Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remontada Maracany

Krzysztof Kawa
Cafeteria. 8 marca, w dniu, w którym po remontadzie Barcelony w Lidze Mistrzów Europa zgodnie uznała, iż w futbolu „niemożliwe nie istnieje”, na drugim końcu świata wydarzył się cud zupełnie innej natury: wróciło życie na stadion Maracana.

W czasie, gdy Neymar robił co w jego mocy, by przyciągnąć uwagę Brazylijczyków na upokarzające Paris Saint-Germain wydarzenia z meczu na Camp Nou, większość jego rodaków i tak wolała zwrócić oczy na swoją piłkarską świątynię w sercu Rio de Janeiro.

Na z trudem doprowadzoną do jako takiego stanu murawę wyszły jedenastki Flamengo i San Lorenzo, by rozegrać mecz w ramach Copa Libertadores. Na pospiesznie naprawionych i oczyszczonych z kilkucentymetrowej warstwy brudu krzesełkach zasiadło ponad 54 tysiące widzów. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej na obiekt na nowo popłynął prąd, a skradzione elementy urządzeń do przekazu transmisji telewizyjnych zostały zastąpione nowymi.

Piłkarze i kibice mogli wrócić, bo Flamengo zdecydowało się spłacić przekraczające milion dolarów rachunki (i wyłożyć drugie tyle, by doprowadzić obiekt do użytku). Zaległości rosły od sierpnia ubiegłego roku, gdy na Maracanie odbyła się ceremonia otwarcia igrzysk. Po zakończeniu imprezy stadion, a jakże, przestał interesować komitet organizacyjny Rio, a Maracana SA robiła co mogła, by jak najszybciej pozbyć się przejętego obiektu. Spółka Maracana należy bowiem do koncernu Odebrecht, brazylijskiego giganta, który z uwagi na skandal korupcyjny i liczone w miliardach dolarów grzywny jest na skraju bankructwa.

Czy powrót piłkarzy Flamengo na Maracanę i wygrana z San Lorenzo 4:0 oznacza koniec problemów? Bynajmniej. Mecz z argentyńskim klubem papieża Franciszka miał dać tak duży dochód (3 mln dolarów), że nawet idące ze sobą na noże strony zrozumiały, iż warto się dogadać. Ale święto się skończyło, wróciła szara codzienność.

Decyzja, kto przejmie stadion uważany przez cariocas za narodowy skarb, wciąż nie zapadła. Dla władz stanowych faworytem jest agencja Lagardere (która zarządza 58 stadionami na świecie, w tym Stade de France; kontrakt z nią miała całkiem niedawno Agnieszka Radwańska), a prawo z 2013 roku nie dopuszcza możliwości udziału w przetargu klubów, co uderza i we Flamengo, i w drugą z legend Rio - Fluminense. Prezes Flamengo zapowiedział, że jeśli wygra Lagardere, żaden z jego piłkarzy więcej nogi na tym boisku nie postawi. Już trwają poszukiwania zastępczego stadionu na kolejny, kwietniowy mecz w ramach Copa Libertadores.

Maracana czeka na swoją kolejną remontadę.

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski