Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Sadlok: Trener Wdowczyk to prawdziwy szef

Bartosz Karcz
W minionym sezonie Maciej Sadlok rozegrał 27 meczów, strzelił 1 gola
W minionym sezonie Maciej Sadlok rozegrał 27 meczów, strzelił 1 gola fot. Andrzej Banaś
- Jest coraz więcej powodów do optymizmu - mówi o zmianach w Wiśle Kraków jej obrońca Maciej Sadlok.

Wisła zajęła dziewiąte miejsce w ekstraklasie, ale pewnie nie jest to wynik, który Pana i kolegów satysfakcjonuje?

Wszyscy, którzy są związani z Wisłą, nie są do końca zadowoleni. W Wiśle zawsze oczekiwania są większe. Wiemy, jak to wyglądało w przekroju całego sezonu. Dobrze, że przynajmniej końcówka rozgrywek była już w naszym wykonaniu znacznie lepsza, że zakończyliśmy je zwycięstwem i wygraniem grupy spadkowej. To promyk nadziei na kolejny sezon.

Zgodzi się Pan z tezą, że o tym, iż nie awansowaliście do grupy mistrzowskiej, przesądziła przede wszystkim fatalna końcówka jesieni, a nie zremisowany mecz z Zagłębiem Lubin?

Myślę, że tak. Końcówka jesieni wyglądała tak, że w ogóle nie zdobywaliśmy punktów, których później bardzo nam zabrakło w ostatecznym rozrachunku. Mecz z Zagłębiem mógł oczywiście dać nam grupę mistrzowską, ale nie można tej straconej szansy oceniać tylko przez pryzmat tego spotkania, bo byłaby to płytka analiza. Trzeba sięgnąć głębiej i popatrzeć właśnie na to, co działo się jesienią.

Myśli Pan, że miniony sezon będzie nauką dla całego klubu, że nie da się stawiać wysokich celów przed drużyną, jeśli kadra nie jest odpowiednio szeroka?

Kiedy jest więcej zawodników, to wszyscy mają komfort. Trener ma w kim wybierać, a i poziom rywalizacji na treningach jest wtedy zdecydowanie inny, wyższy. Zimą sytuacja znacznie się poprawiła, przyszło sporo ludzi do grania i widać, jak to się skończyło.

Zanim jednak zaczęliście wygrywać mecze wiosną, też było nerwowo. Wisła zajmowała przez moment miejsce spadkowe. Co takiego ma w sobie trener Dariusz Wdowczyk, że pod jego wodzą drużyna zaczęła grać zupełnie inaczej, lepiej i przede wszystkim skuteczniej?

Często jest tak, że gdy przychodzi nowy trener, to drużyna automatycznie reaguje pozytywnie. W przypadku trenera Wdowczyka też tak to zadziałało. Wystarczyły dwa, trzy zdania, jakie wypowiedział w szatni, żeby być niemal pewnym, że będzie miał posłuch w szatni. Przynajmniej ja tak to odczułem, a myślę, że koledzy również. Stał się prawdziwym szefem, każdy wie, że to, co on powie, jest najważniejsze. Z drugiej jednak strony jest człowiekiem, z którym można porozmawiać, przedstawić swoje argumenty.

Chce Pan powiedzieć, że trener Wdowczyk w jednej ręce trzyma bat, a w drugiej marchewkę?

Można tak obrazowo to ująć, ale co ważne, trener wie, kiedy, jakiego argumentu użyć. Zawodnicy są różni, ale większość po krótkim czasie potrafi ocenić, czy szkoleniowiec wzbudza zaufanie czy będzie chemia między nim, a drużyną. To, co podoba mi się u trenera Wdowczyka, to również pewność siebie, ale zarazem spokój. Chyba było widać, że dość szybko udzieliło się to również drużynie.

A do tego doszło bojowe nastawienie, co widać było już od pierwszego meczu pod wodzą Wdowczyka w Niecieczy?

Jak się bardzo długo na coś czeka, tak jak my na zwycięstwo, a później to przychodzi, to jest euforia, spada kamień z serca. Ten mecz rzeczywiście był przełomem, coś się w nas odblokowało. Już wcześniej wiedzieliśmy, że mamy potencjał, że potrzebujemy jednej wygranej, żeby było lepiej. Tylko, że długo nie szło, ale jak już poszło, to na dobre.

Powiedział Pan, że nie jest zadowolony do końca z wyników drużyny. A ze swojej gry?

Też nie ominęły mnie zawirowania. Forma każdego z nas uzależniona jest od drużyny i na odwrót. Jeśli zespół gra dobrze, to człowiekowi łatwiej jest się pokazać. Początek wiosny miałem ciężki. Zmagałem się z kontuzją, nie przeszedłem pełnych przygotowań i czułem, że pod względem fizycznym to nie jest do końca to. Później zacząłem grać regularnie, a tego było mi potrzeba najbardziej i forma poszła w górę. Choć później też były momenty lepsze i gorsze. Tak jak w przypadku drużyny, tak również ja sam nie mogę być do końca zadowolony ze swojej postawy.

W kolejnym sezonie będziecie mieli zatem coś do udowodnienia.

Nie wyobrażam sobie przede wszystkim, żebyśmy znowu nie awansowali do górnej ósemki. W zimie klub zrobił bardzo dobre transfery. Wystarczy popatrzeć na zdobywane bramki. Patryk Małecki, Zdenek Ondrasek i Rafał Wolski mieli ogromny wpływ na to, że strzelaliśmy tak dużo goli. Nie wiem, jak to będzie wyglądało teraz, ale jeśli znów uda się sprowadzić takich piłkarzy, to wszystko pójdzie do góry. Myślę, że tak właśnie powinno to w Wiśle wyglądać.

W poprzednich latach wyglądało to tak, że zespół, który zajął dziewiąte miejsce, w kolejnym sezonie walczył o europejskie puchary. Podtrzymacie tę tradycję?

Może na takie mocne deklaracje jest jeszcze za wcześnie, ale ja osobiście wierzę w tę drużynę. Widzę, że dotarliśmy się, a proszę mi wierzyć, że czasami nie jest to łatwe, gdy są duże zmiany w składzie. Wisły Kraków też trzeba się nauczyć, żeby tutaj dobrze funkcjonować. Teraz jest jednak znacznie więcej powodów do optymizmu. I tak trzeba będzie podejść do nowego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski