Symfoniczna Coma

Łódzka grupa Coma wywołuje skrajne reakcje. Jedni uwielbiają ją za mocną muzykę, ekspresyjne koncerty, wyrazistą osobowość wokalisty i poetyckie teksty, a drudzy – nie znoszą za wtórne pomysły brzmieniowe, pretensjonalność frontmana i bełkotliwe piosenki. Gdzie leży prawda?

Być może Coma nie zdobyłaby takiej sławy, jaką się obecnie cieszy, gdyby nie Piotr Rogucki. Ten młody aktor po krakowskiej PWST od małego przejawiał muzyczne zainteresowania. Dlatego najpierw śpiewał z akompaniamentem gitary akustycznej... piosenkę poetycką, a potem – dołączył jako wokalista do rockowego zespołu w Łodzi.

Początki formacji nie były obiecujące. Powtarzanie pomysłów za tuzami grunge’u w rodzaju Soundgarden czy Pearl Jam nie cieszyło się dekadę temu wielkim wzięciem. Kiedy jednak Coma pojawiła się w 2004 roku na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu – Rogucki porwał jury swą natchnioną interpretacją i wygrał główną nagrodę.

Kolejnymi płytami i koncertami Coma potwierdziła, że wie, co to jest rockowe rzemiosło. I okazało się, że młodzi ludzie potrzebują właśnie takiego przekazu. Stąd kolejne występy zespołu przyciągały coraz większe tłumy jego fanów. Rogucki okazał się z czasem nie tylko charyzmatycznym wokalistą i dobrym aktorem – ale potrafił również bawić się oczekiwaniami publiczności, okazując dystans do siebie i swej grupy.

– Postanowiliśmy zagrać z orkiestrą, ponieważ jako zespół „szarpidrutów” byliśmy totalnie zakompleksieni. Chyba zawsze dążyliśmy podświadomie do tego, aby nasza muzyka choć w części przypominała Mozarta. Niestety, przeszkodą był fakt, że nie znamy nut. Po wydaniu płyty „Symfonicznie” czujemy się znacznie lepiej, kompleksy praktycznie zniknęły, ale od czasu do czasu musimy powtarzać terapię, grając okazjonalne koncerty z __symfonikami gdańskimi – dowcipnie tłumaczy nagranie płyty z orkiestrowymi wersjami przebojów Comy.

Czy równie wesoło będzie w sobotę w ICE Kraków?

Sobota, 14 marca,

godz. 19, ICE Kraków