Sprawa jest prosta jak tory w basenie: jeśli - akurat w tym przypadku - 23-latek osiąga wyniki na światowym poziomie, to korzysta z państwowych środków na przygotowania, ma ministerialne i klubowe stypendium, nagrody i środki od sponsorów. Jeśli 23-latek takich rezultatów nie osiąga, wówczas powinien albo zacisnąć zęby i trenować na własny koszt, albo rozważyć hobbystyczne uprawianie sportu i szukanie innego, bardziej dochodowego zajęcia. Brutalna prawda, ale prawda.
W przypadku Wysoczyńskiego znamienne jest to, że ludzie w Polsce usłyszeli o nim dopiero wtedy, gdy zamiast chlorowanej wody zaczął młócić klawiaturę i wylał z niej wodospad bluzgów. To dlatego, że jest jedną z tysięcy, ba, milionów ofiar selekcji naturalnej w sporcie; do szczytu dochodzą najbardziej utalentowani, pracowici i zdeterminowani. Nie będę rozstrzygał, czego zabrakło pływakowi z Krakowa, ale - sorry Batory- zabrakło i już z tej piramidy odpadł.
Krótko mówiąc, miejski program stypendialny należałoby zmienić tak, żeby obejmował tylko młodych sportowców, do 19. roku życia. Tym, którzy odnoszą sukcesy, te kilka stówek nie powinno zrobić różnicy, a po co inwestować w negatywnie zweryfikowanych i rozdrabniać kasę? Spójrzmy na to przez pryzmat Wysoczyńskiego. Pięć lat temu był wicemistrzem Europy juniorów, może gdyby wtedy dostał 1000-1500 zł wsparcia, to dopłynąłby gdzieś dalej niż do 30. miejsca w najważniejszych imprezach.
Rada więc dla radnych, którzy mają omawiać kwestię stypendiów: w tej sprawie nie warto ulegać internetowej histerii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?