Kolejna niespodzianka to miejsce zbioru. Smardze rosną w nadrzecznych zaroślach zwanych fachowo łęgami, których nikt prócz botaników nie nazwie lasem. Miejsca bagniste, o gęstym podszycie, których niewiele ocalało, gdyż większość zniszczono podczas regulacji rzek.
Wynajdywanie grzybów wymaga mozolnego zaglądania pod liście z przygiętym grzbietem i twarzą przytuloną do ziemi. Pełno tam pokrzyw, więc wypatrywanie owocników wymaga poparzenia rąk. Trzecia rzecz, to anatomia. Jak można posmakować grzyba, który choć wysoki na pół dłoni, to w środku jest pusty niczym wielkanocna pisanka. Cieniutka skóreczka. Wydmuszka. Więcej nic.
Po oczyszczeniu i pokrojeniu stos zebranych owocników zajmujących standardowy koszyk znika w oczach w oczach. Za to urody smardzowi może pozazdrościć każdy prawdziwek. Na białej nóżce nosi obłą główkę pomarszczoną w regularne fałdy i zagłębienia przypominające plastry miodu w odcieniach pastelowych brązów i żółci. I przypomnę, ze chroni go prawo, więc ręce precz od grzyba. Chyba, że kupicie niezbyt drogie owocniki w marketach.
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?