Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Sadlok: Ta Wisła nigdy się nie poddaje!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
– Przy tylu zmianach, jakie zaszły w naszej drużynie, nie jest łatwo stworzyć fajną ekipę. Fakt jest też taki, że to zwycięstwa budują atmosferę. A po derbach radość była rzeczywiście ogromna. Każdy z nas bardzo chciał wygrać ten mecz. Ja osobiście tak samo. Stąd taka euforia, stąd śpiewy i zabawa w szatni. Po takich meczach takie coś jest potrzebne, bo to cementuje drużynę – mówi piłkarz Wisły Kraków Maciej Sadlok.

– Bramki w ostatnich minutach po Pańskich dośrodkowaniach to będzie już stały element meczów, rozgrywanych przez Wisłę u siebie? W takich okolicznościach wygraliście z Bruk-Betem Termalicą i ostatnio z Cracovią.
– Życzyłbym sobie, żeby tak było, a tak na poważnie, to cieszę się przede wszystkim z tego, że mogę coś dołożyć od siebie przy naszych zwycięstwach.

– Końcówki meczów macie ostatnio rzeczywiście imponujące, ale we wcześniejszych fazach spotkań nie gracie rewelacyjnie. Skąd się to bierze, że tak powoli się rozkręcacie?
– Trudno to wytłumaczyć, ale fakty są takie, że choć może nie gramy ładnie, to jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Zbieramy punkty i z tego najbardziej się cieszymy. Oczywiście dobrze byłoby, żeby w parze szedł również ładny dla oka styl. Wszystkiego nie da się jednak zrobić od razu. Łatwiej będzie jednak poprawiać styl, mając na koncie poważny fundament w postaci dużej liczby punktów.

– W meczu z Cracovią, to jednak „Pasy” dominowały przez większość czasu. Już po końcowym gwizdku piłkarze Cracovii podnosili, że zwrotnym momentem była czerwona kartka dla Kamila Pestki. M.in. Grzegorz Sandomierski stwierdził, że Pan grał również ostro, ale skończył mecz bez kartki, bo jest Pan topowym graczem, a Pestka dopiero wchodzi do ligi. Jak Pan się do tego odniesie?
– Nawet nie wiedziałem, że Grzesiek tak powiedział. Musiałbym dokładnie przeanalizować swoje faule w tym meczu, choć szczerze mówiąc chyba aż tak dużo ich nie było. Z tego, co pamiętam, to może jeden był tak na pograniczu kartki, ale nie była to ani kontra, ani zawodnik mnie wtedy nie objeżdżał. Nie będę jednak komentował słów Grześka, czy się do nich odnosił. Pewnie powiedział coś w większych emocjach. Tak się mecz ułożył, Cracovia przegrała, więc pewnie frustracja była u nich duża po końcowym gwizdku. Stąd nerwy.

– Skoro mówiliśmy o minusach w waszej grze, to warto też wspomnieć, że to był kolejny mecz, wygrany przez was w samej końcówce. Wygląda na to, że jesteście bardzo dobrze przygotowani do sezonu i gdy rywal traci już siły, potraficie „wrzucić piąty bieg”.
– Dobrze, żeby zwrócić uwagę również na ten element, a nie tylko nas krytykować, że nie gramy w ładnym stylu. Myślę, że trzeba docenić nie tylko to, że drużyna jest dobrze przygotowana do sezonu, ale również fakt, że mamy ogromną chęć wygrywania. To nie jest łatwe na boisku, gdy przegrywa się mecz, tak sobie w głowach poukładać, żeby iść do samego końca po zwycięstwo. Odnoszę wrażenie, że u nas coś takiego się zrodziło, że ta Wisła nigdy się nie poddaje. My w takich okolicznościach wygrywaliśmy już przecież w poprzednim sezonie. Teraz tylko to kontynuujemy.

– Ile w tym zasługi Kiko Ramireza?
– Dużo. Trener wciąż nam powtarza, że w każdej minucie można zrobić coś pozytywnego. Sami też już poczuliśmy, że nigdy nie można tracić wiary, bo skoro udało się wygrać w taki sposób raz, drugi, trzeci, to znaczy, że zawsze można odwrócić losy meczu.

– Jak patrzy się na obrazki z waszej radości po meczach, szczególnie po tym derbowym, to można odnieść wrażenie, że atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Wiele w tym wszystkim jest spontaniczności.
– Przy tylu zmianach, jakie zaszły w naszej drużynie, nie jest łatwo stworzyć fajną ekipę. Fakt jest też taki, że to zwycięstwa budują atmosferę. A po derbach radość była rzeczywiście ogromna. Każdy z nas bardzo chciał wygrać ten mecz. Ja osobiście tak samo. Stąd taka euforia, stąd śpiewy i zabawa w szatni. Po takich meczach takie coś jest potrzebne, bo to cementuje drużynę.

– Carlos Lopez powiedział po meczu z Cracovią, że nigdzie dotąd nie został tak dobrze przyjęty przez zespół jak w Wiśle.
– Pewnie było mu łatwiej, bo ma swoich rodaków przy sobie. Do tego bardzo dobrze wszedł w sezon, strzela bramki, jest wyróżniającą się postacią w lidze. To wszystko daje mu większą pewność siebie, a co za tym idzie łatwiej mu o aklimatyzację w Polsce. Miło jednak, że tak się tutaj poczuł.

– Wam pewnie łatwiej było zaakceptować nowego kolegę, skoro Carlitos od pierwszego meczu pomaga wam zdobywać punkty.
– Tak już w piłce jest, że jeśli przychodzi ktoś nowy do drużyny i widać, że jest dobrym zawodnikiem, to grupa szybciej go przyjmuje jak swojego. To nie jest tak, że innych, słabszych zawodników się nie akceptuje, ale jeśli ktoś wchodzi, strzela bramki, to rzeczywiście jest mu łatwiej stać się częścią drużyny.

– Teraz przed wami mecz z bardzo dobrze grającym w tym sezonie Zagłębiem Lubin. Pewnie trzeba będzie zagrać lepiej niż ostatnio, żeby myśleć o punktowej zdobyczy w tym spotkaniu.
– Zobaczymy, jaki plan na ten mecz wymyśli trener. Pod każdy mecz przygotowujemy się specjalnie, pod daną drużynę. Tak samo będzie w tym przypadku. Zagłębie dobrze punktuje, tak jak my, więc emocji będzie dużo.

– Zagłębie u siebie nie kalkuluje, idzie ostro do przodu. Będzie wam dzięki temu łatwiej o kontry?
– Może fakt, że nie pojedziemy tam w roli faworyta, wyjdzie na naszą korzyść.

– Zaraz, zaraz, lider nie jedzie na mecz w roli faworyta?
– Biorę pod uwagę to, że Zagłębie ma prawie tyle samo punktów, co my i gra u siebie, to pewnie w tej drużynie trzeba będzie upatrywać faworyta. Dla nas to nawet lepiej.

– Skoro wspomnieliśmy już o tym waszym liderowaniu, to jak patrzy Pan na tabelę ekstraklasy, pojawia się niedowierzanie?
– Trochę tak, choć trzeba się przede wszystkim cieszyć z tego, że jesteśmy wysoko w tabeli, że mamy dużo punktów. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że to dopiero początek ligi, do rozegrania jest jeszcze mnóstwo meczów. Chcąc jednak coś osiągnąć, trzeba punktować cały sezon.

– Coś osiągnąć, czyli pierwszą trójkę?
– Myślę, że tak. Gdyby coś takiego udało się zrobić, byłaby to świetna informacja dla wszystkich w Krakowie. Spokojnie jednak trzeba do tego podchodzić, bo jeszcze dużo rzeczy po drodze może się wydarzyć. Trzeba podchodzić z pokorą do każdego kolejnego spotkania.

– Na koniec chciałbym zapytać, czy liczy Pan na powołanie do reprezentacji na najbliższe mecze w eliminacjach do mistrzostw świata?
– Na razie żadnego sygnału ze sztabu kadry nie miałem. Zobaczymy, co trener Adam Nawałka planuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maciej Sadlok: Ta Wisła nigdy się nie poddaje! - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski