MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szczątki Strzępki, czyli reżyserska kuchnia wysokotłuszczowa

Wacław Krupiński
Kulturałki. Gdy już się okazało, że „Nie-Boska komedia” w reż. Olivera Frljicia w Narodowym Starym Teatrze nie ma nic wspólnego z tekstem dzieła wieszcza Krasińskiego, anonsowano spektakl jako „»Nie-Boska Komedia«. Szczątki”.

Potem nie doszło do premiery, bo – jak po czasie przyznał dyrektor – „strategia Frljicia (...) się nie sprawdzała”. Po roku spektakl ma zaistnieć; zrealizuje go modny tandem Monika Strzępka i Paweł Demirski. „Szczątki” Strzępki – to nawet się ładnie aliteruje. Acz ma to być inne przedstawienie, niemniej z odniesieniami do współczesności.

Modna reżyserka lubi odniesienia. A jeszcze bardziej prowokacje. Przykładem spektakl w chorzowskim Teatrze Rozrywki „Bierzcie i jedzcie”, którego akcja toczy się w jelicie grubym, spektakl o jedzeniu i tym, co w jego następstwie jest nieuniknione. „To kolejna porażka tej sceny. (..) Żenada i tyle. (...) Gdybym była dyrektorem Dariuszem Miłkowskim, po prostu nie dopuściłabym do premiery” – wybieram te zdania z recenzji, by nie epatować PT Czytelników opisem. Kiedyś teatr był Sztuką. Teraz staje się terenem sztuki prowokacji. I przekraczania granic.

Wyścig trwa. Nie tylko w teatrze. Oto wywiad dla „Wysokich Obcasów”, w którym Monika Strzępka, chełpiąc się „Byłam królową Tarnowa” – opowiada o „cherlawym” dzieciństwie na wsi w Tarnowskiem, o szkole, w której była małą „paskudą”; tak naprawdę padają inne słowa na ch, i na p, są też na k, a zwłaszcza na p, bo pani rzuca mięsem, jak na rozmowę o mięsie przystało. W tym o karkówce unurzanej w tłuszczu. Mówi też o kuchni, o diecie i teatrze. Taki ma język, tak rozmawia z aktorami na próbach. Są przykłady. Żebyż – jak pisał kiedyś Pilch – była to krwista k...a wpleciona w jakąś finezyjną myślowo i literacko frazę. Nic z tego. Smętne wspomnienia o wielodzietnej, biednej rodzinie, że matka gospodyni domowa, że ojciec murarz, a jak już wreszcie Akademia Teatralna w Warszawie, to przerwana na III roku, by dalej nie walczyć z „machiną” szkoły.

Te dwadzieścia wulgaryzmów w ustach reżyserki to bez wątpienia prawda o niej, to wizytówka mówiąca: „patrzcie, to mój język, to mój teatr na miarę jajecznicy na smalcu, zatem nie oczekujcie ode mnie nawet łososia we francuskim cieście”. I pal licho wulgaryzmy, gdyby towarzyszyła im jakaś myśl, jakaś wizja – świata, teatru, siebie. Gdyby kontrastowały z błyskotliwością zdań. Niechby nawet o diecie wysokotłuszczowej.

Aż chciałoby się przytoczyć puentujący rozmowę komentarz partnera rozmówczyni, także życiowego, Pawła Demirskiego, który słysząc tę prowadzoną w ich mieszkaniu rozmowę rzuca: „Monika. Co ty pier...?”.

Hm, rozmowa w „Wysokich Obcasach”. Choć w tym przypadku raczej w gumiakach. Z brudną onucą w środku.

Idę o zakład, że to pierwszy w polskiej prasie wywiad z kimś, kto uprawia zawód reżysera teatralnego, prowadzony na takim poziomie i takim językiem! I bynajmniej nie w brukowcu. A stawiam nie tyle głowę pod topór, ale obietnicę, że w przypadku przegranej będę chodził na spektakle p. Strzępki, nie tylko do Starego Teatru. Ale wierzę, że taka kara mnie nie spotka. Nie zasłużyłem na „Klątwę”, którą tandem Strzępka – Demirski właśnie otwiera serial teatralny. Podobno ginie niemal cały polski Sejm, i Jezus przychodzi na Ziemię, i wybucha wojna... Apokalipsa!

Oto skutek cherlawego dzieciństwa i konieczności opiekowania się piątką młodszego rodzeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski