MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragikomiczna iluzja

Jan Maria Rokita
Ten szczyt zmieni NATO, zmieni świat na bardziej bezpieczny” - mówi z emfazą minister Antoni Macierewicz.

Jeszcze bardziej od swojego ministra ekscytuje się jego szefowa. Pani premier nazywa warszawską konferencję Sojuszu, jeszcze przed jej rozpoczęciem, ulubionym przez polityków PiS słówkiem: „przełom”. I dodaje, że zapadną na niej decyzje „dokładnie takie, jak myśmy założyli”, oraz że: „zabezpieczą one Polskę i region w sposób wystarczający”.

Jeśliby uwierzyć politykom, trzeba by uznać, że o ile dotąd nasze bezpieczeństwo wystawione było przez całe lata na szwank, o tyle od 10 lipca będziemy żyć w kraju „wystarczająco bezpiecznym”. Parę dni wcześniej, w ferworze sejmowej obrony Macierewicza przed żądającą jego dymisji Platformą, Szydło posunęła się w retoryce tak daleko, że ową skokową zmianę sytuacji naszego kraju skłonna była uznać za osobistą zasługę obecnego ministra obrony. Widać jak na dłoni, że nawet w materii tak wrażliwej, jak bezpieczeństwo Polski, nie możemy od polityków oczekiwać niczego ponad nachalną i odmóżdżoną propagandę.

Tym bardziej zatem warto popatrzeć na sprawy w ich właściwych proporcjach. Główną decyzją szczytu ma być wysłanie do Polski i krajów bałtyckich czterech natowskich batalionów, na permanentnie odbywające się tu ćwiczenia. Wbrew temu co mówi Szydło, nie jest to spełnieniem polskich postulatów, gdyż Amerykanie zdecydowali podtrzymać podjęte w 2004 roku zobowiązanie wobec Moskwy, iż dużych zgrupowań sojuszniczych na stałe w Polsce nie będzie.

Ważniejsza jest jednak realna skala zaplanowanej decyzji. W jej wyniku w naszym regionie przebywać ma „rotacyjnie” nie więcej niż 4 tysiące żołnierzy NATO, a w najbardziej śmiałych spekulacjach mowa jest jeszcze o maksimum dalszych 5 tysiącach Amerykanów w jakiejś nieokreślonej perspektywie. Aby zobaczyć te decyzje we właściwych proporcjach, wystarczy wiedzieć, że jeszcze 20 lat temu w Europie stale stacjonowało 350 tysięcy żołnierzy amerykańskich.

Dzisiaj zaś, po kolejnych redukcjach, których apogeum nastąpiło za prezydentury Obamy, liczba żołnierzy Sojuszu zdolnych do reakcji na ewentualną agresję na kraje bałtyckie lub Polskę wynosi... 40 tysięcy (wg danych natowskiego Defence College w Rzymie). Dwa lata temu, podczas poprzedniego szczytu w Walii, powołano tzw. szpicę, czyli 25-tysięczne siły, które miały być zdolne do szybkiego przerzutu na front wschodni w razie konfliktu. Teraz amerykańscy eksperci od wojskowości nie kryją, że jeśli wojska rosyjskie weszłyby na Litwę, to NATO nie będzie nawet w stanie przerzucić „szpicy” w rejon konfliktu. Bez wątpliwości, ani szpica, ani nowe cztery bataliony nie stanowią gwarancji „wystarczających” dla bezpieczeństwa naszego regionu.

Nie znaczy to, że warszawskie decyzje są pozbawione znaczenia. Tak nie jest. A obecność żołnierzy USA w Polsce, nawet nieliczna i tylko „rotacyjna”, i tak poprawia stan naszego bezpieczeństwa, gdyż z perspektywy Moskwy podnosi ryzyko jakiejkolwiek militarnej awantury. W Warszawie zostanie nieco mocniej niż dotychczas zarysowana „czerwona linia”, poza którą Rosjanie nie powinni podejmować takiego ryzyka. Jest to przynajmniej częściowy powrót do dobrze sprawdzonej w przeszłości polityki odstraszania.

Tyle tylko, że następuje on w niedobrych okolicznościach. Skonfliktowana wewnętrznie Unia Europejska jest coraz mniej zdolna do zbrojnej obrony niepodległości Estonii albo Litwy, a prorosyjscy politycy zdobywają w niej coraz większe poparcie społeczne. Zaś w Ameryce coraz otwarciej stawiane jest pytanie (wcale nie tylko przez Donalda Trumpa), czy w ogóle warto dalej być członkiem NATO? Byłoby więc jakąś tragikomiczną iluzją uznać, że cztery nowe natowskie bataliony na serio rozwiązują problem polskiego bezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski