Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieg na igrzyska już się rozpoczął

Przemysław Franczak
Justyna Kowalczyk i trener Aleksander Wierietielny już myślą o igrzyskach. Ale sezon trwa - w ten weekend start w PŚ w Oslo
Justyna Kowalczyk i trener Aleksander Wierietielny już myślą o igrzyskach. Ale sezon trwa - w ten weekend start w PŚ w Oslo Fot. Paweł Relikowski
Sporty zimowe. Co wiemy po mistrzostwach świata w Lahti? Jedno na pewno - o olimpijską formę skoczków możemy być spokojni.

Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, jakie były dla Polaków mistrzostwa świata w Lahti. Lepsze niż dwa lata temu w Falun? Tak, ale za to bez medalu w biegach. Z historycznym złotem skoczków w konkursie drużynowym? Naturalnie, ale i w polskich skokach na kilku odcinkach widać poważne braki. Obiecujące? I tak, i nie. Polskie narciarstwo klasyczne jest w tylu różnych stadiach rozwoju, że przykładanie do niego jednej miary mija się z celem.

Skoki. Efekt Horngachera

Kadra Stefana Horngachera to perła w koronie Polskiego Związku Narciarskiego, eksponat wystawowy, którym można chwalić się w świecie. Austriak w niespełna rok zbudował sztab konkurencyjny wobec najbogatszych ekip, otworzył nowe możliwości i głowy zawodnikom. Efekt nie tyle nawet przeszedł najśmielsze oczekiwania, bo wszyscy spodziewali się progresu, co przeszedł je zaskakująco szybko. Na dodatek Horngacher, szkoleniowiec bardzo precyzyjny i dokładny, pokazał, że potrafi przygotować szczyt formy wszystkich zawodników na najważniejszą imprezę sezonu. To pozwala konstruować odważne prognozy przed przyszłorocznymi igrzyskami.

- Zawodnicy wciąż mają rezerwy - powtarza austriacki trener. Coś nam podpowiada, że on wie, jak je uruchomić. Może to sprawi, że jego podopieczni w grze o złoto będą też w olimpijskich konkursach. Czego zabrakło w Lahti? Jak sami mówili - drobiazgów i łutu szczęścia. Trudno z tym polemizować.

Z jednej strony zbudowaliśmy potęgę, z drugiej - na zapleczu brakuje błyskotliwych zawodników, trenerzy klubowi wspominają o poważnych problemach, w powijakach wciąż są skoki kobiece. Do Lahti nie wysłaliśmy ani jednej zawodniczki, przez co z głowy mieliśmy również konkurs mikstów.

- Dla naszych kadrowiczek głównym celem były MŚ juniorów i nie wypadły tam najlepiej. Dlatego podjęliśmy taką decyzję w sprawie Lahti. Nie było sensu ich tam zabierać - tłumaczy prezes PZN Apoloniusz Tajner. - Wiem jednak, że musimy teraz bliżej zająć się kobiecą reprezentacją, bo można podnieść poziom tych dziewczyn. Jest do rozwiązania kilka problemów, również tak z pozoru błahych, jak kłopoty z utrzymaniem odpowiedniej wagi. Zastrzeżenia mam też do kombinacji norweskiej. Mamy skoki na takim poziomie, a kombinacja i skoki kobiece jakby tego nie zauważały. Naciskałem na trenerów, zbliżajcie się do nich, korzystajcie z ich wiedzy, ale to opornie szło. Teraz jednak to się zmieni, do tego potrzebowaliśmy Adama Małysza. To jest straszna siła, on jako koordynator będzie zmieniał relacje i podejście do współpracy.

Biegi. Kowalczyk, Staręga i cała reszta

Start Justyny Kowalczyk w Lahti skończył się 8. miejscem i rozczarowaniem - dla niej zwłaszcza, bo biegowi na 10 km techniką klasyczną podporządkowała całe przygotowania. W jej przypadku jednak zapewne wiele się nie zmieni. Zawsze chodziła własnymi ścieżkami i biegała według swoich - i trenera Aleksandra Wierietielnego - planów. I nie ma mowy, żeby wróciła teraz do startów techniką dowolną. Główne cele na PjongCzang ma już ustalone. Nastawia się na 30 km „klasykiem” i sprint tym stylem.

Co z resztą? Jest Maciej Staręga, 8. zawodnik sprintu, o którym można powiedzieć, że zbliża się do światowej czołówki. Razem z 20-letnim Dominikiem Burym w sprincie drużynowym zajęli 10. pozycję i mówili, że „właśnie urodziło się coś nowego na przyszłość”.

Polacy narzekają jednak na brak konkurencji w kadrze, mało zawodników biega na poziomie pozwalającym startować z najlepszymi (sztafeta 4x10 km na MŚ znów skończyła się klęską i zdjęciem Polaków z trasy). Trener Janusz Krężelok chce nawiązać współpracę z Norwegami, żeby nasi zawodnicy mieli do kogo równać i od kogo się uczyć. Rozmowy na ten temat mają być prowadzone po sezonie w PZN.

Kobieca kadra dopiero dochodzi do siebie po kontuzjach (Ewelina Marcisz, Sylwia Jaśkowiec), urlopach macierzyńskich (Kornelia Kubińska) i decyzjach o końcu kariery (Paulina Maciuszek). W Lahti dzięki pomocy Kowalczyk Polkom udało się zająć 8. miejsce w sztafecie i zapewnić sobie stypendia, ale czas prowizorki powinien już się skończyć. Kowalczyk na Twitterze dała do zrozumienia koleżankom, że muszą trenować więcej.

- Nie wiem, ile Justyna ma zapisanych godzin w dzienniczku treningowym, ale takie porównania są bezcelowe. Trudno, żeby Marcisz miała tyle samo, nawet gdyby była zdrowa - uważa Wiesław Cempa, trener reprezentacji. - W niektórych krajach jest taki system, że zawodniczki same deklarują, ile godzin chcą trenować i pod to buduje się plan. Wtedy jest większa indywidualizacja. Może trzeba tego spróbować. Organizm musi jednak dobrze znosić większe obciążenia. Gąbka też przyjmie tylko określoną ilość wody - tłumaczy szkoleniowiec.

Koniec MŚ to początek przygotowań do igrzysk. Wbrew pozorom, czasu dużo nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski