Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowiecka bomba jądrowa

Joanna Lubecka. Historyk, pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej w Krakowie i Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. J. Tischnera
W Semipałatyńsku Sowieci dokonali kilkuset prób jądrowych
W Semipałatyńsku Sowieci dokonali kilkuset prób jądrowych Fot. Wikipedia
29 sierpnia 1949. Udana próba atomowa na poligonie w Semipałatyńsku. Broń jądrowa powstrzymała świat przed III wojną światową. Historyk Elspeth Rostow proponowała nawet, by przyznać jej pokojowego Nobla.

Pod koniec II wojny Stalin uważał, że o powojennym podziale łupów powinny decydować nakłady wojenne, a więc przede wszystkim przelana krew i wydane pieniądze. Liczył też, że po zakończeniu działań zbrojnych USA powrócą do swojej doktryny izolacjonizmu i wycofają się z Europy, a osłabione Anglia i Francja nie będą w stanie przeszkodzić dominacji sowieckiej na kontynencie. Amerykanie jednak mieli inne plany. Broń atomowa nie tylko miała przyspieszyć pokonanie państw osi, ale również miała ułatwić powojenną politykę międzynarodową.

„Gratulacje dla lekarza i pacjenta”

Prace nad bombą atomową prowadzili Amerykanie, Wielka Brytania, Związek Sowiecki, prowadzili je również Niemcy. Amerykańscy naukowcy, pracujący w tajnym projekcie Manhattan mieli wyprodukować broń, która zrzucona na nazistowskie Niemcy miałaby skrócić wojnę. Nie zdążyli – Niemcy poddali się, zanim bomba była gotowa. Program jednak nie był na tyle dobrze strzeżony, by nie dowiedzieli się o nim Sowieci.

W trakcie trwania konferencji poczdamskiej, 16 lipca 1945 r. prezydent USA Harry Truman otrzymał zaszyfrowany telegram o udanej próbie atomowej: „Operowany dziś rano. Diagnoza jest niepełna, ale rezultaty wydają się zadowalające”.

Truman podyktował odpowiedź: „Najserdeczniejsze gratulacje dla lekarza i pacjenta”, po czym poinformował Stalina, że jego kraj posiada broń atomową. Stalin wcale się nie zdziwił, o zaawansowaniu prac i ostatecznym sukcesie wiedział już wcześniej od swoich szpiegów. Jednak użycie broni przez Amerykanów przeciwko Japonii (Hiroszima, 6 sierpnia 1945 r. i Nagasaki, 9 sierpnia) ostro skrytykował.

Nie chodziło oczywiście o liczbę ofiar, ale o to, że ta nowa broń godziła w jego teorię, że przelana krew powinna zostać zrównoważona osiągniętymi wpływami. Amerykanie uzyskali broń, która bez przelanej krwi dawała im potężną przewagę nad Związkiem Sowieckim. Skrócenie wojny i kapitulacja Japonii nie pozwoliła Stalinowi na dalsze rozszerzenie wpływów dzięki armii. Nie pozostawało mu nic innego, jak zintensyfikować program budowy własnej bomby atomowej.

Harry Truman przewidywał, że monopol Stanów na posiadanie bomby atomowej przetrwa 6--8 lat. Był bardzo zaskoczony, gdy w lipcu 1949 r. amerykański samolot zwiadowczy B-29 wykrył radioaktywny opad, co jednoznacznie świadczyło o tym, że na terytorium ZSRS miał miejsce wybuch bomby atomowej. 23 września 1949 r. prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił światu, że Sowieci posiadają broń atomową. Kreml potwierdził tę informację. Niecały miesiąc przed sowiecką próbą jądrową szef CIA poinformował Harry’ego Trumana, że Sowieci wyprodukują „bombę A” w połowie 1951 r.

Prace nad sowiecką bombą atomową

29 sierpnia 1949 roku na poligonie w Semipałatyńsku, zbudowanym w rekordowo krótkim czasie na kazachskim stepie, przeprowadzono pierwszą próbę atomową. Projektu tego nie udałoby się zrealizować tak szybko, gdyby nie „pomoc” naukowców pracujących przy amerykańskim programie Manhattan. Gdy w grudniu 1945 roku rektor Uniwersytetu Harvarda James Bryant Conant w imieniu rządu Stanów Zjednoczonych zaproponował powolne dzielenie się z ZSRS technologią nuklearną w celu zapewnienia pokoju na świecie, Stalin ku zdziwieniu negocjatorów nie wykazał żadnego zainteresowania tą propozycją. Całą wiedzę na temat bomby atomowej uzyskał już wcześniej dzięki takim ludziom, jak: Klaus Fuchs, Julius i Ethel Rosenbergowie, Dawid Greenglass i inni.

Nie byli oni klasycznymi szpiegami, a motywy ich współpracy z Sowietami były skrajnie naiwne, szef NKWD Ławrientij Beria nazywał ich „pożytecznymi idiotami”. Po pierwsze wszyscy sympatyzowali z komunizmem, po drugie uważali, że w walce z III Rzeszą USA powinno dzielić się technologią z ZSRS, a po trzecie obawiali się amerykańskiego, powojennego monopolu atomowego. Klaus Fuchs był niemieckim fizykiem, członkiem Komunistycznej Partii Niemiec, po dojściu nazistów do władzy zdążył uciec do Wielkiej Brytanii, a w 1943 został zatrudniony w tajnym projekcie Manhattan. To on przekazał Sowietom najważniejsze materiały dotyczące produkcji bomby atomowej. Po wojnie został skazany za szpiegostwo na 14 lat więzienia, wyszedł po 9 latach i wyjechał do NRD.

Małżeństwo Rosenbergów zorganizowało siatkę szpiegowską, zdobywającą i przekazującą informacje agentom sowieckim. W 1951 roku Julius i Ethel zostali aresztowani i skazani na karę śmierci. Mimo wielu kontrowersji, sądowych błędów proceduralnych oraz płynących ze świata próśb o ułaskawienie, wyrok wykonano. Związek Sowiecki nie protestował – żywi Rosenbergowie nie byli mu już potrzebni. Martwi pozwolili rozpętać światową kampanię przeciwko rządowi amerykańskiemu. Rosenbergowie nie przyznali się do winy, ale w 1997 r. Aleksander Fieklisow, były oficer wywiadu sowieckiego w USA, przyznał, że to on „prowadził” Rosenbergów w trakcie ich działalności.

Oczywiście udział w wyprodukowaniu bomby atomowej mieli też sowieccy naukowcy, na czele z szefem programu Igorem Kurczatowem. Nadzór nad całością projektu sprawował były szef NKWD Ławrientij Beria. To on podobno powiedział Kurczatowowi, że bomba atomowa to zbyt wielkie przedsięwzięcie, aby zostawić ją tylko naukowcom. Kurczatow – wybitny fizyk jądrowy już przed wojną zajmował się energią atomową, a od 1943 r. stanął na czele zespołu naukowców, pracujących nad jej skonstruowaniem. Dzięki informacjom uzyskanym przez szpiegów, szczególnie od Klausa Fuchsa, prace zakończyły się kilka lat wcześniej.

Zespół Kurczatowa pracował nadal, celem była bomba wodorowa, o znacznie większej mocy niż te, które znano do tej pory. Amerykanie przeprowadzili próbę z tą bronią 1 listopada 1953 r., Rosjanie już tylko 8 miesięcy później. Energia uzyskana z reakcji wodorowej była niekontrolowana, nadawała się jedynie do militarnej destrukcji. Wyścig zbrojeń był już nie do zatrzymania. Naukowcy obu mocarstw, widząc siłę broni i obawiając się jej użycia, apelowali o zaprzestanie dalszych badań. Symbolem tego protestu stał się Andriej Sacharow, następca Igora Kurczatowa na stanowisku szefa Instytutu Energii Atomowej Akademii Nauk ZSRR, laureat Pokojowej Nagrody Nobla.

„Nasze nuklearne błogosławieństwo”

Wojny były i są nieodłącznym elementem polityki. Żeby pokonać i obezwładnić przeciwnika trzeba mieć lepszą broń. Człowiek więc nieustannie udoskonala ją po to, aby użyć jej w kolejnym konflikcie. Od tej reguły jest jednak wyjątek: broń atomowa. Od momentu, gdy oba wielkie mocarstwa ją wyprodukowały, jej rola ograniczyła się do odstraszania. Była bowiem bardzo niepraktyczna, nie była precyzyjna, nie nadawała się do prowadzenia wojny na małym obszarze.

Przy jej pomocy można było prowadzić jedynie wojnę totalną. Zmieniła jednak zupełnie postrzeganie wojny jako narzędzia polityki. Już samo jej posiadanie było narzędziem wojny, jej ewentualne użycie byłoby już tylko dobiciem istniejącej cywilizacji, a nie jak chciał Fryderyk Nietzsche „chwilowym powrotem barbarzyństwa”. Najtrafniej „rewolucję nuklearną” określił Albert Einstein mówiąc: Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie.

Broń atomowa skróciła czas destrukcji, a rozszerzyła przestrzeń zniszczenia. Była jednak pułapką dla ludzkości – jej użycie gwarantowało wzajemne zniszczenie (sformułowano to w tzw. doktrynie Mutual Assured Destruction), gdyż kraj zaatakowany bez problemu zdążyłby wystrzelić własne rakiety zanim sam zostałby zniszczony. W związku z tym oba mocarstwa musiały utrzymywać ciągły stan pogotowia, mając świadomość, że ewentualna wojna byłaby synonimem całkowitej zagłady.

Nawet fakt posiadania przez Stany Zjednoczone większej liczby pocisków nie dawał im żadnej przewagi, gdyż arsenał Związku Sowieckiego wystarczał, by wielokrotnie wysadzić kulę ziemską. Ten dziwny stan rzeczy, który chronił od wojny totalnej, nazwano „pokojem nuklearnym”. Jeden z wybitnych teoretyków stosunków międzynarodowych, Kenneth Waltz nazwał broń jądrową „naszym nuklearnym błogosławieństwem”, a amerykańska historyk Elspeth Rostow zaproponowała nawet, aby przyznać jej Pokojową Nagrodę Nobla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski