18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tischner jest drogą, którą warto pójść

Redakcja
Wojciech Bonowicz szuka pozytywnej energii ks. Tischnera Fot. Krzysztof Hawrot
Wojciech Bonowicz szuka pozytywnej energii ks. Tischnera Fot. Krzysztof Hawrot
ROZMOWA. WOJCIECH BONOWICZ opowiada o książce "Alfabet Tischnera", która została opublikowana nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak

Wojciech Bonowicz szuka pozytywnej energii ks. Tischnera Fot. Krzysztof Hawrot

- A jak "Aborcja" - to pierwsze hasło w "Alfabecie Tischnera". Mocno jak na początek...

- Każda książka powinna mieć mocny początek, wtedy przyciąga uwagę czytelnika. Decyzję, by "Alfabet Tischnera" rozpocząć tym hasłem, podjąłem z kilku powodów. Po pierwsze, chciałem przedstawić Tischnera jako kogoś, kto nie bał się wkraczać na teren trudny, nie unikał konfrontacji z odmiennymi poglądami, a jednocześnie robił to z ogromną kulturą. Skupiał się na tym, żeby ukazać dany problem w szerszej i głębszej perspektywie. Po drugie, istnieje wiele nieporozumień dotyczących stosunku Tischnera - i w ogóle środowiska "Tygodnika Powszechnego" - do aborcji. Myślę, że hasło w "Alfabecie" te nieporozumienia wyjaśnia.

- I jakby realizując jego pragnienie, wprowadził Pan do "Alfabetu" hasło "Przeciwnik".

- W wielu tekstach ks. Józefa Tischnera z lat 90. powraca ostrzeżenie, że w Polsce zbyt szybko przeciwnicy stają się wrogami. To zjawisko później się nasiliło. Dziś jest niezwykle widoczne, nie tylko w polityce, ale też np. wśród publicystów.

- Dlaczego pewne hasła zdecydował się Pan ze sobą zestawić w dość zaskakujący sposób?

- W niektórych hasłach pojawiają się pary pojęć: "Dobro i zło", "Niebo i piekło". Uznałem, że ten zabieg pozwala lepiej uchwycić problematykę, której pojęcia dotyczą.

- Ale "Diabeł" występuje już solo. Ewidentnie zabrakło anioła.

- (śmiech) Bo Tischner w swoich rozważaniach nie zajmował się aniołami.

- W "Alfabecie..." znaleźli też swoje zaszczytne miejsce artyści, ale ich los jest dość smutny. Dlaczego?

- Hasło "Artysta" powstało z konkretnego natchnienia. Podczas ostatnich Dni Tischnerow-skich odbył się przegląd zespołów młodzieżowych, które napisały piosenki odwołujące się do tekstów autorstwa księdza Tischnera. Na wstępie usłyszeliśmy fragmenty jego kazania poświęconego artystom i ich miejscu "między ziemią a niebem". Artysta, mówił Tischner, tworzy dzieła dla tego świata, ale równocześnie są one drogowskazami, które prowadzą nas poza ten świat. Są to jednak tylko ziemskie drogowskazy, zupełnie zbędne w niebie. Stąd smutek.

- Niektóre hasła powstawały z natchnienia, ale były też i takie, dla których miejsce w "Alfabecie..." już dawno zostało zarezerwowane, prawda?

- Tak było w przypadku "Nadziei" czy "Solidarności" - pojęć bardzo mocno kojarzonych z osobą ks. Tischnera. I oczywiście "Gór" i "Górali". Tischner nigdy nie wypierał się swoich związków z Podhalem, przeciwnie, uczynił z nich wehikuł, który pomagał mu popularyzować pewne idee. Tak było na przykład w "Historii filozofii po góralsku". Dzieło to jest nie tylko fajerwerkiem dowcipu, ale stanowi także spojrzenie w głąb ludzkich spraw i w głąb historii myślenia. Jest hołdem Tischnera złożonym Podhalu, któremu zawdzięczał bardzo wiele.

- Co jest takiego pociągającego w góralskim etosie? Dziś często patrzymy na górali w jednowymiarowy sposób.

- Dla nas, postronnych, jest to przede wszystkim folklor - gwara, taniec, śpiew, które niekiedy nieudolnie próbujemy naśladować. Prawda o górach leży jednak zupełnie gdzie indziej - w pewnym etosie, w hierarchii wartości, która pozwoliła temu światu przetrwać.
- Światu podzielonemu jednak w jednej kwestii, w sprawie "Ognia", który także ma swoje hasło w "Alfabecie..."

- Tak. Postać Józefa Kurasia, który walczył w partyzantce na Podhalu pod pseudonimem "Ogień", wciąż budzi tam wiele kontrowersji. "Ogień" stał się zakładnikiem różnych wersji historii. Dla jednych był i jest bohaterem, dla innych - mordercą i rozbójnikiem. Tischner bronił "Ognia", mając na względzie przede wszystkim jego osobistą historię oraz motywy, jakie nim kierowały. To w ogóle było dla Tischnera charakterystyczne: patrzeć na człowieka z perspektywy tego, co w nim najlepsze.

- Gdyby ktoś zapytał Pana: "Panie Wojtku, jak żyć?", czy poleciłby mu Pan "Alfabet Tischnera"?

- To pytanie, choć niekiedy wyśmiewane, pozostaje wciąż jednym z najważniejszych dylematów, na które szukamy odpowiedzi. Jak żyć i na czym się oprzeć? Często mówię, że Tischner jest drogą, którą warto pójść. Jest to droga trudna, wymagająca. Ale idzie się nią za kimś, kto miał w sobie niesłychany ładunek pozytywności. I kto tą pozytywną energią potrafił natchnąć innych. Więc na pytanie: "Jak żyć?", odpowiedziałbym tak jak Tischner: "Nieważne jak, ważne z kim". Trzeba starannie wybierać sobie przewodników.

Rozmawiała

Urszula Wolak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski