Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Leśniak prawie oficjalnie przyznaje, że nie będzie prezydentem

Grzegorz Skowron
Tomasz Leśniak protestował przeciwko cięciom w edukacji i ogromnym wydatkom na przygotowania do igrzysk. Teraz chce być prezydentem Krakowa. A może tylko się pokazać...
Tomasz Leśniak protestował przeciwko cięciom w edukacji i ogromnym wydatkom na przygotowania do igrzysk. Teraz chce być prezydentem Krakowa. A może tylko się pokazać... Anna Kaczmarz
Sylwetka. Lider inicjatywy "Kraków Przeciw Igrzyskom" jako jedyny pokonał już Jacka Majchrowskiego w walce o głosy krakowian

Tomasz Leśniak nie ma w sobie nic z wielkiego mówcy. Jest niepozorny, szczupły, spokojny. Nawet gdy krytykuje kontrkandydatów w wyborach samorządowych, nie podnosi głosu, a raczej pobłażliwie się uśmiecha. Aż trudno uwierzyć, że ten nieśmiały 29-latek obalił ideę zimowych igrzysk olimpijskich pod Wawelem, wspieraną hojnie przez władze.

25 maja tego roku prawie 144 tys. krakowian powiedziało w referendum "nie" igrzyskom. Gdyby ten wynik Tomasz Leśniak, kandydat na prezydenta Krakowa, powtórzył 16 listopada, już w pierwszej turze pokonałby faworyta w wyścigu do najważniejszego gabinetu w mieście - rezydującego tam od 12 lat prof. Jacka Majchrowskiego. Przypomnijmy, że cztery lata temu obecny prezydent w pierwszej turze dostał niespełna 102,6 tys. głosów. Także w "dogrywce" miał gorszy wynik niż przeciwnicy igrzysk, bo głosowało na niego 122,1 tys. krakowian.

- Wynik z majowego referendum jest nie do powtórzenia - nie ukrywa Tomasz Leśniak. I przyznaje, że walka o prezydenturę rozegra się między Jackiem Majchrowskim a kandydatem Prawa i Sprawiedliwości oraz jednoczącej się prawicy Markiem Lasotą. Ale lider komitetu "Kraków Przeciw Igrzyskom" nie chce dziś mówić, którego z nich poprze w drugiej turze. Z jednej strony krytykuje obecnego prezydenta miasta, a z drugiej bliżej mu do lewicowych poglądów prof. Majchrowskiego niż do Lasoty.

Prezydent sam sobie wyhodował przeciwnika
Tomasz Leśniak jest socjologiem i politologiem. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim wyjechał na dwa lata do Essex, gdzie studiował politologię. Obecnie jest doktorantem na UJ. Od zawsze mieszka w Krowodrzy.

Impulsem do wejścia w politykę było powołanie przez prof. Majchrowskiego nowego wiceprezydenta do spraw edukacji - Anny Okońskiej-Walkowicz. - To, co mówiła i proponowała, ostatecznie przelało czarę goryczy - mówi Leśniak.

Popularność zyskał dopiero jako przeciwnik igrzysk w Krakowie, ale w działalność publiczną zaangażował się właśnie w obronie cięć w edukacji. Protestował przeciwko likwidacji szkół, prywatyzacji stołówek szkolnych, zmianom w młodzieżowych domach kultury. Walka ta tylko częściowo okazała się sukcesem, bo np. stołówki publiczne zostały zastąpione przez prywatne firmy prowadzące szkolne bary.

Anna Okońska-Walkowicz ostatecznie straciła jednak stanowisko we władzach miasta, co społecznicy protestujący przeciwko jej decyzjom uznają za sukces swój, a nie współrządzącej z prezydentem Majchrowskim Platformy Obywatelskiej.

I gdy wydawało się, że o protestującym Leśniaku będzie można zapomnieć, prezydent Majchrowski dał mu drugi impuls do działania. Władze Krakowa zdecydowały, że będą starać się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. Inicjatywa "Kraków Przeciw Igrzyskom" powstała, bo prezydent bez szerszych konsultacji społecznych porywał się na organizację niezwykle kosztownej imprezy, która nie gwarantowała rzeczywistych korzyści dla mieszkańców.

Początkowo przeciwnikom idei olimpijskiej nie dawano szans. Jednak Tomasz Leśniak jak mantrę powtarzał, że igrzyska zwykle kończą się dużo wyższymi kosztami niż początkowo się szacuje oraz wieloletnim zadłużeniem miasta-organizatora. Jacek Majchrowski przekonywał z kolei, że z badań sondażowych wynika, iż krakowianie popierają ideę igrzysk, a impreza może być wielkim impulsem do rozwoju Małopolski.

Jak daleko można zajechać na protestach
Kiedy ekipa Leśniaka stała się na tyle głośna, że nie dało się jej dłużej ignorować, Majchrowski niespodziewanie zgodził się na referendum. Potem wydarzenia potoczyły się jak kula śniegowa, a przeciwnicy kosztownej imprezy sportowej nabrali rozpędu i przekonali krakowian, że można sprzeciwić się planom władz miasta.

Wygrana w referendum na pewno miała wpływ na decyzję o starcie w wyborach. Tomasz Leśniak nie jest zresztą pierwszą osobą, która na protestach chce zbudować coś więcej.

Pod koniec lat 90. liderką przeciwników budowy trasy Bagrowej przebiegającej w pobliżu parku Jerzmanowskich była Grażyna Fijałkowska. Trasa do tej pory nie powstała, bo miasto wycofało się z pomysłu jej budowy. Ale od tego czasu Grażyna Fijałkowska cały czas zasiada w Radzie Miasta.

Kilka lat temu budowę spalarni próbował zablokować Marcin Szymański. Wprawdzie inwestycja jest realizowana, ale Marcin Szymański został miejskim radnym.

Między tą dwójką a Tomaszem Leśniakiem jest jedna zasadnicza różnica. Grażyna Fijałkowska najpierw trafiła pod skrzydła Unii Wolności, a potem Platformy Obywatelskiej. Z kolei Marcin Szymański dostał się do Rady Miasta z listy Prawa i Sprawiedliwości. Leśniak podkreśla, że wszyscy kandydaci na prezydenta (poza nim) mają mniejsze lub większe związki z partiami.
Nawet Jacka Majchrowskiego nie uważa za oderwanego od powiązań politycznych. Sam odcina się od polityki i próbuje wykorzystać dotychczasową popularność, tworząc własny komitet. Na jego listach do Rady Miasta są lokalni działacze, m.in. aktywistka antysmogowa Małgorzata Małochleb, Zbigniew Semik związany ze stowarzyszeniem Kraków Miastem Rowerów czy Cecylia Malik, aktywistka Kolektywu Modraszek.

- Rzeczywiście kandydatura Tomasza Leśniaka osłabia bezpartyjność obecnego prezydenta - przyznaje dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ale też dwaj inni niezależni kandydaci - Łukasz Gibała i Sławomir Ptaszkiewicz - osłabiają Leśniaka.

Lider inicjatywy "Kraków Przeciw Igrzyskom" nie zgodził się na zjednoczenie sił. Całą trójkę otaczają lokalni społecznicy i gdyby ich siły zostały połączone, może mieliby szanse zdobyć nawet ponad 10 proc. To dawałoby kilku radnych. A osobne komitety zmniejszą szanse na dobry wynik.

- Do wyborów są dwa podejścia - ekspresyjne i tradycyjne. W pierwszym przypadku ktoś chce zostać prezydentem, więc kandyduje. W drugim, zanim to zrobi, analizuje swoje możliwości, zastanawia się, czy nie można by z kimś się porozumieć, ułożyć, by zwiększyć swoje szanse. Tomasz Leśniak to na razie tylko ekspresja - tłumaczy Jarosław Flis.

Pragmatyka wskazywałaby na połączenie raczej biednego komitetu Leśniaka z mającymi ogromne możliwości finansowe Gibałą i Ptaszkiewiczem. Komitet Kraków Przeciw Igrzyskom chwali się w internecie, że udało mu się zebrać na kampanię... 10 tys. zł.

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi...
A Tomasz Leśniak jako socjolog powinien realnie oceniać swoje szanse. Dlaczego więc startuje w wyborach, gdy wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że ani on jako kandydat na prezydenta, ani kandydaci na radnych z jego komitetu nie mogą liczyć na duże poparcie?

- Mamy jeszcze ponad miesiąc kampanii, wszystko może się zmienić - twierdzi Leśniak. I przypomina ostatni sondaż, w którym lider przeciwników igrzysk może już liczyć na 4,5-procentowe poparcie, gdy poprzednie badania dawały mu pięć raz mniej zwolenników. Ale też kandydat Nowej Prawicy Konrad Berkowicz zdobył w tym sondażu 8 proc. głosów i to zanim zaczął prowadzić kampanię wyborczą.

Inicjatywa "Kraków Przeciw Igrzyskom" w grupie wiekowej do 30 lat ma bardzo wielu zwolenników. Problemem jest to, że "lajki" z Facebooka nie przekładają się na głosy w wyborach, bo najmłodsi wyborcy rzadko chodzą do urn.

Nawet gdyby internetowe wsparcie przełożyło się na rzeczywiste głosowanie, kilkuprocentowe poparcie to za mało, by dostać się do Rady Miasta Krakowa. O drugiej turze wyborów prezydenckich Tomasz Leśniak też nie ma co marzyć. Po co więc tyle zachodu?

- Chcemy zmienić debatę publiczną. Prezydent Jacek Majchrowski i współrządząca z nim Platforma tylko pozornie prowadzą dialog z mieszkańcami, często nie biorą pod uwagę ich opinii - tłumaczy niespełna 30-letni socjolog.

Jarosław Flis przyznaje, że start w wyborach niekoniecznie musi oznaczać, że ktoś rzeczywiście wierzy w sukces, zdobycie miejsc w radzie czy stanowisko prezydenckie.

- Wszystko będzie zależeć od wyniku. Jeśli okaże się dobry, to już przed drugą turą ktoś będzie zabiegał o głosy Leśniaka. A trzeba będzie się z nim i jego otoczeniem liczyć przez całą następną kadencję. Takie pokazanie się przy okazji wyborów ułatwia późniejszą identyfikację grupy, która chce wymusić na władzach miasta konkretne rozwiązania lub sprzeciwia się pomysłom władzy - wyjaśnia dr Flis.

Ta teoria może przełożyć się na rzeczywistość. Dowód? Tomasz Leśniak zapowiada m.in., że jako prezydent Krakowa przywróci w szkołach publiczne stołówki. - Nawet jak nie zostanę prezydentem, to tak się stanie - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski