producent Polańskiego powiedział: – To nie jest historia sprawy samego Dreyfusa, ale to szerszy problem niesprawiedliwości na całym świecie. Płk Picquart przypomina Snowdena.
Polański od wielu lat był zainteresowany realizacją tego projektu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski