Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studencki Festiwal Piosenki, czyli Szukanie Formuły Przeżycia...

Wacław Krupiński
Adam Nowak i zespół Raz Dwa Trzy rozpoczęli wielką karierę właśnie w Krakowie na SFP
Adam Nowak i zespół Raz Dwa Trzy rozpoczęli wielką karierę właśnie w Krakowie na SFP fot. Jakub Pokora
Piosenka. Pozbawiony dotacji, bez wsparcia telewizji, przegrywa z rozmaitymi talent-shows, ale wciąż stoją za nim tradycja i rzesze śpiewających.

52. Studencki Festiwal Piosenki, z dodaną nazwą Krakowski Festiwal Piosenki, zacznie się dziś i potrwa do soboty. Jego program w porównaniu z tymi z przeszłości wygląda jakże skromnie, ale to wciąż ważna impreza w świecie piosenki artystycznej. Choć z wielu powodów jej skala i możliwości promowania młodych artystów zdecydowanie zmalały.

A przecież to impreza, bez której trudno sobie wyobrazić dzieje polskiej piosenki; to krakowski festiwal, powołany do życia w 1962 r. oddolną inicjatywą przedstawicieli środowiska studenckiego, dawał nagrody takim artystom jak Ewa Demarczyk, Zdzisława Sośnicka, Leszek Długosz, Maryla Rodowicz, Marek Grechuta, Andrzej Sikorowski, Wojciech Bellon, Jacek Kaczmarski, Grzegorz Turnau, Renata Przemyk... A lista to mocno niepełna i można by do niej dopisać wiele kolejnych: Bohdana Smolenia, Jana Wołka, Zbigniewa Książka, Grzegorza Tomczaka, Elżbietę Wojnowską, Elżbietę Adamiak, Andrzeja Poniedzielskiego, Annę Treter, Roberta Kasprzyckiego, zespół Raz Dwa Trzy, Basię Stępniak-Wilk... I Piotra Roguckiego, który zażywa sławy z zespołem Coma.

Rozmaite osobowości, temperamenty, odmienne estetyki - bardowie obok obdarzonych mocnym głosem pań, piosenka turystyczna, poezja śpiewana, piosenka kabaretowa...

Mimo rozmaitych mód i trendów zawsze stał krakowski festiwal w opozycji do ogólnopolskiej estrady. To na nim swe kompozycje przedstawił Zygmunt Konieczny, zdumiewając z lekka ówczesnych jurorów, którzy orzekli, że jego „muzyka zgwałciła tekst”, to na nim ujawniali swój bunt i niezgodę bardowie z lat 70. i początków 80.

Paradoksalnie jednak był Studencki Festiwal Piosenki przez długie lata znakomitym pomostem do kariery. Laureaci z Krakowa przez wiele lat byli zapraszani na Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie nierzadko powtarzali sukces, docierali na anteny Polskiego Radia, do Telewizji Polskiej. Ta zresztą, bywało, transmitowała koncerty, nie tylko laureatów. Ci, którym nie było dane takie szczęście, mieli do dyspozycji kilkadziesiąt klubów studenckich, w których występowali przez cały rok (nieraz cierpiały na tym studia), jak i sieć studenckich rozgłośni, które nadawały ich piosenki, nagrywane na żywo w tychże klubach. Bo też kultura studencka była równie silna, co autonomiczna.

I budziła ogromne zainteresowanie; na krakowski festiwal przyjeżdżali przedstawiciele najważniejszych dzienników i tygodników, ciekawi, co mają do powiedzenia przedstawiciele przyszłej inteligencji.

Tyle że z czasem, który oddalał w mrok przeszłości lata PRL-u, jego cenzury i nacisków spod znaku ideolo, krakowski festiwal był pod tym względem coraz mniej atrakcyjny. I coraz mniej studencki.

Jest natomiast, i to jego siła, zwieńczeniem kilkudziesięciu festiwali rozrzuconych po kraju, organizowanych w miejscowościach wcale nie wielkich, festiwali hołdujących tzw. piosence artystycznej, piosence wyrugowanej z telewizji i oddanego jej festiwalu opolskiego. To na SFP do Krakowa przyjeżdżają tamtejsi laureaci, by mierzyć się między sobą. By trafić do grona tych, którymi ten festiwal się szczyci. Oni nie są zainteresowani rynkiem i prawami komercji, ich interesuje - jak określił to dwa lata temu Bogusław Sobczuk - „konserwatywny zespół wysokiego standardu”, tak w odniesieniu do samej piosenki, jak i jej interpretacji. Bogusław Sobczuk - dyrektor festiwalu, bo ów festiwal z przymiotnikiem „studencki” w nazwie od środowiska dawno już się oderwał. Podobnie jak ta piosenka. Zatomizowane, liczebnie olbrzymie środowisko słucha teraz tego, co wszyscy - z disco polo włącznie. Od paru lat na tym festiwalu ani status studenta (co było i w przeszłości - vide licealista Turnau), ani młodość nie są wymagane.

Liczy się opozycja do tego, co wnoszą rozmaite telewizyjne talent-shows. One dziś lansują gwiazdki dla milionów telewidzów, bo idzie o miliony od reklamodawców. I te dwa światy, niegdyś jeszcze się stykające, teraz skazane są na odrębność. Tam gwiazdki jednego sezonu, wychwalane przez jurorów w stylu „jesteś zaj*bisty”, tu Beata Banasik czy Łukasz Jemioła, a można by takich nazwisk przywołać mnóstwo - artyści równie utalentowani, co w szerokim obiegu nieobecni.

Szans na zmianę tego stanu rzeczy nie widać. Bo w dzisiejszym świecie czort wie, czy by się przebili najsłynniejsi krakowscy laureaci?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski