MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To idzie młodość!

Łukasz Gazur
Przemysław Branas użył w pracy „Hiena” wosku z cmentarzy
Przemysław Branas użył w pracy „Hiena” wosku z cmentarzy fot. archiwum
Sztuka wyboru. Zacznę od gratulacji. Należą się one Przemysławowi Branasowi. Został laureatem konkursu Grey House (czyli Szarej Kamienicy) dla młodych artystów. To już czwarta edycja tej rywalizacji. I przyznaję, że przynosi ona za każdym razem rozstrzygnięcia interesujące, wyłaniające niezwykle ciekawych artystów. Nie inaczej jest tym razem.

Przemysław Branas już kilkakrotnie - przy różnych okazjach - pojawiał się jako artysta samoświadomy, kontrolujący formalną stronę swojej sztuki. Na pierwszy rzut oka niektóre jego poczynania wydają się ryzykowne, ale w końcu znajdujemy uzasadnienie dla takiego a nie innego kroku artysty. Minimalistyczne pudło woskowe okazuje się być wytopione ze świec pozostałych na cmentarzach, wyrzuconych do śmieci. Proces jego powstania obserwujemy na filmie, by ostatecznie zdać sobie sprawę, że formą dla tej pracy była... dziecięca trumienka.

To rodzaj artystycznego rytuału, modlitwy za nieznanych zmarłych, chęć dopełnienia „niedopalonych wspomnień z polskich cmentarzy”, może nawet minimalistyczne Dziady. Była to jedna z najbardziej niezwykłych prac w tegorocznym konkursie, organizowanym przez fundację Grey House, swoisty zwrot młodości w kierunku duchowości.

Ciekawe jest także spojrzenie na szerszy kontekst tego konkursu. Zaznaczę na jego marginesie tylko dwie uwagi. Choć w rywalizacji brali udział artyści kończący uczelnie artystyczne z całej Polski, trudno dziś odkreślić wyraźną linią różnice pomiędzy nimi. Sztuka się unifikuje. Nie ma już tak wyraźnego zaznaczenia różnicy między np. krakowską ASP a „Kowalnią” (czyli słynną pracownią prof. Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej uczelni, skąd wyszła w Polskę sztuka krytyczna lat 90.). Dziś świat generalnie się skurczył...

Z kolei w galerii BB zobaczymy szklane zabawy Kamili Banki pod tytułem „Różowy jest sexy”. To tytuł przewrotny. Artystka igra ze schematem myślenia o „kobiecym różu”. Bywa w tym zadziorna, waleczna, ale zawsze ironiczna. Jakby puszczała oko do widza. Bez względu na to, czy wykorzystuje tradycyjne symbole, czy nieco współczesne triki. A wszystko oparte o tradycję szkła.

Na koniec coś dla fanów klasyki XX wieku. Czyli propozycja galerii Fejkiel. Prace na papierze Alfreda Lenicy robią wrażenie. Przede wszystkim jako rodzaj artystycznej archeologii, sięgania do korzeni sztuki, próba tłumaczenia późniejszych wyborów artysty.

Prace z lat 40. to przede wszystkim różnorodność, poszukiwanie późniejszego, znanego nam języka. Pobrzmiewają tu echa wojny, ale są i fascynacje nowym światem. Nie brak tu surrealizmu, nie brak abstrakcyjnych gier. Ciekawie to wszystko obserwować.

Jest w tej wystawie coś, co może widzowi nie pasować: pewien rodzaj... hm... bałaganu? Ale może właśnie tak należy pokazywać te prace? Szum poszukiwań? Rodzaj archiwum wypchanego różnymi konwencjami?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski