Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szturm na kliniki in vitro

DOROTA STEC-FUS
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Wśród 26 klinik, które zakwalifikowały się do rządowego programu refundacji pozaustrojowego zapłodnienia, znalazły się dwie krakowskie placówki. Od 1 lipca obydwie są wręcz oblegane przez kobiety nie tylko z Małopolski, ale także z innych rejonów kraju.

Fot. Archiwum

SPOŁECZEŃSTWO. W poniedziałek ruszyła refundacja zabiegów sztucznego zapłodnienia. W ciągu 3 lat z programu skorzysta 15 tys. par, w tym roku - 2,2 tys. Na jego realizację przeznaczono 250 mln zł.

- Pacjentki na ogół znają szczegóły programu i mają świadomość, jakie kryteria kwalifikacyjne muszą spełnić - mówi dr Jarosław Janeczko z Centrum Leczenia Niepłodności ,,Parens" (ul. 29 Listopada 178 A). Placówka otrzymała 3,1 mln zł na jeden rok, co powinno wystarczyć dla 418 par.

Telefon dzwoni non stop także w Centrum Medycznym ,,Macierzyństwo" (ulica Białoprądnicka 7A). Przez dwa dni zarejestrowało się tam kilkadziesiąt kobiet. Jak informuje Urszula Szymczyk, jako pierwsze zostaną przyjęte kobiety, które dobiegają do 40. roku życia. Po ukończeniu tego wieku nie mają bowiem szans na zakwalifikowanie się do programu. Do lipca przyszłego roku centrum otrzyma z budżetu państwa 2,8 mln zł.

Pierwsze 12 miesięcy będą najważniejsze, gdyż do uczestnictwa w programie w kolejnych latach zakwalifikują się te kliniki, które za realizację rządowego projektu w pierwszym roku otrzymają najlepsze oceny.

Panie, które zgłaszają się do programu, powinny przynieść ze sobą wyniki wszystkich badań oraz historię choroby. Muszą liczyć się z koniecznością zapłaty za pierwszą, tzw. wizytę kwalifikacyjną. Jeśli zostaną przyjęte do programu, zapłacą również za leki, ale - jak zauważa dr Jarosław Janeczko - nie będą to duże kwoty.

Osoby chcące skorzystać z refundacji, nie muszą być małżeństwem. Mają na nią szansę te pary, u których stwierdzono bezwzględną przyczynę niepłodności lub udokumentowano nieskuteczne leczenie niepłodności w ciągu ostatniego roku przed zgłoszeniem się do programu.

Nie zostaną natomiast zakwalifikowane kobiety, które miały problemy z donoszeniem wcześniejszych ciąż. Nie przewidziano także (chociaż sprawa ta nie jest jednoznacznie określona) dawstwa komórek jajowych lub plemników od innych osób. Finansowane będą maksymalnie trzy próby zapłodnienia in vitro dla jednej pary. Program dopuszcza jednorazowe zapłodnienie maksymalnie sześciu komórek jajowych oraz przeniesienie do macicy jednego zarodka.

Ministerstwo Zdrowia będzie kontrolować sposób wydatkowania publicznych pieniędzy. Planuje m.in. gromadzić w elektronicznym rejestrze dane osobowe o poczętych dzieciach oraz kobietach, które skorzystają z refundowanego in vitro. Projekt rozporządzenia, na podstawie którego ma powstać rejestr medycznie wspomaganej prokreacji, został właśnie przekazany do konsultacji społecznych.

Pomysł budzi jednak bardzo poważne kontrowersje. Lekarze podkreślają, że sporządzanie i przekazywanie do rejestru informacji o przebiegu ciąży, porodu i stanu dziecka po porodzie częstokroć jest niemożliwe. Rzecz w tym, że pary, pragnąc w swoich środowiskach zataić, iż potomstwo uzyskały metodą in vitro, po skutecznym zapłodnieniu zrywają kontakt z kliniką.

PROJEKT RUSZYŁ, NIEJASNOŚCI POZOSTAŁY

Groźne luki w programie leczenia niepłodności

Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu oczekuje od resortu zdrowia jednoznacznych odpowiedzi na pytania:
* Co powinno stać się z niewykorzystanymi podczas zabiegów komórkami jajowymi?

* Kto ma ponosić koszty ich przechowywania?

* Czy można je przekazywać innym parom?

* Według autorów programu powinny one udokumentować, że przez 12 miesięcy bezskutecznie leczyły się z powodu niepłodności. Nie doprecyzowano jednak, kto ma to potwierdzić? Czy wystarczy oświadczenie pacjentki, czy powinien to zrobić lekarz rodzinny lub ginekolog?

* Jakie dokładnie przyjęto zasady podejmowania decyzji o kwotach przyznanych poszczególnym placówkom? Związek twierdzi, że osoby zaangażowane w tworzenie programu jako niezależni eksperci prowadzą swoje ośrodki w województwach podlaskim i zachodniopomorskim, gdzie występują największe dysproporcje pomiędzy liczbą ludności a sumą przyznanych funduszy na program in vitro.

* Za jedną próbę zapłodnienia in vitro budżet płaci 7,5 tys. zł. W niektórych placówkach, np. w Łodzi, kosztuje to ok. 10 tys. zł. Kto zapłaci różnicę?

Od szybkiego wyjaśnienia wątpliwości zależy przejrzystość całego programu, a tym samym jego ostateczne powodzenie i społeczna ocena.

(DSF)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski