Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoją z karabinem na straży

Anatolij Dmytrów
Ukraina. W obwodzie czernihowskim mieszkańcy są gotowi do odparcia rosyjskiego ataku. Choć nie chcieliby tego sprawdzać w praktyce.

Cała Ukraina przygotowuje się do ewentualnej agresji wojsk rosyjskich. Straż Graniczna jest w stanie najwyższej gotowości. Nawet tam, gdzie jest spokojniej, żołnierze dyżurują w kamizelkach kuloodpornych, hełmach i z karabinami.

To dlatego, że na całej granicy rosyjsko-ukraińskiej – która ma 2300 km długości – Kreml skoncentrował ogromną siłę, ściągniętą tu z całego kraju. Szacuje się, że może być nawet 40 000 żołnierzy, setki czołgów i samolotów. A nagromadzenie sił wojennych rośnie z każdym dniem. Strategicznie jednym z najważniejszych terenów jest obszar Czernihowa. Stąd do Kijowa jest tylko dwieście kilometrów.

Nocy z 25 na 26 marca żołnierze straży granicznej nigdy nie zapomną. Zostali zbudzeni alarmem, potem wszyscy otrzymali broń i amunicję. W tym czasie w pobliżu rosyjskiego miasta granicznego Klimowo był rozładowywany z platform kolejowych sprzęt wojskowy. W sumie około 500 czołgów i transporterów, do tego 5000 żołnierzy. Wzdłuż głównych dróg w obwodzie czernihowskim czekały na nich czołgi ukraińskie. Rosjanie nie zaryzykowali.

Trzy siostry

Na punkcie kontrolnym „Seń­kówka” zbiegają się trzy granice: ukraińska, białoruska i rosyjska. Ludzie nazywają to miejsce „trzema siostrami”.

W maju 1975 r. powstał tu wielki pomnik Przyjaźni Narodów. Od roku 1969 odbywał się coroczny festiwal „Jedność słowiańska”, który przyciągał ponad 10 000 osób. W tym roku Ukraina po raz pierwszy odmówiła udziału w nim. Teraz punkt kontrolny jest niemal pusty: zamiast 800 samochodów codziennie, przejeżdża zaledwie 200.

Przy „trzech siostrach” stoi ukraiński słup graniczny. To tu została oznaczona granica po rozpadzie Związku Radzieckiego. Dzisiaj jednak żołnierze straży granicznej zaczynają zwracać uwagę na rzeczy, które wcześniej wydawały się nieistotne.

Zgodnie z przepisami międzynarodowymi, granica między dwoma krajami powinna być wyznaczona słupami granicznymi obydwu państw. Ale jeśli są one zainstalowane tylko z jednej strony, znakowanie pogranicza uważa się za niedokończone. Od ponad dwudziestu lat Rosja zadowoliła się tylko jednym słupem na granicy z Ukrainą. To tylko przypadek?

Z podpułkownikiem Aleksandrem Dudko zatrzymujemy się na moście nad niewielką rzeką. Bezpośrednio za nim droga robi ostry zakręt, idzie pod górę i ukrywa się w lesie.

– Most był zaminowany, a także na muszce czołgów, które stały przygotowane, aby strzelać do wroga – mówi strażnik graniczny. – Jeśli wojska rosyjskie uderzą tu, możemy wstrzymać ich ataki wystarczająco długo. A takich mostów na drodze do Czernihowa jest bardzo dużo.

Przypominają się słowa szefa czernihowskiego oddziału straży granicznej Aleksandra Ptyci, który mówił nie tak dawno: – Natura nam sprzyja. Jest tu wiele bagien i rzek. Nie tak, jak w okolicach Doniecka, gdzie można przedostać się niemal w każdym miejscu. Czernihowski odcinek granicy rosyjsko-ukraińskiej ma 180 km, z czego 100 km jest trudno przejezdne.

Prowokacje na granicy

Być może dlatego, obiektywnie oceniając sytuację, Rosja nie zdecydowała się na tym obszarze na żadne drastyczne kroki. Choć prowokacji nie brakowało.

Aleksander Ptycia powiedział, że straż graniczna wielokrotnie rejestrowała obecność rosyjskich czołgów w bezpośrednim sąsiedztwie – czasami kilka metrów – od granicy. Tylko w odpowiedzi na pilne wezwania ukraińskiej straży granicznej nadchodziły powiadomienia o „planowanych ćwiczeniach”.

Chociaż, według wzajemnych uzgodnień – dotyczących takich ćwiczeń – należy o nich powiadamiać odpowiednio wcześniej. Żołnierze straży granicznej, wspólnie z jednostkami Sił Zbrojnych Ukrainy, nieraz notowali loty bezzałogowych samolotów nieznanego pochodzenia, w odległości 2 km od granicy.

Również na stacjach kolejowych Chorobyczi i Gornosta­iwka były zatrzymywane podejrzane osoby, które chciały wwieźć na Ukrainę zestawy kamuflażu, pałki gumowe, kominiarki, pochodnie sygnalizacyjne, duże sumy pieniężne, a jednocześnie nie mogły logicznie powiedzieć, gdzie jadą i dlaczego. Wszystkim stemplowano w paszportach „niepożądana osoba” i zakazano wjazdu na ukraińskie terytorium na okres trzech lat. Niektórzy znaleźli się w rękach Służby Bezpieczeństwa.

Snajperzy i tropiciel

– Dlatego, żeby nie tylko być gotowym do ochrony, ale i do obrony granicy, stworzyliśmy nowy rodzaj służby wojskowej. To autonomiczne grupy bojowe – mówi Iwan Maniaków, zastępca dowódcy jednej ze Służb Granicznych. – Dwaj snajperzy, tropiciel i lekarz-sanitariusz idą na kilka dni w lasy i bagna. Działają niezależnie od innych grup, a także od bazy. Są dobrze zorientowali w okolicy, mogą zrobić zasadzkę i stawić opór małym grupom wrogiego wywiadu.

Ze względu na wzmocniony reżim pełnienia służby, każdy w straży granicznej pracuje przez 120 godzin w tygodniu. Nie ma dni odpoczynku ani urlopów. Najtrudniej jest tym, którzy zostali zmobilizowani niedawno. W czernihowskim oddziale stanowią oni około jednej trzeciej.

Za swoją pracę żołnierz na granicy dostaje miesięcznie 1470 ukraińskich hrywien (w przeliczeniu to około 360 zł). Ci, którzy mają stopnie, stanowiska i większy staż mogą liczyć na 3000 hrywien (750 zł).

W porównaniu z sąsiadami różnica jest duża. W rosyjskiej straży granicznej wynagrodzenie podpułkownika z 20-letnim stażem pracy wynosi około 110 000 rubli (3,5 tys. dolarów). W dodatku do wynagrodzenia oficer może otrzymać 500 dolarów na wynajem mieszkania. Na Białorusi pułkownik otrzymuje około 9 milionów tamtejszych rubli (ponad 2500 zł). Na Ukrainie wynagrodzenie podpułkownika stanowi 4500 hrywien (1100 zł miesięcznie).

Te różnice nie były tak widoczne do czasu konfliktu na Krymie, kiedy wielu ukraińskich wojskowych można było kupić przez wysokie wynagrodzenia miesięczne oraz emerytury, a także obietnice otrzymania mieszkań i innych korzyści materialnych.

Przed kilkoma dniami pojawiła się informacja, że Rosjanie ściągnęli na granicę 45 tys. wojskowych, 160 czołgów, 1360 bojowych wozów opancerzonych, 390 systemów artyleryjskich, 150 wyrzutni rakiet „Grad”, 192 bojowych samolotów oraz 137 uderzeniowych helikopterów.

Czernihów jest gotowy do ewentualnej wojny na swoim terenie. Ale ludzie wciąż mają nadzieję, że będzie można jej uniknąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski