Jako pierwszy z roszczeniami wystąpił Jerzy Selega, mieszkaniec Konaszówki, który jest przekonany, że podczas prowadzenia przebudowy drogi została naruszona własność działki, należącej do jego rodziny. W sądowym pozwie domaga się odszkodowania oraz rozebrania tej części jezdni i chodnika, która według niego znajduje się na prywatnym gruncie.
Mężczyzna od momentu rozpoczęcia prac protestował przeciwko ich prowadzeniu: pozostawiał na spornym pasie ziemi samochody i maszyny rolnicze, uniemożliwiał pracę ciężkiego sprzętu. Uważał, że jeżeli gmina chce poszerzyć drogę, powinna fragment terenu od niego odkupić. - Tymczasem wójt nawet nie chce ze mną rozmawiać - przekonywał i dodawał, że nie ustąpi z własnej ojcowizny.
Tymczasem wójt Marek Szopa zapewnia, że teren wykorzystany pod poszerzenie jezdni i budowę chodnika wchodzi w skład pasa drogowego i mieszkaniec Konaszówki nie ma żadnych podstaw, aby kwestionować dokumenty, jakimi dysponuje gmina. A już na pewno nie ma podstaw do tego, by publicznie znieważać gminnych urzędników. - A takie sytuacje miały miejsce za każdym razem, gdy ktokolwiek z gminy pojawiał się na placu budowy - przypomina wójt.
W związku z tymi zachowaniami gmina przygotowuje teraz swój pozew, w którym będzie się domagała odszkodowania za straty moralne swoich pracowników. Te straty, wraz z kosztami zastępstwa procesowego, zostały wycenione na 30 tysięcy złotych. Gmina będzie się domagać, aby mieszkaniec blokujący inwestycję wpłacił je na rzecz jednej z organizacji pożytku publicznego.
To jednak jeszcze nie koniec, bo swoje roszczenia wobec Jerzego Selegi ma również firma Dukt z województwa świętokrzyskiego, która wykonywała inwestycję w Książu Wielkim. Przedstawiciele firmy nie chcieli oficjalnie komentować sprawy, ani wyjaśnić, jakiego typu straty ponieśli w związku z zachowaniem mieszkańca. - Prosimy o informacje w sprawie inwestycji zwrócić się do inwestora, czyli gminy. My nie chcemy się wypowiadać - usłyszeliśmy w siedzibie Duktu.
Na gminnej stronie internetowej znalazła się natomiast informacja, że Dukt swoje straty wycenił na prawie 17,5 tysiąca złotych. Są to koszty wynikające z przestojów w pracach budowlanych oraz wynajęcia agencji ochrony. To dopiero kilkukrotna obecność na ulicy Stawowej „ochroniarzy” pozwoliła kontynuować blokowane prace. Protestujący mieszkaniec kilka razy był siłą usuwany z miejsca prowadzenia robót. Wcześniejsze interwencje policji nie przynosiły skutku.
Remont ulicy Stawowej kosztował blisko 1 milion złotych i został w połowie sfinansowany z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych. W tym tygodniu ma się rozpocząć odbiór inwestycji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?