MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taka polityka i takie partie, jacy przywódcy. Dlatego mamy bryndzę

Włodzimierz Knap
Tusk. Najlepszy retor wśród polityków
Tusk. Najlepszy retor wśród polityków fot. Karolina Misztal
Dla wielu Polaków symbolem dyktatora jest dziś Władimir Putin. Czy jednak nie mamy takich malutkich putinków u siebie? Czy nie rządzą nami na wzór oryginału z Kremla, twardą ręką, kierując się partykularnym interesem? A my się na to wszystko godzimy.

Polacy niemal powszechnie pomstują na polityków. Obarczamy ich odpowiedzialnością za marne prawo, kulawe tempo rozwoju gospodarczego, niesprawną administrację i szereg innych rzeczy. To na nich wielu z nas zrzuca nierzadko winę także za niepowodzenia w życiu zawodowym, a nawet osobistym.

Wina Tuska

Pretensje wysuwamy pod adresem polityków jako całej „klasy próżniaczej”, choć przede wszystkim ostrze żalu kierujemy wobec przywódców. W głowach i „na języku” sporej części rodaków zakorzeniła się i świetnie funkcjonuje fraza: „To wina Tuska”. Dzięki niej na obecnego szefa rządu można zrzucić winę za niemal wszystko, począwszy od pogody czy brak sukcesu sportowców.

Inna część rodaków jest przekonana, że swego rodzaju kłodą stojącą na przeszkodzie w szybszym rozwoju kraju i wpuszczającą „jad nienawiści” w trzewia swoich zwolenników (a ten rozlewa się na prawie wszystkich), jest lider PiS Jarosław Kaczyński. Jeszcze inni podkreślają, że gdyby nie Janusz Palikot, zgnilizna moralna byłaby sporo mniejsza.

Oczywiście, że w części nasze utyskiwania i żale pod adresem polityków są zasadne, bo rzeczywiście mają oni bardzo dużo na sumieniu. Na konia z rzędem, a może i skrzynię złota ze skarbca państwowego zasługuje osoba, która znajdzie choć jednego polityka działającego na scenie ogólnokrajowej kierującego się dobrem państwa i obywateli, a nie przede wszystkim interesem własnym i swojego stronnictwa. Taki zakład śmiało mógłby zaproponować minister finansów bez obawy, że finanse publiczne na tym cokolwiek ucierpią. Nie trzeba być mędrcem, by wiedzieć również, że daremnym trudem byłoby poszukiwanie w Polsce prawdomównego polityka.

Rachunek sumienia

Jednocześnie warto zastanowić się, w jakim stopniu my sami, jako społeczeństwo, naród, wyborcy, jesteśmy odpowiedzialni za to, że polska polityka brzydko pachnie? Od lat godzimy się z tym, że realnie możemy wybierać między osobami, które wskażą nam liderzy partyjni. W praktyce posłami zostają wyłącznie ci, którzy, przynajmniej przed wyborami, zapewnią swoich partyjnych wodzów, że będą im wierni. Po wyborach, jak to w życiu, z wiernością różnie bywa. Odpowiedzialnością za lichą jakość polskiej polityki obciążamy wyłącznie klasę polityczną. Siebie wybielamy, ale tym samym marginalizujemy, skazując się jakby na los owiec idących na rzeź, bezwolnych w stosunku do polityków.

O wyborach według rzetelnej ordynacji większościowej (wybory do Senatu są jej parodią), czyli w jednomandatowych okręgach wyborczych, można zapomnieć. Takie rozwiązanie nie jest na rękę całej masie polityków, a szczególnie przywódcom partyjnym, którzy straciliby wtedy pełną kontrolę nad swoimi poddanymi.

Często powtarzane zdanie, że polska scena polityczna jest zabetonowana, odpowiada rzeczywistości. Chodzi o kwestię finansowania partii z kasy państwa. O to, żeby ustawa regulująca tę kwestię nie została zmieniona, dbają zgodnie wszystkie siły, które znajdują się w Sejmie i korzystają z niej. Rzecz w tym, że na ogólnokrajowej scenie politycznej mogą funkcjonować w praktyce tylko te ugrupowania, które w wyborach uzyskały co najmniej 3-procentowe poparcie, dające prawo do korzystania z pieniędzy publicznych. Zapewniają one partiom nie tylko utrzymanie na niezłym poziomie, lecz przede wszystkim dają wielką przewagę nad konkurencją, która milionami z pieniędzy podatników nie dysponuje.

Zwróćmy uwagę, że do tej pory nie zdarzyło się, by ktoś z elity krajowych miliarderów zaangażował swój kapitał w celu stworzenia partii. Dlaczego? Można dywagować, lecz łatwo sobie wyobrazić, jak mogłaby się potoczyć dalsza kariera miliardera, który chciałby rzucić rękawice takim – na tle jego majątku – ubożuchnym szaraczkom, jak Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Leszek Miller czy Janusz Palikot.

Nasi putinkowie

Dla wielu Polaków symbolem współczesnego dyktatora jest prezydent Rosji Władimir Putin. I wiele wskazuje na to, że jest niczym kiedyś był car czy sekretarz generalny partii komunistycznej, ale pewności nie mamy. Nie można wykluczyć, że Putin świetnie gra rolę, jaką piszą mu faktyczni władcy Rosji.

Czy jednak w Polsce nie mamy takich malutkich putinków? Czy nie rządzą nami na wzór oryginału z Kremla, czyli twardą ręką, bezwzględnie, kierując się praktycznie wyłącznie partykularnym interesem? Choć naturalnie nie grozi nikomu z ich strony, jak ma to miejsce w przypadku starcia z Putinem, utrata wolności, zdrowia czy życia. Warto też zastanowić się, czy nie traktujemy naszych partyjnych przywódców podobnie jak Rosjanie swojego prezydenta, w tym rozumieniu, że przyzwalamy im na to, iż na scenie politycznej mogą zrobić niemal wszystko.

Daleko od Obamy

Jacy są zatem nasi partyjni liderzy? Rzecz jasna, że na tak postawione pytanie każdy da inną odpowiedź, a w dodatku może ją zmieniać niczym skarpetki, bo i przywódcy robią wolty i głoszą nieraz diametralnie różne poglądy. Ale to na przywódcach stronnictw w głównej mierze spoczywa polityczna odpowiedzialność za sukces wyborczy i – w jeszcze większym stopniu – za wyborcze niepowodzenie.

Oglądając Baracka Obamę w Warszawie zyskuje się pewność, że ludzie stojący na czele polskiej polityki są o lata świetlne za nim, gdy idzie o sposób zachowywania się, swobodę, swadę, umiejętność przemawiania. Dotyczy to nawet Donalda Tuska, który na krajowym podwórku retorem jest znacznie lepszym niż jego konkurenci.

Tusk na pokaz zachowuje się również wyraźnie bardziej naturalnie niż rywale z innych formacji, co zapewne w sporej mierze zawdzięcza temu, że czynnie i biernie interesuje się sportem, nie sprawia mu kłopotów rozmowa z tzw. przeciętnymi ludźmi. Nie miałby pewnie kłopotów, gdyby musiał, zrobić zakupy, co dla Jarosława Kaczyńskiego, o czym można było się przekonać, jest zadaniem ponad siły. Na podobnej zasadzie co Tusk funkcjonował kiedyś jako polityk Aleksander Kwaśniewski. I Tusk, i Kwaśniewski, dobrze potrafią sprzedać się jako tzw. zwykli ludzie, którzy, gdy trzeba, umiejętnie uwypuklają swoje przywary, ułatwiające bratanie się z ludem. Podobną umiejętność ma również obecny prezydent. Bronisław Komorowski także potrafi pokazać się jako „swój chłop”, w czym zapewne pomaga mu sam wygląd i tembr głosu.

Słabość i siła prezesa

Jarosław Kaczyński choć nie ma daru wymowy, nierzadko sepleni, często używa obcych słów, choć nie zna żadnego języka obcego, potrafi jednak wzbudzić rzeczywisty aplauz u swoich zwolenników przemawiając na wiecach. Poza nim żaden przywódca polityczny w Polsce nie może pochwalić się grupą autentycznie przekonanych do siebie wyborców. Część z nich nie ma wątpliwości, że tylko Kaczyński może „Polskę zbawić”.

Przeciwnicy prezesa mogą z tych jego zdolności kpić, ale o ile od biedy można wyobrazić sobie PO bez Tuska, to PiS bez Kaczyńskiego nie może istnieć. On sam jest ważniejszy niż cała partia, wszyscy jej politycy. Choćby przegrał wybory jeszcze kilka razy, to nadal będzie jedynowładcą w PiS. Kolejni bojarzy mogą co prawda podnieść bunt, jak kiedyś Kazimierz Michał Ujazdowski, Jarosław Sellin, Pawłowie: Kowal i Poncyliusz, Zbigniew Ziobro czy Jacek Kurski, lecz nie będzie to miało większego wpływu na pozycję Kaczyńskiego.

Jednocześnie siła Jarosława Kaczyńskiego jest największą jego i partii słabością. Nie cierpi on wokół siebie jednostek choćby trochę samodzielnych. Tych, którzy nie chcieli pełnić roli wyłącznie marionetek lub występować jako „papugi prezesa”, już w PiS nie ma lub, jak Ujazdowski, „siedzą pod miotłą”. Owszem, prezes lubi demonstracyjnie obnosić się z tym, że PiS popiera liczna grupa profesorów. Daje im nawet dobre miejsca na listach wyborczych, lecz wpływ takich osób na politykę stronnictwa jest co najwyżej minimalny. Umownie można przyjąć, że jeden Adam Hofman więcej znaczy w PiS niż 100 profesorów, a są wśród nich nietuzinkowe postacie.

Żądza niszczenia

Choroba niszczenia konkurentów wewnątrzpartyjnych jest niemal powszechna. Nie inaczej niż Kaczyński postępują pozostali, przede wszystkim Tusk i Miller. Obaj nie mają litości dla tych, którzy choćby wychylili się z samodzielnym myśleniem w sprawach istotnych dla partii. Lista polityków, którzy na własnej skórze przekonali się o bezwzględności przewodniczącego PO, jest długa i powszechnie znana. Różnica między Tuskiem a Kaczyńskim jest jedynie taka, że ten pierwszy potrafi zaakceptować niektórych ludzi kompetentnych, ale nachalnie niepodlizujących się mu, wszak pod warunkiem, iż nie będą stanowili zagrożenia dla jego pozycji. Drugi wymaga pełnej lojalności.

I tak Tusk na tzw. biorących miejscach na listach do Parlamentu Europejskiego umieścił np. Jacka Saryusza-Wolskiego, który potrafił sprzeciwiać się mu w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej. Szef PiS nie wybaczył natomiast ograniczonej, ale jednak, niezależności poglądów najlepszemu swojemu europosłowi minionej kadencji Konradowi Szymańskiemu, który sporo zrobił dla zablokowania niekorzystnych dla Polski rozwiązań klimatycznych i prawa dotyczącego wydobycia gazu z łupków. Szymański dostał czarną polewkę od prezesa, gdy starał się o reelekcję do PE.

Leszek Miller sprawny jako polityk był w dekadzie lat 90. XX stulecia i na samym początku nowego. Potem szło mu już tylko gorzej. Obecnie potrafi zadbać głównie o to, by we własnych szeregach nie mieć rywala, lecz niewiele poza tym. Miller od kilku lat nie wychodzi ze studiów telewizyjnych i radiowych, a tam ględzi i ględzi. Być może chce pobić rekord Guinnessa w liczbie występów polityka w mediach elektronicznych? Dodajmy, że w walce o przywództwo w SLD zwyciężył Ryszarda Kalisza, Wojciecha Olejniczaka oraz Grzegorza Napieralskiego. To jego sukces, choć całą trójkę na ringu politycznym dziś można zaliczyć do kategorii koguciej. Ponadto, z Millera taki człowiek lewicy, jak z Kaczyńskiego zwolennik Gierka. Przypomnijmy, że prezes PiS nazwał Gierka wielkim polskim patriotą, choć tow. Edward był do szpiku kości wierny Związkowi Sowieckiemu, znaczniej mocniej niż nawet gen. Wojciech Jaruzelski. Nie należy wierzyć ani Millerowi, że jest człowiekiem lewicy, ani zapewnieniom Kaczyńskiego o głębokim patriotyzmie Gierka. Jeden z drugim powie i zrobi niemal wszystko dla zdobycia władzy czy zachowania swojej pozycji na scenie politycznej. Pod tym względem pozostali partyjni liderzy nie są istotnie inni.

Strategia Korwina

Prof. Wojciech Cwalina, wykładowca marketingu politycznego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, podkreśla, że lider partyjny, by dobrze wywiązać się z takiej roli, musi także dobrze umieć „sprzedać” się w mediach. Tę umiejętność posiadł Janusz Korwin-Mikke, szef Nowej Prawicy. Stronnictwo to w wyborach do PE zdobyło ponad 7 proc. głosów i cztery mandaty. W ogromnej mierze taki wynik, niezależnie od frekwencji wyborczej, to dzieło samego Korwin-Mikkego. On zaś o swoją popularność dba głosząc kontrowersyjne poglądy, np. popierające obecną politykę Rosji wobec Ukrainy, przekonując, że nie ma dowodów na to, iż Hitler wiedział o zagładzie Żydów. Mówiac, że igrzyska olimpijskie powinny być wyłącznie dla ludzi sprawnych fizycznie, a kobiety z definicji są głupsze niż mężczyźni. Niezależnie od tego, jakie są rzeczywiste jego poglądy, doskonale wie, że dzięki ostremu, bulwersującemu, ksenofobicznemu przekazowi, zyska poklask u części Polaków. Świetnie też rozumie, że dając proste recepty na to, jak poprawić niezwykle złożoną rzeczywistość, też zyska grupę zwolenników. Korwin-Mikke powszechnie uchodzi za człowieka inteligentnego, podkreśla się, że jest dobrym brydżystą i szachistą. Co do jego umiejętności jako szachisty można nabrać wątpliwości, gdy prześledzi się jego partię z Anatolijem Karpowem sprzed 14 lat. Karpow to co prawda jeden z najlepszych szachistów w dziejach, lecz grał z liderem Nowej Prawicy symultanę, czyli podchodził do szachownicy, zerkał na nią i zaraz robił ruch, a mimo wszystko niezwykle łatwo pokonał Korwin-Mikkego. Choć należy pamiętać, że klęski z Karpowem ponosili wielcy arcymistrzowie.

Jaki lider, taka partia
To stare powiedzenie chyba zawsze i wszędzie będzie aktualne, zwłaszcza w przypadku stronnictw wodzowskich. A taki charakter mają najmocniejsze dziś ugrupowania w Polsce. „Polityka moja była jedynie wykonywaniem myśli i woli Komendanta” – mówił Józef Beck, szef dyplomacji w II RP. Obecnie te same słowa za Beckiem mógłby powtórzyć legion polityków z PO, PiS, SLD czy Twojego Ruchu. Tylko zamiast Piłsudskiego, padłyby nazwiska Tuska, Kaczyńskiego, Millera, Palikota, Korwin-Mikkego. Choć z pewnością charyzmy Piłsudskiego żaden z nich nie ma nawet w drobnej części, to jednak warto pamiętać, że w całych dziejach niewielu było naprawdę charyzmatycznych liderów, a i oni, jak choćby Marszałek, Ronald Reagan, Winston Churchill czy Charles de Gaulle, byli za życia mocno kontestowani.

Donald Tusk od prawie ćwierćwiecza jest w głównym nurcie polskiej polityki, a od niemal ośmiu lat stoi na piedestale. –__Pod względem wizerunkowym był i jest dopracowany w szczegółach przez speców od wizerunku – mówi Tomasz Łysakowski, językoznawca, medioznawca, specjalista od marketingu politycznego. Zwraca uwagę, że Tusk świetnie operuje mową ciała, wie, jak gestykulować, jest najlepszym retorem wśród naszych polityków.

Kilka lat temu potrafił sprawiać wrażenie człowieka bardzo energicznego, a i dzisiaj, co pokazała kampania do Parlamentu Europejskiego, nie ma sobie równych w swojej partii. Nadal jest „ojcem” sukcesu PO, a stosowana przez niego polityka eliminacji konkurentów sprawia, że w kolejnych wyborach będzie zmuszony grać pierwsze skrzypce. Jeśli zawiedzie, konsekwencje w postaci utraty stanowisk i funkcji poniesie wielu polityków i działaczy Platformy. Problem Tuska polega obecnie głównie na tym, że wielu Polaków patrzy na niego tak, jak postrzegają siebie znudzeni sobą małżonkowie, którzy tylko od czasu do czasu miło potrafią się zaskoczyć. Ponadto, spora część z nas spogląda na niego nie tylko przez pryzmat jego osobowości, lecz również, a może przede wszystkim, sytuacji osobistej każdego z nas oraz kondycji państwa.

Dla co najmniej kilkunastu procent wyborców w Polsce, bo na tyle szacowany jest tzw. żelazny elektorat PiS, szef rządu jest synonimem diabła, najgorszym spośród dziś żyjących ludzi. Zdaniem znawców od zachowań politycznych, zdecydowanie najbardziej popularnym powodem głosowania na PiS wśród wyborców tej formacji jest niechęć czy wręcz u części nienawiść w stosunku do obecnego premiera.

Nie był i nie jest on typem wizjonera i polityka potrafiącego wyznaczać strategiczne cele państwu. Zresztą nigdy nie udawał, że kimś takim jest. Nie sposób znaleźć choćby jednego znawcę krajowej sceny politycznej, który w Tusku nie widziałby przede wszystkim polityka przesiąkniętego, a nawet owładniętego żądzą władzy.

Prezes PiS też niewątpliwie jest człowiekiem o wręcz niepohamowanej politycznej ambicji. Celem i sensem jego życia jest obecnie chyba wyłącznie polityka. Dla władzy, czego dowiódł wielokrotnie, jest w stanie bardzo wiele zrobić, a jak powiedział prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z UW, „bardzo wiele złego”. Przypomnijmy tylko, że w stosunku do zarówno o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja, jak i Andrzeja Leppera, nieżyjącego już lidera „Samoobrony”, najpierw rzucał podejrzenia o ich współpracę z Rosją, a następnie podejmował z nimi ścisłą współpracę.

Zdaniem Tomasza Łysakowskiego, prezes PiS cały czas jest sobą; w zasadzie niczym nas nie zaskakuje. Od lat ma tę samą mowę ciała, gestykulację, sposób występowania. Wyjątkiem był krótki okres prezydenckiej kampanii wyborczej, gdy kreował się na „Jarosława Dobrego”, kochającego wszystkich.

Kaczyński z jednej strony jest zdecydowanym politykiem, mającym zdefiniowane poglądy w kwestiach dla niego istotnych i wyraża je w sposób pewny. Z drugiej – jest typem safanduły, człowieka zagubionego, sepleniącego. Jednak taki prezes PiS podoba się jego zwolennikom. Nie jest jednak w stanie przekonać do siebie znaczącej części Polaków, dla których jest on „programowo” nie do przyjęcia. Najlepiej świadczy o tym fakt, że od wielu lat jest albo na czele, albo w czołówce rankingu polityków o najniższym zaufaniu społecznym.

Gasnący Palikot

Dziś niemal wyłącznie można usłyszeć pogląd, że Janusz Palikot gaśnie, a wypali się jako polityk jesienią 2015 r., gdy zejdzie ze sceny po przegranych wyborach do Sejmu. Nawet ci, którzy uważają Palikota za człowieka inteligentnego, przyznają, że inteligencję wykorzystuje często do destrukcji, w tym niszczenia siebie. Jest uparty i potrafi iść pod prąd opinii publicznej, lecz zwykle robi to nie w tym celu, by coś dobrego zbudować, ale odwrotnie – zrujnować.

– Oglądając Baracka Obamę w Warszawie

zyskuje się pewność, że ludzie stojący na czele polskiej polityki są o lata świetlne za nim, gdy idzie o sposób zachowywania się, swobodę, swadę, umiejętność przemawiania.

– Jacy są zatem nasi partyjni liderzy?

Na tak postawione pytanie każdy da inną odpowiedź, a w dodatku może ją zmieniać niczym skarpetki, bo i przywódcy robią wolty, głoszą nieraz diametralnie różne poglądy.

– Jarosław Kaczyński choć nie ma daru wymowy, nierzadko sepleni, często używa obcych słów, choć nie zna żadnego języka obcego, potrafi jednak wzbudzić rzeczywisty aplauz u swoich zwolenników przemawiając na wiecach. Poza nim żaden przywódca polityczny w Polsce nie może pochwalić się grupą autentycznie przekonanych do siebie wyborców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski