Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

III liga piłkarska. „Miziowy” front wyżowy utrzymuje się nad Trzebinią

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Marek Mizia , pomocnik Trzebini, jesienią często ma powody do radości po strzelonych bramkach.
Marek Mizia , pomocnik Trzebini, jesienią często ma powody do radości po strzelonych bramkach. Fot. Jerzy Zaborski
„Miziowy” front wyżowy rozbudował się nad Trzebinią, wprawiając kibiców trzecioligowego futbolu w pogodny nastrój. Marek Mizia, bo o nim mowa, rozpoczął „demolkę” Motoru Lublin, którego trzebinianie ostatecznie pokonali 3:1, a pomocnik MKS z siedmioma golami został samodzielnym liderem strzelców w grupie południowo-wschodniej III ligi piłkarskiej.

- Udany sezon na trzecioligowych boiskach miałem pięć lat temu, w Dalinie Myślenice, kiedy ten szczebel rozgrywkowy funkcjonował w układzie małopolsko-świętokrzyskim – wspomina Marek Mizia. - Zdobyłem wówczas 17 goli, ale taki dorobek nie wystarczył do sięgnięcia po koronę króla strzelców. Prowadzący duet, czyli Dariusz Anduła z Juventy Starachowice i Bartosz Praciak z Garbarni Kraków mieli o cztery trafienia więcej ode mnie. Może zatem w tym sezonie uda się coś osiągnąć, choć zaznaczam, że to nie indywidualne zaszczyty są dla mnie priorytetem, ale interes zespołu. Skoro jednak na razie obie sprawy idą ze sobą w parze, to nie mam chyba powodów do zmartwień.

Popularny w Trzebini „Miziowy” nie tylko imponuje skutecznością, ale zdobywa często ładne dla oka gole, które mogłyby być okrasą ekstraklasowych boisk. - Na pewno najładniejszym trafieniem tej rundy było to zdobyte przeciwko Sole Oświęcim, kiedy wpadając z boku w pole karne trafiłem w przeciwne „okienko - dodaje trzebiński pomocnik.

Mówiąc te słowa, przywołał wątek akcji będącej jego znakiem firmowym. - Na pewno szybkość, która jest moim atutem, pomaga mi w „hasaniu” z przeciwnikami po skrzydle – dodaje z uśmiechem piłkarz. - Na pewno decydując się na swoją akcję muszę uważać na nogi, bo rywale nie przebierają w środkach, żeby sprowadzić mnie do parteru. Jak powtarzają trenerzy, piłka zawsze przejdzie, ale zawodnik niekoniecznie.

Na razie w meczu przeciwko Sole, wygranym 5:1, udało mu się zdobyć dwa gole. - Ważne, że regularnie punktuję. Zawsze to lepsze od sporadycznych strzeleckich fajerwerków – uważa Mizia. - Jednak czasem też miło urządzić sobie wielki dzień. W swojej przygodzie z trzecią ligą udało mi się także ustrzelić hat-tricka. To było także w Dalinie, kiedy wygraliśmy z Janiną Libiąż.

Snajperski instynkt nie powinien kibiców dziwić, bo Marek Mizia przygodę z futbolem zaczynał jako napastnik. - Trzy lata temu, w Limanovii, prowadzący ją Dariusz Siekliński przekwalifikował mnie na bocznego pomocnika i tak już zostało do dzisiaj. W Trzebini raczej nie mam szansy gry w ataku, bo mamy napastników. Jak widać, na swojej pozycji nie mam powodów do narzekań. Być może kiedyś, w sytuacji awaryjnej, w Trzebini także będę mógł zagrać w ataku – mówi z uśmiechem piłkarz.

Ma już na swoim koncie jeden awans. Właśnie z Limanovią, do której trafił w zimowej przerwie, przebił się do II ligi. Jak mówi zawodnik, sezon zaczynał w barwach Puszczy, która awansowała na zaplecze ekstraklasy, więc w tamtym sukcesie też miał swoją małą „cegiełkę”. To dlatego na kolejną jesień wrócił do Puszczy, ale tylko dwa razy był na ławce rezerwowych, co nie bardzo mu odpowiadało, więc szukał dla siebie miejsca. Potem, co pół roku były zmiany klubów, czyli wypożyczenie do Dalinu. Następny sezon rozpoczął w Garbarni Kraków, ale przed wiosną 2014 roku po raz pierwszy trafił do Trzebini. - Na ziemię chrzanowską sprowadził mnie trener Maciej Antkiewicz, ale wtedy zespół po jesieni miał zbyt wiele strat, żeby myśleć o utrzymaniu. W trakcie wiosny pieczę nad zespołem przejął Robert Moskal, który jest z nim do dzisiaj. Po spadku trzebinian zdecydowałem się odejść do czwartoligowej Sosnowianki, bo tam miałem bliżej z rodzinnego domu, ale umówiłem się z trenerem, że jeśli Trzebinia wróci do trzeciej ligi, chętnie znowu będę bronił jej barw. Dotrzymałem słowa.

Jak widać, „popularny w Trzebini Miziowy” posmakował już trochę futbolu na szczeblu centralnym. Być może właśnie dobrą grą w Trzebini zwróci na siebie uwagę i otrzyma ofertę z wyższych lig. - Podobno najlepszy dla piłkarza jest przedział od 25 do 28 lat, a jestem dopiero przed nim, więc jeszcze wszystko może się zdarzyć – analizuje piłkarz, który jednak teraz rozpocznie studnia magisterskie z wychowania fizycznego. - Jeśli się tylko chce, to wszystko można pogodzić. Tak samo będę myślał w przypadku ewentualnego otrzymania jakiejś ciekawej oferty.

„Miziowy” front w Trzebini jest rozległy i nie zamierza ustępować, co w tej chwili jest dla kibiców najważniejsze. Sam piłkarz nie przejmuje się tym, że rywale zaczną mu poświęcać więcej uwagi. - W szachy nie gramy, więc w każdym meczu trzeba walczyć. Wychodząc na boisko potrafię się całkowicie wyłączyć z otoczki trybun, więc dopingujące mnie bliskie osoby wcale mnie stresują. Skupiam się tylko na grze. Jak idzie, to idzie i oby tak było jak najdłużej – kończy trzebiński pomocnik, licząc, że popuści rywalom dopiero wraz z nadejściem zimy.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: III liga piłkarska. „Miziowy” front wyżowy utrzymuje się nad Trzebinią - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski