MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Te bomby lecą na nasz dom

Justyna Krupa
32-letni Tomislav Mikulić zawodnikiem Cracovii jest od dwóch miesięcy
32-letni Tomislav Mikulić zawodnikiem Cracovii jest od dwóch miesięcy Anna Kaczmarz
Sylwetka. Dorastał w Vukovarze, jednym z zapalnych punktów konfliktu na Bałkanach. Jego ojciec trafił do obozu jenieckiego. Od wojennej traumy Tomislav Mikulić starał się odciąć z pomocą futbolu – i to mu się udało. Przez osiem lat grał w Belgii, teraz jest zawodnikiem Cracovii.

– Skąd wiesz, że pochodzę z __Vukovaru? – Tomislav Mikulić jakby wzdryga się, słysząc nazwę swego rodzinnego miasta. Nie ma się co dziwić. Słowo Vukovar do dziś wywołuje wielkie emocje w Chorwacji. To miasto-symbol. Symbol cierpienia i krzywd Chorwatów z czasów wojny w byłej Jugosławii. A także symbol ówczesnej bezradności Europy i reszty świata wobec zbrodni w tamtym regionie.

Wojna oczami 9-latka

Vukovar leży przy granicy z Serbią. W 1991 roku jugosłowiańska armia przez prawie trzy miesiące oblegała miasto, odcinając je od świata.

– Jak można się domyśleć, to nie było łatwe dzieciństwo. Miałem dziewięć lat, kiedy zaczęła się wojna _– wspomina Mikulić. – _Kobiety i dzieci uciekały z miasta, ja również. Nie przeżyłem więc całego okresu bombardowania w mieście, byłem tam tylko na początku, kiedy nie było jeszcze tak niebezpiecznie. Mój ojciec został jednak w __Vukovarze.

Kiedy wojska nieprzyjaciela weszły w końcu do miasta, doszło do wielu aktów zbrodni, w tym masakry rannych pacjentów i personelu szpitala. Masowe groby odnajdywano później w wielu miejscach w Slawonii. Największą z masowych mogił odkryła w miejscowości Ovcara misja ONZ pod kierownictwem Tadeusza Mazowieckiego.

–_ Kiedy Serbowie wkroczyli do miasta, mój ojciec dostał się do niewoli. Spędził dziewięć miesięcy w obozie jenieckim. Został uwolniony po tym, jak nastąpiła wymiana jeńców między serbską a __chorwacką armią _– tłumaczy Mikulić.

Dla małego Tomislava i jego najbliższych to był bardzo trudny czas.

_– Na szczęście nikt w naszej rodzinie nie zginął. Tamte wydarzenia odcisnęły jednak ślady na psychice ojca. Wiecie, co to znaczy spędzić tyle miesięcy w obozie? Śpi się miesiącami na __betonie, głodując. Jest się bitym _– rozmowa o tamtym czasie przychodzi Mikuliciowi z wyraźnym trudem.

Nie czuje nienawiści

Mimo doznanych krzywd piłkarz twierdzi, że nie pielęgnuje w sobie urazy. Nie chce już wracać do przeszłości. – Musimy już o tym zapomnieć. Mam wielu serbskich przyjaciół. Staram się nie generalizować ludzi. To, że ktoś jest narodowości serbskiej, nie znaczy, że mam go zaszufladkować jako „tego złego”. Wojny nie wywołują zwykli ludzie, tylko politycy. Ja dzielę ludzi na dobrych lub złych, a nie na Serbów, Chorwatów czy Polaków – wyjaśnia.

Twierdzi, że nie czuje nienawiści. – Choć może potrafię tak mówić, bo nikt z mojej rodziny nie zginął? Może gdybym miał inne doświadczenia, to powiedziałbym, że tak, że nienawidzę? To wszystko jest bardzo trudne _– wyznaje. – _Byłem małym dzieckiem i to było moją siłą. Nie wiedziałem, co tak naprawdę dzieje się wokół mnie. Gdybym był starszy, na pewno świadomość, że ojciec jest w obozie wojennym, byłaby dla mnie trudniejsza do __zniesienia.

Do dziś wiele domów w Vukovarze jest podziurawionych, ich ściany niosą ślady bombardowań. Czy mieszkańcy świadomie chcą w ten sposób przypominać o tragedii sprzed lat? Mikulić twierdzi, że powód jest bardziej prozaiczny.

– Przed wojną Vukovar był przemysłowym miastem, prawie wszyscy mieli pracę w przemyśle. W trakcie oblężenia i po nim całe miasto zostało jednak całkowicie zniszczone. Teraz głównym problemem regionu jest bezrobocie i bieda. I przede wszystkim dlatego wciąż widać na budynkach ślady bombardowania – i się ich nie odnawia. Nie sądzę, by był sens przypominać ludziom o tych koszmarach sprzed lat.

A jednak każdy Chorwat o tych wydarzeniach pamięta. W rocznicę upadku miasta obchodzony jest Dzień Pamięci o Vukovarze.

– Każdego roku, 18 listopada, w całej Chorwacji ludzie palą znicze na ulicach. Politycy, władze, weterani jadą do Vukovaru i uczestniczą w uroczystym przemarszu. Jego trasa wiedzie od tego szpitala, skąd wywieziono na śmierć ponad 200 osób. Mój ojciec i rodzina biorą w __tym marszu udział.

Belgia to dobry kraj

Gdy ojciec Tomislava w końcu wrócił do rodziny, musieli zacząć wszystko od zera, w Osijeku.

– Zostaliśmy tam, bo to miasto nie było pod __serbską okupacją. Najważniejsze, że przetrwaliśmy – mówi Mikulić. – Od kiedy pamiętałem, lubiłem włóczyć się po ulicach i grać w piłkę. W czasie, gdy ojciec był jeszcze w obozie, opiekował się mną wujek. To on zaprowadził mnie do piłkarskiego klubu w Osijeku. Przeszedłem tam wszystkie szczeble młodzieżowego szkolenia i w końcu zadebiutowałem w __pierwszej drużynie.

W Osijeku poznał swoją przyszłą żonę. Do dziś mieszka tam jego rodzina. Sportowa kariera Mikulicia przyśpieszyła jednak na tyle, że w 2005 roku wyjechał do Belgii, do KRC Genk.

– Spędziłem w Belgii w sumie aż osiem lat, stała się dla mnie jakby drugim domem. Podoba mi się to, że jest to bardzo dobrze zorganizowany kraj. Człowiek czuje się tam bezpieczny _– wyznaje Chorwat. – _To dobry kraj, by zamieszkać tam z rodziną. Jest zapewniona dobra opieka socjalna, zdrowotna. Nie jest trudno się przystosować do życia w __takim miejscu.

Mimo to na kilka miesięcy wrócił do Chorwacji – do Dinama Zagrzeb. Niektórym wydało się to… podejrzane.

– Przeszedłem do Dinama z Genku, a po kilku miesiącach odszedłem do Standardu Liege. Pojawiły się plotki, rozsiewane przez media, że mój transfer do klubu z Zagrzebia był sfingowany. Genk i Standard, a zwłaszcza ich kibice, nie mają bowiem dobrych relacji. Plotkowano, że poszedłem do Dinama tylko po to, by nie przejść bezpośrednio do Standardu. A __to nie była prawda! – zarzeka się Mikulić.

W Dinamie piłkarz to król

Klub z Zagrzebia już wtedy był zarządzany przez kontrowersyjnego działacza Zdravko Mamicia. W stolicy Chorwacji jedni go kochają, inni nienawidzą. Tych drugich jest zresztą znacznie więcej.

– Jasne, ciągle w mediach opowiada się różne historie o Mamiciu, ale inaczej to wygląda z perspektywy piłkarzy. Gdy jest się zawodnikiem Dinama, na nic nie można narzekać, niczego człowiekowi nie brakuje – przekonuje Mikulić. – Piłkarz Dinama czuje się jak król. Zresztą, nie tylko piłkarz. Praktycznie każdy pracownik klubu jest zadowolony, począwszy od sprzątaczki, przez kucharza, na zawodnikach skończywszy. Większość piłkarzy w Chorwacji marzy o tym, by trafić do __Dinama.

O tym, że ten problem jest poważny, świadczą setki napisów na murach budynków w Zagrzebiu. Gdzie nie spojrzeć, tam wysmarowane są jakieś obelgi pod adresem działacza. Najłagodniejsze to takie w stylu „Mamić serbski agent”.

_– To Bad Blue Boys, czyli pewna grupa kibiców wypisuje na murach te wszystkie rzeczy. Nie są zadowoleni z tego, jak Mamić zarządza Dinamem. Jego polityka polega na szybkiej sprzedaży młodych piłkarzy. Ale z drugiej strony, klub był pozbawiony części wpływów z biletów ze względu na bojkot ze strony fanów. Musiał więc z __czegoś wyżyć _– uważa Mikulić.

Tyle że lista zarzutów wobec Mamicia jest znacznie dłuższa. Kibice posądzają go chociażby o korupcję. – Oskarżają go np. o to, że zatrzymuje dla siebie część pieniędzy z transferów. Cóż, ja mogę tylko powiedzieć, że w Dinamie każdy pracownik ma wypłatę na czas i nie musi się o nic martwić.

Walońskie, gorące głowy

Mimo poczucia, że w Dinamie „był królem”, Mikulić szybko wrócił do Belgii. Ze Standardem Liege zdobył mistrzostwo kraju.

_– W życiu sportowca najlepsze wspomnienia przywołują te okresy, kiedy odnosiło się największe sukcesy. W moim przypadku były to sezony, w których zdobywałem mistrzowski tytuł. Choć spędziłem też trzy bardzo miłe lata w Genku, gdzie na __nasze mecze chodziło 25 tysięcy fanów _– podkreśla.

Twierdzi, że w Liege kibice mają zbyt gorące głowy.

_– Miasto jest położone w Walonii. Mieszkańcy tego regionu to chyba najbardziej temperamentni ludzie w całej Belgii. Z kolei ludzie z Flandrii, gdzie grałem wcześniej, są bardziej „niemieccy” – poukładani, spokojni. Ja wolę mentalność flandryjską, mimo że jestem z Bałkanów. W Genku, gdy wygrywaliśmy, nie było może wielkiej euforii, ale gdy przegrywaliśmy, nie było z kolei wielkiego dramatu. Natomiast w Liege było super do __czasu, gdy zespół wygrywał. Gdy zaczynało iść gorzej, już nie było tak przyjemnie _– śmieje się.

Poprzednie pół roku Tomislav Mikulić spędził w Grecji.

Mieszkałem tam w małej miejscowości, więc przeprowadzka do takiego miasta, jak Kraków była sporą odmianą – przyznaje. – Słyszałem dużo dobrego o Krakowie od przyjaciół, którzy mieli okazję tu bywać. A także od rodziców mojej żony, którzy też wiele razy odwiedzali to miejsce. Kraków jest dla Chorwatów bardzo popularnym celem turystycznych wycieczek.

Sprawdzian cierpliwości

Sam na razie też może czuć się trochę jak turysta. W pierwszej drużynie Cracovii zagrał tylko jeden mecz. Regularnie występuje w rezerwach, w IV lidze...

_– Szczerze mówiąc, nie jest mi łatwo. Każdy piłkarz trenuje cały tydzień po to, by w weekend móc zaprezentować się w meczu. Gdy nie możesz grać, to oczywiste, że jesteś rozczarowany. Ale takie jest życie. Mogę jedynie ciężko pracować, by pokazać się trenerowi z najlepszej strony. Ani ja nie mam problemu ze szkoleniowcem, ani on ze mną – _zapewnia.

Trener Wojciech Stawowy nie jest jeszcze do niego w pełni przekonany. Niektórzy złośliwie komentują, że Mikulić nie gra tylko dlatego, że nie jest „człowiekiem Stawowego”.

– Nie dochodzą do mnie takie pogłoski. Czasem bariera językowa jest korzystną rzeczą, bo człowiek nie może czytać gazet. Lepiej za dużo się nie wsłuchiwać w __to, co ludzie mówią – uśmiecha się Mikulić. I dodaje: – Mecze w rezerwach Cracovii traktuję jako przygotowanie do gry w ekstraklasie, bo trener zaznaczył, że chce mnie najpierw dobrze zapoznać ze swoim stylem gry. Więc ufam mu i jestem cierpliwy.

Cracovię polecił mu jego kolega i były zawodnik „Pasów”, Serb Milos Kosanović. Czy nie ma teraz do niego żalu?

– Miałem okazję rozmawiać z Milosem i wręcz przeciwnie– podziękowałem mu za wszystko. Żartowaliśmy sobie, komu jest teraz lepiej, bo on z kolei przeniósł się do Antwerpii, gdzie ja wcześniej grałem. Ponoć Kraków jednak bardziej mu się podobał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski