MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stoch się nie zmienił. Nadal chce wygrywać [WIDEO]

Rozmawiał Przemysław Franczak
1 listopada Łukasz Kruczek skończył 39 lat. Jako trener koordynuje pracę trzech reprezentacji
1 listopada Łukasz Kruczek skończył 39 lat. Jako trener koordynuje pracę trzech reprezentacji fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z Łukaszem Kruczkiem, trenerem polskiej reprezentacji w skokach narciarskich

– Wszyscy powtarzają: po sukcesach Kamila Stocha już nic nie musicie.

– My nigdy nie musieliśmy. Zawsze była wolna wola. Tym razem też nie robimy żadnych zmian, jeśli chodzi o podejście i nastawienie do rywalizacji. Myślę, że sukcesy zawodników z poprzednich sezonów potwierdziły, że cierpliwość, wytrwałość i wiara w to, co się robi, przynoszą efekty. Także teraz nic się nie zmienia.

– Inaczej prowadzi się reprezentację, w której jest dwukrotny mistrz olimpijski?

– Dokładnie tak samo. Zresztą ten mistrz olimpijski zmienił się najmniej na przestrzeni tych paru miesięcy, które upłynęły od igrzysk w Soczi. To jest cały czas zawodnik z wielkim apetytem na sukcesy.

– Ze świadomością, że już sporo osiągnął, będzie mu o to łatwiej, czy trudniej?

– Tak samo trudno. Żaden zawodnik nie ma łatwo. Na sprawę trzeba spojrzeć tak: z jednej strony to jest praca zespołowa, z drugiej – na samym końcu, tam na górze, zawodnik zostaje sam. Obojętnie, o kim mówimy. To nie są roboty. Nieważne, ile masz wygranych konkursów na koncie, mierzysz się z tym samym. Przerabiał to Adam Małysz, Gregor Schlierenzauer i inni. Jest jeszcze jedna kwestia: co roku pojawiają się jakieś zmiany w przepisach. Nawet te drobne korekty sprawiają, że trzeba się przystosować, nie wiadomo, jak szybko coś zadziała. Na początku więc wszyscy zaczynają z tego samego poziomu.

– Są chyba jednak różnice: macie coraz większe doświadczenie, sprawdzone metody, które doprowadziły was do sukcesów.

– No tak, o to jesteśmy bogatsi. Doświadczenie to jest taki element, którego ani trener, ani zawodnik nie jest w stanie wyćwiczyć. To trzeba przeżyć. Myślę, że ta dodatkowa wiedza, którą zdobywaliśmy w ostatnich sezonach, na pewno będzie pomocna. To jednak nie może nas usypiać. Skoki nie stoją w miejscu. Cały czas trzeba próbować, sprawdzać, starać się wyprzedzać innych.

– Wojna technologiczna trwa?

– Cały czas. To jest bitwa, która nie ma końca.

– To ma związek z kolejnymi zmianami w sprzęcie, które wprowadziła Międzynarodowa Federacja Narciarska? Przecież one są w sumie kosmetyczne.

– Każda sprzętowa zmiana wprowadzana przez FIS jest katalizatorem poszukiwań nowych rozwiązań. W momencie kiedy stawiany jest jakiś zakaz, to zaczyna się ruch w innym kierunku. Ale jak tylko następuje jakieś rozluźnienie przepisów, to wszyscy atakują, próbują wcisnąć się w lukę. Czujność to podstawa.

– Mamy tajną broń na ten sezon?

– Zawsze mamy, ale jak sama nazwa wskazuje, jest ona tajna [śmiech].

– W Soczi to było zmodyfikowane wiązanie i sam Pan potem żartował, że chyba bardziej niż na długość skoków zadziałało to na psychikę rywali.

– Bo to jest element wojny psychologicznej, która trwa między drużynami, między zawodnikami. Od tego nie uciekniemy. Czasami to jest ciekawe, czasem denerwujące. To zależy po której stronie jesteś, czy jesteś atakującym czy broniącym.

– Jaki byłby wymarzony początek sezonu?

– Spokojny. Taki, żeby nie trzeba było go zaczynać od nerwowych ruchów. Wiadomo, wszystko jest do poukładania, już niejeden raz pokazaliśmy przecież, że potrafimy wychodzić z trudnych sytuacji. Wolałbym jednak, żeby takie kryzysowe momenty nas ominęły. Wolę, kiedy problemy znajdujemy sobie sami, szukając dziury w całym. Chciałbym więc zacząć normalnie, bez wstrząsów. Potem w trakcie sezonu stawka rośnie i lepiej być cały czas pół kroku przed innymi niż ich gonić.

– Fajerwerki na starcie nie są wskazane?

– Takie początki też są fajne. W zeszłym roku chcieliśmy zacząć spokojnie, a była niespodzianka i wygrana Krzyśka Bieguna. Natomiast teraz nie musi być aż tak, ale trzeba być wśród tych, którzy się liczą.

– A potem?

– Cele na ten sezon są jasne. Chciałbym, żebyśmy zdobyli w sumie więcej punktów w klasyfikacji indywidualnej Pucharu Świata niż w poprzednim sezonie i walczyli o medale na mistrzostwach świata w Falun.

– Faworyci sezonu?

– Z naszych obserwacji wynika, że jest około dwunastu zawodników, którzy mogą się liczyć. W tej grupie są Kamil Stoch, Piotrek Żyła, Słoweńcy z braćmi Prevcami, Austriak Schlierenzauer, Niemcy Freund i Freitag, Czech Koudelka, wmieszają się też Norwegowie. Myślę, że warto zwrócić uwagę na 18-letniego Anze Laniska. On może być takim trochę czarnym koniem.

– My też mamy coraz więcej młodych-zdolnych. Pan, jako trener kadry A, koordynuje pracę trzech reprezentacji, w sumie jest w nich 18 skoczków. System działa?

– Na razie na 40 procent tego, jak naprawdę może działać. Są jeszcze ogromne rezerwy. To wszystko nadal sięga za płytko. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że nie jest to coś, co można zmienić i udoskonalić w ciągu roku. Jest taka teoria, że aby osiągnąć klasę światową w jakiejś dziedzinie, potrzebne jest 10 tysięcy godzin ćwiczeń. U nas w kadrze nawet to się potwierdza, bo w końcu jej trzon stanowią ci najdłużej trenujący: Kamil i Piotr. Z tym systemem jest podobnie. Potrzeba dekady, żebyśmy mogli powiedzić, że mamy naprawdę dobrze działający mechanizm. No i są jeszcze kwestie techniczne. Ciągle brakuje nam choćby w kraju skoczni ze sztucznymi torami lodowymi. Dla nas to problem. Powiem więc tak: cieszmy się tym, co już udało się zrobić, ale nie spoczywajmy na laurach. Dajmy sobie trochę czasu, włóżmy trochę wysiłku i będzie naprawdę dobrze.

Wszystko zacznie się w Klingenthal

* Kamil Stoch, Piotr Żyła, Jan Ziobro, Bartłomiej Kłusek, Maciej Kot, Dawid Kubacki i Stefan Hula – to ich zobaczymy w dzisiejszych kwalifikacjach (godz. 18) do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w niemieckim Klingenthal. Jutro zawody drużynowe.

Co się zmienia? W kalendarzu PŚ pojawiła się nowa lokalizacja. W grudniu skoczkowie będą rywalizować w rosyjskim Niżnym Tagile, zawody odbędą się też na przebudowanych mamucich skoczniach w Kulm i Planicy. Poza tym jest parę nowinek sprzętowych. Zmieniły się kaski, kombinezony mogą być szersze w obwodzie o centymetr w porównaniu do poprzedniego sezonu. FIS wprowadził też możliwość startowania w ochraniającym kręgosłup „żółwiku”. Jego użycie jest jednak dobrowolne. Polskim zawodnikom pomysł skakania z ochraniaczem na plecach nie przypadł do gustu.

Wyłączne prawa do transmisji MŚ w 2019 i 2021 r. oraz zawodów PŚ w narciarstwie klasycznym, alpejskim i snowboardzie, od sezonu 2016/17 na 5 lat zakupił Eurosport. Być może jednak odsprzeda sublicencję innej stacji w Polsce (np. TVP) lub samutworzy do tego czasu kanał otwarty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski