Krzysztof Kawa: KAWA NA ŁAWĘ
Zachodzę w głowę, jak mu się to opłaci, skoro działacze biednego PZPN głośno krzyczą o zdzieraniu z nich przez NCS przy każdej próbie wynajęcia obiektu na mecz piłkarskiej reprezentacji. I przekonują, że na Narodowym będzie można rozgrywać tylko wielkie mecze, jak ostatni z Portugalią, czy jesienny z Anglią, bo już do konfrontacji z Mołdawią związek będzie musiał dołożyć.
Tymczasem „jankesi”, których w całej Polsce jest 1800, a ich mecze ogląda najwyżej po ośmiuset widzów (czyli tylu, ilu przychodzi na piłkarską czwartą ligę) wierzą w magię Stadionu Narodowego i kombinują, jak ją wykorzystać do promocji dyscypliny. Informacja o tym pomyśle zbiegła się w czasie z przeciekiem o próbie storpedowania przez policję organizacji kolejnego meczu piłki nożnej na stołecznym obiekcie. Mowa o finale Pucharu Polski, w którym – jeśli los pozwoli – spotkają się drużyny Legii i Wisły, te same, których nie wpuszczono na Narodowy już w lutym. Powód ten sam, co przed spotkaniem o Superpuchar – kłopoty z łącznością. Kto nie był na zbudowanym kosztem 2 mld zł stadionie, ten może uznać ów argument za tanią wymówkę. Ja akurat byłem i wiem, że na Narodowym zawodzą nawet komórki. Dziennikarzom z Portugalii w głowie się nie mieściło, że na miejscach prasowych nie ma połączenia z internetem.
Osobną kwestią jest konstrukcja trybun, która wyklucza możliwość oddzielenia klubowych bojówek. Można się zżymać na takie stawianie sprawy, ale rzeczywistość jest brutalna – kibole stanowią realne zagrożenie. By więc organizować mecze z udziałem zwaśnionych grup, po Euro Narodowy trzeba oddać do przeróbki. Albo organizować tylko mecze wolnego od chuligaństwa futbolu amerykańskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?