Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce w rękach kardiochirurga. Szansa dla chorych na długie życie

Dorota Dejmek
Dorota Dejmek
Dalszy rozwój kardiochirurgii będzie szedł w kierunku jak najmniejszej inwazyjności zabiegów - mówi prof. Jerzy Sadowski
Dalszy rozwój kardiochirurgii będzie szedł w kierunku jak najmniejszej inwazyjności zabiegów - mówi prof. Jerzy Sadowski Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z prof. Jerzym Sadowskim, kardiochirurgiem ze Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II oraz z Centrum Medycznego Unicardia & Unimedica w Krakowie, o niebywałym postępie tej dziedziny medycyny, co przynosi nadzieję i szansę na długie życie chorych.

- Czy bez obawy popełnienia nadużycia można powiedzieć, że polska kardiochirurgia nie odbiega poziomem od kardiochirurgii światowej?

- Nie ma absolutnie żadnej różnicy między kardiochirurgią polską a europejską czy amerykańską. Z wyjątkiem oczywiście poziomu finansowania. Nie musimy jednak popadać w kompleksy. Jesteśmy równymi partnerami dla naszych kolegów lekarzy z różnych światowych ośrodków, bierzemy udział w znaczących pracach badawczych, pozwalających na wprowadzanie nowych technologii. Co więcej, niektóre technologie wprowadzamy znacznie szybciej niż inne kliniki europejskie i amerykańskie. I jest to zupełnie naturalne, że niektóre kraje wprowadzają nowatorskie rozwiązania wcześniej, a niektóre trochę później. Nikt nie uważa, że na przykład amerykańska kardiochirurgia to najwyższy światowy poziom, a kardiochirurgia w jakimś europejskim kraju już tego poziomu nie reprezentuje. Pracujemy bowiem wspólnie, obecnie realizujemy z kolegami z Uniwersytetu Maryland w Balti-more program naprawy zastawki mitralnej. Nasz krakowski ośrodek jako pierwszy na świecie wszczepił tę zastawkę, inne ośrodki w Europie i w Polsce dopiero zaczynają to robić.

- Kiedy nastąpił szybki rozwój kardiologii inwazyjnej, wieszczono rychły koniec kardiochirurgii. Co można zaobserwować z perspektywy kilku lat?

- Nic się z tych prognoz nie sprawdziło. Liczba operacji wykonywanych przez kardiochirurgów jest wciąż taka sama. W Szpitalu Jana Pawła II przeciętnie operujemy rocznie 2100 pacjentów. Pewne zmiany nastąpiły w charakterze zabiegów. Kiedyś większość operacji stanowiły by-passy, czyli operacje na tętnicach wieńcowych. Mniej było natomiast operacji zastawkowych. W tej chwili te liczby się wyrównały, można nawet powiedzieć, że więcej operujemy zastawek niż wykonujemy by-passów. Część leczenia choroby niedokrwiennej serca i zwężeń w tętnicach wieńcowych przejęli bowiem kardiolodzy inwazyjni. Ale jeśli wiele naczyń wieńcowych wymaga poszerzenia, pacjent trafia do kardiochirurga.

- Kto o tym decyduje?

- Dziś o wyborze metody leczenia pacjenta ma decydować nie jeden lekarz, ale heart team, czyli zespół złożony z co najmniej trzech specjalistów: kardiologa, kardiologa interwencyjnego i kardiochirurga. To zespół rozstrzyga, czy dla chorego korzystniejsza będzie koronaro-plastyka - zabieg przeprowadzany przez kardiologów interwencyjnych, czy też zabieg chirurgiczny wykonywany przez kardiochirurgów. Żadna z tych metod nie jest bowiem uniwersalna. Świeży zawał serca najczęściej jest leczony przez kardiologów inwazyjnych. Natomiast pacjent ze zmianami wielonaczyniowymi najczęściej trafia do kardiochirurgów.

- Czy większa liczba operacji na zastawkach świadczy o tym, że chorych jest więcej?
- W pewnym sensie tak, ponieważ społeczeństwo się starzeje. Jednak najważniejszy jest rozwój i dostęp do echokardiografii, pozwalający zdiagno-zować tych chorych, którzy mają wady zastawek i wykonać zabieg, który przedłuży im życie. Żeby zminimalizować u starszych pacjentów, obciążonych zwykle innymi chorobami, ryzyko ewentualnych powikłań pooperacyjnych, dziś coraz częściej wykonujemy zabiegi małoinwazyjne. Zwiniętą na cewniku zastawkę wprowadzamy przez pachwinę do ujścia aortalnego, balonem poszerzamy zwapniałą zastawkę i w to miejsce wstawiamy nową. Wczoraj rozmawiałem z 87-letnią pacjentką, pół roku po takim zabiegu. Czuje się świetnie.

- Coraz więcej polskich ośrodków ma sale hybrydowe, czyli specjalne sale zabiegowe z pełnym zapleczem diagnostycznym, w których kardiochirurdzy i kardiolodzy inwazyjni pracują przy jednym stole operacyjnym.
- Sala hybrydowa powinna być wyposażona m.in. w angiograf, aparat do krążenia pozaustrojowego, echokardiograf, sztuczną nerkę, aparat do znieczulania, respirator, rentgen. Czyli we wszystko, co jest potrzebne do wykonania klasycznej operacji kardiochirurgicznej, ale też do zabiegów małoinwazyjnych, bez otwierania klatki piersiowej. Kardiochirurgia i kardiologia inwazyjna bardzo się zazębiają i wiele operacji wykonujemy w takim wspólnym zespole. Kardiolodzy inwazyjni poszerzają i stentują zwężone tętnice, ale kardiochirurdzy zabezpieczają ich pracę. Gdyby wynikły jakieś kłopoty czy powikłania w trakcie lub po zabiegu, pacjent może być w każdej chwili zoperowany w sposób klasyczny. Albo na odwrót - kiedy pojawia się niedokrwienie mięśnia serca po zabiegu kardiochirurgicznym, kardiolodzy inwazyjni poszerzają naczynie wieńcowe w pracowni hemodynamicznej. Jednak przyszłością kardiochirurgii jest bardzo bliska współpraca nie tylko z kardiologami inwazyjnymi, ale także lekarzami innych specjalności. Starszy pacjent, obciążony wieloma schorzeniami, wymaga indywidualnego i wielospecjalistycznego leczenia.

- Co jest wyzwaniem dla współczesnej kardiochirurgii?
- Na pewno małoinwazyjne operacje wad zastawek - zastawki mitralnej i zastawki trójdzielnej. Zastawkę aortalną mamy już opracowaną. Zastawka mitralna, czyli dwudzielna, znajduje się między lewym przedsionkiem serca i lewą komorą. Zastawka trójdzielna to zastawka między prawym przedsionkiem a prawą komorą. Nową zastawkę trójdzielną można wprowadzić drogą przezskórną, wchodząc do żyły znajdującej się na szyi. Do zastawki dwudzielnej możemy się dostać przez uszko lewego przedsionka lub przez koniuszek lewej komory serca. Wystarczy malutkie cięcie na klatce piersiowej, bez krążenia pozaustrojowego, zabieg jest wykonywany na bijącym sercu. Tą drogą możemy naprawić w małoinwazyjny i komfortowy dla pacjenta sposób niedomykalną zastawkę mitralną. Wyzwaniem dla kardiochirurgii jest także ciężka niewydolność serca, kiedy z powodu braku dawcy nie można przeprowadzić przeszczepu.

- Co w takiej sytuacji proponuje się chorym?
- System do mechanicznego wspomagania układu krążenia, czyli tzw. pompę. To nowoczesny aparat, wszczepiany do koniuszka serca oraz do aorty i połączony z napędem zewnętrznym cienkim przewodem o średnicy kilku milimetrów. Przewód łączy się z małym sterownikiem, obok którego znajdują się dwie baterie. Ten zestaw pacjent nosi cały czas w specjalnej torebce.

Generalnie, prognozy jeśli chodzi o kardiochirurgię są optymistyczne. Postęp jest niebywały i dalszy rozwój tej dziedziny medycyny będzie szedł w kierunku jak najmniejszej inwazyjności. To wielka nadzieja i szansa dla chorych.

WIDEO: Magnes - Kultura Gazura

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski