Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starość zaczyna się po siedemdziesiątce

Redakcja
ROZMOWA. Z prof. MARKIEM GÓRĄ, "ojcem" reformy emerytalnej z 1999 r.

- Jak Pan ocenia rządowe propozycje reformy emerytalnej?

- Po pierwsze, na miano reformy zasługują zmiany, jakie obowiązują od stycznia 1999 r. Rząd proponuje nam korekty do ówczesnej reformy. Po drugie, poczekajmy z oceną do poznania finalnego projektu.

- Znamy jednak główne założenia i liczby.

- Wszystkie one są w cieniu sprawy zasadniczej, która wielu Polakom umyka. Kluczowe jest to, na jak długi okres pobytu na emeryturze musi nam wystarczyć kwota zgromadzona na naszym koncie emerytalnym. Zatem - im dłużej pracujemy, tym więcej uzbieramy pieniędzy i tym samym wyższą będziemy mieć emeryturę. Dobrze więc, że rząd chce wydłużyć wiek przejścia na nią i zrównać go dla obu płci. Nie podoba mi się natomiast pomysł, by kobiety na emeryturę częściową mogłyby przechodzić, mając 62 lata. To zbyt wcześnie. Jeśli w tym wieku zakończą pracę, uzbierają znacznie mniej, niż gdyby pracowały kilka lat dłużej. Ponadto, na emeryturze częściowej kapitał będzie im topniał. W efekcie na właściwej - po ukończeniu 67. roku życia - dostawać będą mniej. Przejście na emeryturę częściową jest jak podbieranie swoich oszczędności ze skarbonki.

- Jest więc Pan przeciwny emeryturom częściowym?

- Nie. Chciałbym natomiast, by wiek przejścia na nie był taki sam dla kobiet i mężczyzn.

- Konkretnie?

- Co najmniej 65 lat. A i w takim przypadku proponowałbym stopniowe podbieranie pieniędzy z uzbieranej puli. Nie od połowy kapitału, jak chce rząd, ale np. od jednej czwartej, by po roku zwiększyć ją do 50 proc. A na kilka miesięcy przed 67. rokiem życia można byłoby uzyskiwać emeryturę obliczaną z trzech czwartych uzbieranego kapitału.

- Część partii i związkowcy krytykują rząd za próbę podniesienia wieku emerytalnego. Wielu zaś ekonomistów narzeka, że władza proponuje jedynie cząstkowe zmiany, ograniczone do wieku emerytalnego, a i ten zamierza podnosić w tempie żółwia.

- Zwolennicy utrzymania obecnego stanu nie mają racji; i to jest oczywiste jak 1 plus 1 równa się 2. Nie podzielam natomiast głosu, że konieczna jest teraz szeroka i gruntowna zmiana systemu emerytalnego.

- Dlaczego?

- Jej wprowadzenie zajęłoby mnóstwo czasu, w którym demagogia sięgnęłaby zenitu. Dobrze, że rząd na razie ograniczył się do podniesienia wieku emerytalnego. Od demografii nie uciekniemy. Po prostu, struktura demograficzna zmieniła się diametralnie. Przez szereg lat nie wprowadzono jednak zmian dostosowawczych ani w systemie emerytalnym, ani - szerzej - w finansach publicznych, które silnie zależą od demografii. Przez dziesięciolecia rządy miały do dyspozycji dywidendę demograficzną generowaną dzięki temu, że długi każdego pokolenia spłacało kolejne, które było znacznie liczniejsze. Jednak natychmiast po załatwieniu kwestii podniesienia wieku władze powinny zająć się kolejnymi niezbędnymi sprawami. Już teraz natomiast najpilniejszą rzeczą powinno być szukanie skutecznych rozwiązań, by osoby, które mają ponad 55 czy 60 lat, były aktywne i twórcze na rynku pracy. Polacy chcą przechodzić na emeryturę relatywnie wcześnie nie dlatego, że są starzy, lecz dlatego, że ich kwalifikacje, formalnie często nawet wysokie, są zupełnie już nieprzydatne. Potrzebna jest więc powszechna profilaktyka zdrowotna oraz zawodowa. Dzisiaj starość nie zaczyna się po 60., lecz grubo po 70. roku życia, a dla naszych dzieci będzie to dobrze po ukończeniu 80 lat.
- Rząd planuje podnieść wiek emerytalny do 67 lat, co w przypadku kobiet mających dzisiaj 38 i mniej lat oznacza o 7 lat dłuższą pracę.

- W świadomości społecznej jest to z pewnością niebywałe wydłużenie. Ale niewystarczające! Rozmawiając z moimi studentami, mającymi podstawową wiedzę ekonomiczną i świadomość zmian demograficznych, podkreślam, że jeżeli wierzą, że przejdą na emeryturę przed 75. rokiem życia, to są naiwni. Każdy, kto choć trochę potrafi liczyć i nieco zna się na systemie emerytalnym, wie, że emerytur nie finansuje rząd, tylko pracujące kolejne pokolenie. Rząd lub rynki finansowe są jedynie pośrednikami. Zatem przy obecnej strukturze demograficznej przechodzenie na emeryturę w wieku 67 lat to minimum, które w przyszłości będzie podnoszone. Jednocześnie uważam, że wiek emerytalny trzeba wydłużać bardzo powoli, tłumacząc przy tym, że dłuższa praca się opłaca.

Rozmawiał: WŁODZIMIERZ KNAP

ZA

* Demografia wymusza wydłużenie czasu pracy, a skutków zmian demograficznych nie da się uniknąć. Nie tylko dla funkcjonowania systemu emerytalnego, lecz także obywateli i państwa kluczowe znaczenie ma proporcja osób pracujących i niepracujących.

* Według GUS w 2035 roku w Polsce będzie niecałe 21 mln osób w wieku produkcyjnym, ponad 9,5 mln emerytów i tylko 5,6 mln dzieci i młodzieży. W 2000 r. 23 miliony pracowników finansowało starość 5,6 miliona Polaków. Dzieci i młodzieży było ponad 9 mln.

* Jeśli na finansowanie emerytur wydamy za dużo, to mało zostanie na opłacenie pracy i przedsiębiorczości.

* Praca do 67. roku życia nie będzie ponad siły i możliwości kobiet, ponieważ żyją one znacznie dłużej od mężczyzn, a dzięki postępowi medycyny są coraz dłużej w dobrej kondycji zdrowotnej.

* Wyższy wiek emerytalny nie zabierze miejsca pracy młodym, bo za niecałą dekadę rynek pracy będzie szukał ludzi, a nie oni pracy.

* Większość z tych, którzy zdecydowaliby się wziąć świadczenia wcześniej, stałaby się klientami placówek opieki społecznej.

* Na pytanie, czy nie lepiej, by 60-letnia kobieta zajmowała się wnukami, zwolennicy zmian mówią "nie". Lepiej, by kobieta pracowała dłużej i dzięki temu miała wyższą emeryturę.

* Większość Polaków musi liczyć na państwo, czyli na powszechny system emerytalny. Tylko najbogatsi mogą sobie pozwolić na takie rozwiązanie, za jakim opowiada się Waldemar Pawlak. Woli on samemu zadbać o emeryturę, niż polegać na ZUS czy OFE.

PRZECIW

* Rządowemu planowi zmian w systemie emerytalnym "nie" mówią związki zawodowe oraz niektóre partie, na czele z PiS i SP.

* Tak kluczowych zmian nie wolno wprowadzać bez wcześniejszych szerokich konsultacji społecznych i referendum ogólnokrajowego.

* Rządzący przed wyborami nie tylko nie mówili o konieczności wydłużenia wieku emerytalnego, ale wręcz takie rozwiązanie wykluczali.

* Możliwość przechodzenia na emeryturę na obecnych zasadach jest dla milionów Polaków częścią zaplanowanej od dawna strategii życiowej.
* Podnoszenie wieku emerytalnego pogorszy i tak trudną sytuację ludzi młodych. Wśród pozostających bez pracy 51 proc. Polaków ma mniej niż 34 lata.

* Rząd ogranicza się do wydłużenia wieku emerytalnego, a to stanowczo za mało. Należy najpierw stworzyć szereg warunków niezbędnych do kontynuowania pracy, np. podnieść standardy i poziom finansowania opieki medycznej i pielęgnacyjnej czy zadbać o wzrost dzietności.

* Nieprawdziwy jest argument, że podwyższenie wieku emerytalnego w Polsce jest niezbędne, ponieważ tak robi większość państw europejskich. Na radykalne podwyższenie zdecydowały się te kraje, które nie wprowadziły reform, jakie obowiązują w Polsce od 1999 r.

* Średni wiek życia Polaków choć wydłuża się, to oczekiwana długość dalszego trwania życia w porównaniu do całej UE sytuuje Polaków na 21., zaś Polki na 19. miejscu.

(K.W.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski