Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były precyzyjne egzekucje

Rozmawiał Remigiusz Półtorak
Rozmowa. Wiele wskazuje na to, że dżihadyści zmienili strategię, starając się przenieść swoją wojnę do Francji i uderzając w kilka miejsc jednocześnie - mówi François-Bernard Huyghe z paryskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych, autor wielu książek poświęconych bezpieczeństwu, w tym wydanej ostatnio „Terroryzm – przemoc i propaganda”.

Czytaj też:

- Jeszcze nigdy we Francji, ani w innym europejskim kraju nie zostali zaatakowani zwykli ludzie jednocześnie w kilku miejscach. Myśli Pan, że piątkowe zamachy pokazują, że terroryści zmienili sposób działania?
- I tak, i nie. Na pierwszy rzut oka terroryści, choćby z Al Kaidy, przeprowadzali już skomplikowane ataki, w których było wiele ofiar. Natomiast rzeczywiście na terenie Francji i w ogóle w Europie takiej sytuacji jak w piątek jeszcze nie było. Z dwóch powodów. Wszyscy zamachowcy, jak się okazuje skoordynowani ze sobą, mieli specjalnie przygotowane kamizelki z materiałami wybuchowymi, aby można było wysadzić się w powietrze. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że dotychczas na celowniku terrorystów były określone grupy – rysownicy z prowokacyjnej gazety, służby porządkowe, Żydzi… Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze w styczniu w „Charlie Hebdo”. Teraz zamachy mogły teoretycznie dosięgnąć wszystkich, także tych, którzy spokojnie siedzieli w kawiarni w piątkowy wieczór.

Stan wyjątkowy we Francji, zamknięte granice. Ponad 100 ofiar śmiertelnych[WIDEO]

Autor: Remigiusz Półtorak

Źródło: CNN Newsource/x-news

- Wszystkich – to jest chyba kluczowe słowo.
- Tak. I znowu z dwóch powodów. Ci, którzy szli na mecz, na koncert albo po prostu napić się kawy i miło spędzić czas są dla terrorystów przedstawicielami zła. Paryż jest w ich mniemaniu stolicą rozpusty. Grzeszników trzeba więc się pozbyć - to jasno wynika z komunikatu, który bojownicy zamieścili już po atakach.
Do tego trzeba jednak dodać jeszcze jeden element. Przesłanie dżihadystów do nas, Francuzów wydaje się dosyć klarowne – skoro prezydent Hollande wysłał samoloty, aby niszczyły Państwo Islamskie, to oni też wysyłają swoich ludzi, aby zabijali w Paryżu.
Ludzi, wśród których są również obywatele francuscy tak jak przynajmniej jeden ze zidentyfikowanych dotychczas zamachowców.

- Jaki jest główny cel takich operacji?
- W perspektywie długofalowej dżihadyści chcieliby oczywiście zaprowadzić swój porządek tam gdzie się da. Taki globalny kalifat. Natomiast w krótszej perspektywie, bardziej taktycznej, wydaje się, że chodzi o to, aby przenieść ciężar zainteresowania tego, co dzieje się w Syrii. Po nalotach koalicji, po zaangażowaniu Kurdów czy po wejściu do gry Rosji wspierającej Assada, Państwo Islamskie nie mogło pochwalić się w ostatnim czasie wielkimi sukcesami. Trzeba więc było „przetransportować” wojnę gdzie indziej. Francja ze swoim „grzesznym” nastawieniem do życia, z przywiązaniem do praw człowieka i do wolności stała się najbardziej odpowiednim celem. A szczególnie po tym, jak wysłała niedawno samoloty do bombardowania ekstremistów w Syrii.
W języku dżihadystów jest ktoś taki jak „daleki nieprzyjaciel”. Z jednej strony walczą oni przeciwko wrogom na miejscu, ale chcą też uderzać w kraje, które tworzą antyislamską koalicję. Nie zapominajmy, że dżihad to właśnie wojna.

- Czas i miejsca zostały starannie wybrane.
- Już sam fakt, że to było w piątek wieczorem jest wystarczająco znamienny. Pełno ludzi w kawiarniach i na ulicach, atmosfera zabawy. Trudno też uznać za przypadek, że jednym z celów ataku był stadion, na którym akurat znajdował się prezydent Hollande. Wreszcie najbardziej tragiczne miejsce – koncert rockowy z udziałem ponad tysiąca młodych ludzi. Inaczej mówiąc, te wszystkie miejsca symbolizują wszystko, co dżihadyści chcą zwalczać.
To z pewnością nie było przypadkowe. Mam nawet przekonanie, że lepszego terminu i miejsca nie można było wybrać, aby zasiać ziarno niepewności i niebezpieczeństwa.
A jeszcze bardziej w sytuacji, gdy za chwilę zaczyna się w Paryżu konferencja klimatyczna, na którą przyjadą najwięksi przywódcy z całego świata.

- Świadkowie, którym udało się przeżyć, wskazują, że zamachowcy sprawnie posługiwali się kałasznikowami. W domyśle, musieli zostać wyszkoleni.
- Ja bym to nawet nazwał operacją paramilitarną. Mieliśmy już w tym roku różne ataki – a to ktoś z nożem atakował żołnierza, a to w pociągu został obezwładniony napastnik, który nie za dobrze sobie radził, nawet bracia Kouachi dokonując masakry w „Charlie Hebdo” strzelali trochę na oślep. W tym wypadku stopień wyszkolenia wydaje się dużo lepszy. To były trzy grupy, skoordynowane ze sobą o wypracowanej technice walki. Grupy, które dokonują spokojnej – jak wiele na to wskazuje – egzekucji.

- To pytanie będzie teraz powracać. Służby francuskie zrobiły wszystko, żeby zapobiec tym zamachom?
- Służby z pewnością zdawały sobie sprawę, że niebezpieczeństwo jest bardzo duże. Nowe prawo, przegłosowane nie tak dawno i teoretycznie dające więcej instrumentów do infiltrowania podejrzanych środowisk jest w moim przekonaniu nie do końca skuteczne. Jeden ze zidentyfikowanych zamachowców był Francuzem, notowanym przez służby za inne przestępstwa, z tzw. fiche S, co oznacza, że został oznaczony jako radykał, mogący skręcić w kierunku dżihadyzmu.
Jak popatrzymy na listę zamachowców, którzy w tym roku dokonali bądź chcieli dokonać ataków wszyscy mieli fiche S.

- Czyli? Jak Pan to interpretuje?
- To by oznaczało, że policja i wywiad wewnętrzny jest w stanie wychwycić osoby, które mogą stanowić zagrożenie. Problem zaczyna się później. Jak je wszystkie kontrolować. Tak naprawdę to problem niewystarczających środków i ludzi, którzy mogliby to robić. Potencjalnie podejrzanych z fiche S jest we Francji co najmniej kilkuset. Śledzić ich cały czas? Podsłuchiwać na okrągło? Ale do tego trzeba by tysięcy policjantów. Już nie mówię o kwestiach prawnych. W praktyce praca polega więc na tym, żeby umieć dokonywać selekcji Oddzielić tych, którzy są mniej groźni od tych, którzy rzeczywiście są w stanie dokonywać zamachów jak w ostatni piątek.

- Czego więc brakuje oprócz pieniędzy?
- Myślę, że przede wszystkich dwóch rzeczy. Jeszcze więcej analityków i specjalistów, którzy potrafiliby – na podstawie dostępnych danych - dokonywać syntezy działań podejrzanych osób i właściwie oceniać zagrożenia. Ale z drugiej strony nie zapominajmy też o przyczynach – kluczem, który mógłby ograniczyć ryzyko terrorystyczne takie, jakie dzisiaj znamy jest geopolityka. Co nowego przyniosły bombardowania w Syrii? Niewiele. Powstaje więc pytanie, jaką przyjąć strategię, żeby wojna w Syrii zmierzała ku końcowi, a nie żeby spirala się jeszcze bardziej nakręcała. To pytanie do polityków.

- A zamachy w Charlie Hebdo coś zmieniły?
- Przede wszystkim zostało zaangażowanych dodatkowo 10 tysięcy żołnierzy, co wydaje się liczbą ogromną, a nakazuje postawić pytanie, czy aż tyle wojska jest akurat potrzebne. Żołnierze na pewno nie przyjmują z entuzjazmem rozkazu, że mają teraz de facto wykonywać pracę policji. A to z kolei pociąga za sobą kolejne problemy. Bo armia też nie ma nieograniczonych możliwości, a tym bardziej jeśli jednocześnie są prowadzone różne operacje za granicą.

- Co jest kluczem do tego, aby ryzyko takich zamachów ograniczać?
- Sytuacja międzynarodowa to jedno, ale konieczna jest też refleksja na temat tego, dlaczego tysiące młodych ludzi dają się uwieść do tego stopnia, że potrafią znienawidzić system, w którym się wychowali. Co więcej, są gotowi za to umrzeć.
To wymaga również zastanowienia się nad naszym modelem społecznym, który w efekcie jest w stanie wyprodukować terrorystów.

- Nie uciekniemy też od pytań, jakie będą teraz konsekwencje dla kryzysu migracyjnego w Europie.
- Niektóre kraje już wcześniej zaczęły przywracać kontrole na granicach, bo nie są w stanie ogarnąć tej fali. Pewnie teraz to się jeszcze wzmocni.
Ale jest jeszcze jedna kwestia, która w najbliższych dniach najprawdopodobniej wywoła duże poruszenie. Jeden z zamachowców był najpewniej w grupie uchodźców i przez Grecję dostał się do Francji. Czyli wśród migrantów przybywających do Europy są też ekstremiści. Innymi słowy, spełnia się to, co Państwo Islamskie zapowiedziało przed kilkoma miesiącami: razem uchodźcami wyślemy do was bojowników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski