Czytaj także: Desant z Krakowa na czele armii Europy
Pech chciał, a może szczęście, że plany sztabowców ujawniono akurat wtedy, gdy szturmani brygady walczyli z talibami w Afganistanie. Aby nie siać paniki wśród „misjonarzy”, ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak z PO od razu zaprzeczył tym zamiarom i nigdy do nich nie powrócono.
Tyle że zaraz potem zaczęło się kombinowanie przy dowództwie komandosów, mieszczącym się w krakowskich Pychowicach. I to akurat w przededniu objęcia przez nie dyżuru w ramach sił odpowiedzi Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dowództwo - choć po kilkukrotnej zmianie struktury - ostało się w Krakowie, głównie dlatego, że w jego obronie zdecydowanie stanęli Amerykanie.
Również rzutem na taśmę, mniej więcej w tym samym okresie, na gruzach 2. Korpusu Zmechanizowanego przy ul. Rakowickiej utworzono Centrum Operacji Lądowych, jednostkę sztabową, która dowodzić ma polskimi oddziałami na wypadek „W” (wojny). A ostatnio w tych samych koszarach rozlokowało się Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO. Bilans wyraźnie jest więc korzystny dla Krakowa.
Dlatego nawet jeśli hasło Grupy Bojowe UE u części ekspertów wzbudza śmiech - bo jeszcze w praktyce nie przećwiczono ich użycia, dobrze, że wystawienie kolejnej powierzono krakowskiemu desantowi. Dziś mamy spokój, ale kto wie, co w Europie będzie się działo za półtora roku. I nawet, gdyby przez te pół roku spadochroniarze musieli się nudzić w koszarach, dobrze mieć świadomość, że w razie czego to właśnie w nich Europa będzie mogła pokładać zaufanie.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?