MKTG SR - pasek na kartach artykułów

System ostrzegania zaczął sprawnie działać

Ewa Tyrpa
Niewiele brakowało, by w Radziszowie Skawinkia dotarła do drogi
Niewiele brakowało, by w Radziszowie Skawinkia dotarła do drogi EWA TYRPA
Powódź. Gdyby nie regulacja rzek, to Radziszów i Wola Radziszowska byłyby już zalane.

Mieszkańcy zalewowych terenów już śpią spokojnie. Szkody są mniejsze niż się spodziewano: małe podtopienia piwnic czy pól. Jednak nadal wczoraj utrzymywany był stan alarmu przeciwpowodziowego w czterech nadwiślańskich gminach powiatu krakowskiego: Czernichów, Igołomia-Wawrzeńczyce, Liszki, Skawina.

Deszcz przestał padać i nie zdążył narobić znaczących szkód. Jednak wcześniej mieszkańcy obserwując stan Wisły przeżyli chwile grozy. - Początkowo wszystkie małe rzeczki i potoki bez problemów spływały do Wisły, ale gdy wiślane śluzy zostały zamknięte, rzeka spiętrzyła się i w ciągu 12 godzin przybyło dwa metry. Zaczęliśmy się bać tak o Wisłę, jak i o wylewanie się potoków - mówi Szymon Łytek, wójt Czernichowa.

- Na pewno przed powodzią ratowały nas przerwy w opadach, ale też zeszłoroczne prace melioracyjne w Skawince i Cedronie - mówi Adam Najder, burmistrz gm. Skawina, gdzie zawsze powódź najbardziej dotyka Radziszów i Wolę R-dziszowską. - Mamy za sobą dwie nieprzespane noce, ale była pełna mobilizacja. Wszyscy mieszkańcy sami udrażniali rowy i przepusty - podkreśla Zdzisława Bała, sołtys Radziszowa, potwierdzając opinię burmistrza, że regulacja odcinka Skawinki na pewno ochroniła wioskę przed zalaniem.

Gdyby jeszcze udało się powycinać krzaki w korycie przy granicy ze Skawiną, to zagrożenie wylania się rzeki na drogę powiatową zmalałoby w dużym stopniu. W piątek i w sobotę rozlewisko sięgało pobocza i niewiele brakowało, aby woda zalała drogę i odcięła wioskę. Także Czesław Blak, sołtys Woli Radziszowskiej mówi, że dzięki pracom strażaków oraz służb melioracyjnych w 2013 r. ,Cedron płynął w korycie. Wcześniej rozlewał się na centrum wioski.

- Wprawdzie dwukrotnie w nocy z piątku na sobotę na godzinę zamykano drogę powiatową koło kościoła, bo woda wydostała się na nią ze zwężonego odcinka, ale żadne obiekty nie zostały podtopione.

Gdyby nie regulacja, to na pewno woda weszłaby do kościoła i zalała boisko - mówi sołtys Woli, gdzie teraz największą bolączką są zaniedbane rowy i przepusty przy torach kolejowych. W zeszłym roku zarządca oczyścił jeden odcinek, ale z pozostałych woda zalewa gospodarstwa domowe. Ludzie sami by je udrożnili, ale boją się, bo w pasie tym przebiegają kable teletechniczne.

Nasi rozmówcy zaznaczają, że doświadczenia z ostatnich powodzi i nawałnic wiele wszystkich nauczyły. Wprawdzie nadal nie wyremontowano wałów, grożących przesiąkaniem, ale bardzo dobrze działa system ostrzegania i organizacja akcji pomocy. - Gmina stanęła na wysokości zadania.

Przywieziono worki, piasek, były sprawdzane śluzy - mówi Danuta Janas, sołtys Jeziorzan, mocno zalanych w 2010 r. Mieszkańcy wtedy skarżyli się na słabą pomoc gminy Liszki, m.in. opóźnienia w dostarczaniu worków.

- Wiemy, że nie bylibyśmy zostawieni sami sobie. Dzwonili do nas między innymi komendanci wojska i straży pożarnej, pytając czy nie trzeba nam pomóc - mówi Józef Rysak, wójt Igołomi-Wawrzeńczyc. Gminę przed zalaniem ratują trzy pompownie, przerzucające wodę do Wisły z sieci groźnych potoków. Po modernizacji kilka lat temu, urządzenia potrafią w sumie przepompować 10 tysięcy litrów wody w ciągu sekundy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski