MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak będą zapamiętani, jaki był ich ostatni mecz

Jerzy Zaborski
Kapitan Unii Marcin Jaros podziękował kibicom za atmosferę stworzoną w play-off i przeprosił zarazem za mecze z Jastrzębiem
Kapitan Unii Marcin Jaros podziękował kibicom za atmosferę stworzoną w play-off i przeprosił zarazem za mecze z Jastrzębiem fot. Jerzy Zaborski
Ekstraklasa hokejowa. Kompromitacją zakończyła się walka Aksam Unii o brązowy medal mistrzostw Polski. Nie chodzi o końcowy wynik rywalizacji (0:3), lecz o styl.

Historia zatoczyła koło. 22 lata temu Unia sięgała po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski, rozbijając w ostatnim meczu u siebie Naprzód Janów 7:1. Wtedy rodziła się potęga oświęcimskiego hokeja. Udziałem w 15. z rzędu finałach mistrzostw Polski nie może się poszczycić żaden klub w Polsce. Teraz w identycznych rozmiarach została pobita przed własną widownią. Stawką tym razem był brązowy medal, ale dla oświęcimian byłby to wielki sukces.

Obu spotkań, tego sprzed lat i tego z ostatniego weekendu, nie można porównywać. Wtedy janowianie walczyli, a ich smutny los dopełnił się w ostatniej tercji. Tym razem kibice po 16 minutach płonęli ze wstydu, czekając na końcową syrenę, obawiając się kompromitacji.

Oświęcimscy działacze w ostatnim meczu szukali odpowiedzi na pytanie, dlaczego zawodnikom nie chciało się podnieść z lodu 150 tys. zł, bo tyle mieli obiecane za brązowy medal. Wreszcie próbowano dociec, czy udział w walce o trzecie miejsce to sukces, czy może porażka. Rundę zasadniczą oświęcimianie zakończyli na 5. miejscu. – W sporcie nie liczą się tylko pieniądze – tłumaczy czeski obrońca Unii Tomasz Jakesz. – Chodzi o to, żeby mieć szacunek do samego siebie. Na pewno więcej obiecywaliśmy sobie po meczach z Jastrzębiem. Czegoś nam w nich brakło.

Oświęcimianie w rozgrywkach play–off zaprezentowali skrajne postawy. W ćwierćfinale przeciwko Cracovii, jak i w półfinale z Tychami, byli niezwykle zdeterminowanym kolektywem. W konfrontacji z Jastrzębiem sprawiali wrażenie zagubionych na lodzie.

W Unii podkreślają, że decydujące dla rywalizacji o brąz były dwie wcześniejsze dla niej mordercze rundy z Cracovią i Tychami ( 11 meczów), a JKH zagrało 5 potyczek z Sanokiem. Ćwierćfinałowe potyczki z Krynicą były dla niego treningami.

Z kolei trener Unii Peter Mikula powtarza, że wielu zawodników nie dorosło do walki o wysokie cele. Sam sobie ich jednak wychował. W części zasadniczej nie brakowało kompromitujących porażek z ligowymi słabeuszami, z których zawodnicy rozgrzeszali się przed kibicami słowem „przepraszam.” To słowo się w Oświęcimiu zdewaluowało. Przychodził kolejny mecz i kibice byli świadkami powtórki z historii.

Unia mentalnie przegrała walkę o brąz. Z drużyny zeszło powietrze po meczach z GKS. A gdyby oświęcimianie weszli do finału, to – mając w nogach więcej ciężkich spotkań – wystawiliby się na kompromitujące porażki, fundując fanom powtórkę z czasów finałów, gdy Podhale za Ewalda Grabowskiego „lało” Unię? Poszukującym odpowiedzi na pytanie o wynik oświęcimian w play-off za komentarz powinny wystarczyć słowa, że tak zostaną zapamiętani, jaki był ich ostatni mecz.

Finał : Ciarko PBS Bank KH Sanok – GKS Tychy 7:1 (5:0, 1:1, 1:0). Bramki: 1:0 Sinagl 1, 2:0 Vozdecky 2, 3:0 Vozdecky 8, 4:0 Sinagl 11, 5:0 Strzyżowski 17, 6:0 Hudec 25, 6:1 Bagiński 37, 7:1 Vozdecky 48. Stan play-off (do 4 zwycięstw): 2:2. Kolejny mecz: we wtorek w Tychach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski