MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trans-Gołębnik

Redakcja
Paweł Głowacki: Dostawka

   (...) na ulicach o uszy nam się obijał gazet krzyk "Polonia, Polonia" uprzykrzony. (...) Wojna dziś, jutro wybuchnąć musi, nie ma rady! - Witold Gombrowicz "Trans-Atlantyk".
   W zeszły czwartek do ucha mi się przykleił gazet pisk "Gołębia, Gołębia", pisk lepki i galaretowaty. Gołębia! Polonia! Polonistyka! Bóg! Honor! Ojczyzna! Tradycja! Uniwersyteccy poloniści protestują przeciw pomysłowi przeniesienia ich instytutu z ul. Gołębiej! Boże, uchowaj! Prof. Martę Wykę dusi wstrząsająca nostalgia: "Jak mówi rodzinna anegdota, ojciec przyprowadzał mnie tu w wózku, gdy miał dyżur w bibliotece i nie miał mnie z kim zostawić!". _Wizja wyprowadzki z Gołębiej trafia w__Wykę tak celnie, że Wyka zdradza światu całą prawdę o istocie procesu dydaktyczno-naukowego: "Najważniejsze, by wydziały humanistyczne były w centrum starego Krakowa. Tak powstaje nauka". Zbliża się ciemność.
   Jest źle. Jak mawia autor motta:
"Bo już tam, panie, gdzieś tam coś tam się kiełbasi (...)". Dla pomysłodawcy chuligańskiej przeprowadzki jest wręcz fatalnie, gdyż Wyka nie jest sama. Oto epokowa spowiedź prof. Jerzego Jarzębskiego, porażonego upiornym widmem śrubokręta: "Jesteśmy tu od niepamiętnych czasów. _Ta siedziba obrosła tradycją. Z tym miejscem polonistyka jest kojarzona w Polsce i za granicą. Tu wykładali mistrzowie polonistyki, nasi wielcy nauczyciele. Aby uczcić ich pamięć, nazwaliśmy ich imionami sale wykładowe. Czy teraz mamy odkręcić tabliczki i zabrać je ze sobą? Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić! _Oto perypatetyczno-czarnoleska odezwa dr. Michała Rusinka: "To miejsce ma dla nas symboliczne znaczenie. Podobno Gołębią chadzał Jan Kochanowski, gdy był w Krakowie. Dla przyzwoitości zachowajmy tę trasę dla naszych studentów". Oto wreszcie piekielnie gorzki wiersz Rusinka, który to wiersz studenci Rusinka niechybnie wykuwać będą na blachę: "Polonisto, pomyśl głębiej, nie daj wywlec się z Gołębiej".
   Nie oszukujmy się - argumenty antywywleczeniowe, które stawia ciało pedagogiczne polonistyki, łączące się z Wyką w bólu przyszłego wywleczenia z Gołębiej, są argumentami nie do obalenia. Wózek, tabliczka i ciżemka Jana z Czarnolasu! Szczególna przytomność cechuje myśl Rusinka. Należy wiedzieć, że boski Jan chadzał Gołębią również wtedy, gdy był w Krakowie, należy to wiedzieć, bo że boski Jan chadzał Gołębią zwłaszcza wtedy, gdy bawił w Hongkongu - to się już wie. Niezły jest też Jarzębskiego patriotyzm gołębi, taktownie zmieszany z cichym globtroteryzmem. Gdyby Jarzębski nie pracował w kamiennych jurtach iście mongolskiego "Gołębnika" - żaden z liczących się na świecie uniwersytetów gombrowiczologicznych prac Jarzębskiego nie brałby poważnie.
   Tak, wzruszająca jest czujność sobolowych strażników tradycji. I dziarska jest czujność lokalnej prasy, na czele z "Wyborczą" i "Krakowską", które wiedząc, gdzie igła, a gdzie widły, oraz gdzie Rzym, a gdzie Krym - momentalnie wywęszyły największy skandal stulecia. Pisk lepkich tytułów najmniejszych złudzeń nie zostawia.
"Gołębnika nie dadzą"..._"Umrzeć za Gołębnik"... Galaretowate frazy wstrząśniętych piór każą szykować się na najgorsze. "Rada instytutu jednomyślnie opowiedziała się wczoraj przeciw przenosinom. "Z 'Gołębnika' na Reymonta? - polonistów aż zatkało z oburzenia". "Profesorowie mówią: po moim trupie". Niestety, ciemność już jest.
   O co chodzi tak naprawdę? Oto słowa rektora UJ prof. Franciszka Ziejki: _"Gdy pięciu profesorów siedzi przy jednym biurku, a asystenci nie mają godziwych warunków do pracy, trzeba myśleć perspektywicznie". _Czy chodzi więc o to, by było lepiej, a nie gorzej? Nie! Każde dziecko widzi, jakie są prawdziwe intencje przeprowadzki! Chęć poprawienia warunków pracy to w istocie chęć zmiażdżenia tradycji polonistycznej. Dbałość o to, by się poloniści w "Gołębniku" nie podusili własnym nadmiarem, to tak naprawdę wstrętny cios w plecy świętych tabliczek! Próba obdarowania ciała pedagogicznego przestrzenną normalnością oznacza zalanie świętych, piętą boskiego Jana tkniętych kocich łbów Gołębiej - asfaltem! Chwalić Boga - profesorowie czuwają. I nawet informacja, że tragedia przeprowadzki zacząć się ma za sześć lat - nie zwiodła ich. Oni wiedzą, że sześć lat w Krakowie oznacza - święte nigdy.
   Sobolowi strażnicy czekają więc na święte nigdy. Są w bojowej gotowości. Rusinek, pseudonim "Ciżemka", tkwi na czatach na rogu Gołębiej i Wiślnej. W palcach ściska "Treny". Wyka, pseudonim "Wózek", skryta w krzakach na jednym z podwórek, poleruje śmiercionośny oręż - kółka oderwane od pojazdu dzieciństwa. Jarzębski, pseudonim "Antyśrubokręt", ma baczenie na święte tabliczki. Wrażym wozom pancernym firmy "Przewłocki-Przeprowadzki" nie pójdzie łatwo. W ostateczności "Antyśrubokręt" dobije wroga słynnym pytaniem Gombrowicza, pytaniem, które z grubsza brzmi jakoś tak: Kto wychłoszcze wasze tyłki, które wypinacie na świat, bijąc pokłony waszym bożkom? Czy ma być: wasze, czy: nasze? Wypinacie czy wypinamy? Nie wiem. Grunt, że nagła krew wstydu za dziecinadę profesorów dziś, jutro normalnego człeka zalać musi, nie ma rady!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski