MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Smutek statystów

Redakcja
Stefania i Aleksander Piotrowscy z Zielonej prowadzą gospodarstwo, które upodobał sobie reżyser Sasnal. Tu kręcił "Świniopasa" i "Widok z daleka jest piękny". FOT. BARBARA CIRYT
Stefania i Aleksander Piotrowscy z Zielonej prowadzą gospodarstwo, które upodobał sobie reżyser Sasnal. Tu kręcił "Świniopasa" i "Widok z daleka jest piękny". FOT. BARBARA CIRYT
Dlaczego Wilhelm Sasnal przedstawił naszą wieś jako skupisko ludzi bezwzględnych, nieudaczników, którzy żyją ze zbierania złomu? - zamyśla się nauczycielka . - Mówią, że to fabularny film, artyzm, sztuka...

Stefania i Aleksander Piotrowscy z Zielonej prowadzą gospodarstwo, które upodobał sobie reżyser Sasnal. Tu kręcił "Świniopasa" i "Widok z daleka jest piękny". FOT. BARBARA CIRYT

W Zielonej, w gminie Drwinia, kundle szarpią się na łańcuchach. Ściska mróz. Śnieg skrzypi pod gumowo-filcowymi butami Aleksandra Piotrowskiego.

Człowiek z nastroszonymi włosami przechodzi przez furtkę z tyłu zagrody. Prowadzi do małego, murowanego domku za drogą. Na podwórku resztki desek, jakieś cegły, urwany płot.

Nie ma takiego drugiego miejsca w całej Zielonej. Przyciąga wzrok, bo różni się od pozostałych, wypielęgnowanych, kolorowych domów. To tu mieszkał Paweł, główny bohater filmu "Z daleka widok jest piękny". - W kuchni stało łóżko, a tam za drzwiami było miejsce dla jego matki - pan Aleksander pokazuje drugie pomieszczenie z oknem i łazienkę z obdartą wanną i starymi, zapuszczonymi płytkami.

Tu Sasnalowie - Wilhelm, znany malarz, i jego żona Anna - kręcili swój film fabularny, który przypomina dokument. Obiecywali, że przyjadą, że go pokażą ludziom w świetlicy wiejskiej.

- Dwa lata jeździli, obserwowali. Był czas, że pojawiali się co tydzień. Aktorzy mieszkali w Bochni, w hotelu, a reżyserzy chyba wracali do Krakowa. Pracowali sobie powolutku. Najpierw siadali, trochę się poopalali. Potem nagrywali na kamerę. Kręcili moment, jak rżnę drzewo, jak jadę w pole, jak tam walcuję. Robili zdjęcia, jak królikom daję żryć - opowiada po swojemu Aleksander Piotrowski.

Pani Stefania, żona Piotrowskiego, wzięła się pod boki. - Sasnalowie to eleganccy państwo - mówi. - Jak coś chcieli nakręcić w obejściu, to zawsze uprzejmie pytali: "Czy można?" - chwali kobieta, ubrana w futrzaną kamizelkę, sweter i czapkę z daszkiem. - Kiedy zapytałam, o czym będzie film, to Anna Sasnalowa odpowiedziała: "Zobaczy pani, jak się ukaże". Oni byli mili, ale tak w rozmowę to się nie wciągali.

Jej mąż zachowywał się swobodnie przed kamerą. - Byłem w scenie kręconej w kościele w Grobli. Kazali się ubrać po niedzielnemu i siąść w ławkach. Tyle - opowiada. - Innym razem pojechalimy do sklepu, tego w Woli Drwińskiej. On jest stary, z kratami, jeszcze poniemiecki. Już nigdzie takiego sklepu się nie zobaczy. Tam my se siedzieli z aktorami i pili piwo, a oni kręcili - gospodarz z Zielonej przypomina przy okazji, że Sasnal był u niego pięć lat wcześniej, gdy reżyserował film "Świniopas". - Widać już drugiego takiego miejsca nie znalazł. Dlatego przyjechał do nas robić drugi film - mówi.

Wilhelm Sasnal twierdzi w wywiadach, że jego ostatni obraz z bliska pokazuje, jak pryska mit o "wsi spokojnej, wsi wesołej". Pokazuje zło. I brud, i robactwo, i obsikane szmaty. Film został nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Nowe Horyzonty 2011. Opowiada o chciwych ludziach, złomiarzach, którzy żyją ze zbieractwa, bez poszanowania dla cudzej własności.

- Boję się tego filmu - przyznaje Barbara Gondek-Matusik z Zielonej, nauczycielka, polonistka, dyrektorka Szkoły Podstawowej w sąsiednich Świniarach. - Dlaczego naszą wieś przedstawili jako skupisko ludzi bezwzględnych, nieudaczników, którzy żyją ze zbierania złomu? Mówią, że to fabularny film, artyzm, sztuka. Sztuka, która u nas zostawiła niesmak, jakiś smutek - zamyśla się nauczycielka. Pojechała zobaczyć obraz w dniu premiery. Wyszła z kina przygnębiona. - Tak nieludzkiej wsi, jak w filmie kręconym w mojej miejscowości, nigdy nie widziałam - wzdycha.
- Nie wiedzieliśmy, o czym to jest, nikt nam nie opowiadał scenariusza. Tylko ustawiali - mówi młody mężczyzna. Statystował, widział się w filmie, wyraźnie. Z życzliwością pokazuje wieś, dobrze prosperującą firmę produkującą metalowe konstrukcje, bramę do kopalni ropy. W Zielonej mają ropę. - Tu nikt nie potrzebuje rozgrabiać cudzego majątku. W kopalni pracuje jedna trzecia mieszkańców - patrzy na przepompownię.

Zielona to mała wioska. 42 domy, 200 mieszkańców. Od Drwini, stolicy gminy, prowadzi kręta szosa. Spod śniegu wystają kępy suchych traw. Od Niepołomic przez las jest droga wojewódzka, remontowana po powodzi, z 2010 r.

Akurat zeszła woda, gdy pojawili się filmowcy. - W starej świetlicy zrobili casting. Połowa wsi tam poszła - mówi miejscowa kobieta.

Do filmu brali starych i młodych. - Nawet dzieci były im potrzebne - opowiada mieszkaniec Zielonej. Brał udział w trzech scenach. - Zakładaliśmy paści - przypomina sobie jedno z ujęć. - Co to są paści? - U nas tak mówią na wnyki. Ze 20 - 30 osób było wtedy w lesie. Ubraliśmy jakieś stare łachmany, gumowe buty z filcem. Potem była chyba naganka, bo mieliśmy wychodzić z lasu. Zamiast zwierzyny natknęliśmy się na martwego człowieka. Był postrzelony. Fabuły filmu nie znam.

Statyści ze wsi znali roboczy tytuł produkcji: "Zielona" - mówią. Długo byli przekonani, że artystę Wilego - tak mówiła do niego żona Anka - zachwyciła ich wioska. W dniu premiery czar prysł. Tylko Piotrowski jeszcze wierzy w miłych ludzi od kamery: - To film nie tylko o Zielonej, bo kręcili w Drwini, Świniarach, Mikruszowicach i w lesie.

Jedna z kobiet ma dobry kontakt z producentką filmu Agatą Szymańską. Chce to udowodnić. Dzwoni. Rozmowę słychać doskonale. - Dziennikarze? Po co? Wie pani, jacy oni są. Wszystko przeinaczą - przekonuje. - To nie jest film o Zielonej - wyjaśnia. - Nic nie mówcie, nie podawajcie żadnych nazwisk - przekonuje producentka. Emocje w telefonie. Konsternacja w domu.

Nikt w Zielonej nie widział filmu przed premierą. Mieszkańcy coś czytali w internecie, byli zachwyceni, że wielki artysta zainteresował się ich losem. Liczyli na obiecany pokaz w świetlicy. Niestety. - Nie ma na razie możliwości, bo państwo Sasnalowie wyjeżdżają za granicę - dowiedziała się od producentki mieszkanka wsi.

BARBARA CIRYT

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski