Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SENSacja znaczy poszukiwanie SENSu

MW
- Stanisław Madej, główny bohater Twojej książki "Chaszcze", jako pisarz znajduje sie w specyficznej sytuacji. Zaatakowany po debiucie przez jednego z krytyków, zamilkł na dwadzieścia lat. Wiódł życie "w kominiarce", byle już się nie narazić. Miałem czasem wrażenie, że piszesz trochę o sobie a rebours: jako pisarz pokochany za księdza Grosera musisz odnaleźć w sobie coś nowego, by móc wciąż mówić.

O zmianach, pięknie, niepokoju, rozpaczy i heroizmie z JANEM GRZEGORCZYKIEM, autorem

- Wielu uważa, że główny bohater "Chaszczy" - pisarz i redaktor, to moja maska, bo ma lat pięćdziesiąt tak samo jak ja i "robi w słowie". Jednak są i różnice. Jest on starym kawalerem, który doznaje przemiany po śmierci matki. Odkrywa nieznane smaki życia. Ja ożeniłem się w wieku 22 lat, a teraz jestem wielokrotnym dziadkiem. A więc nie szukam straconego czasu jak mój bohater, wręcz przeciwnie, zastanawiam się, czy nie za szybko przeżywałem pewne sprawy. Za księdza Grosera zostałem pokochany i przeklęty jednocześnie, a więc mówiąc krótko - dał mi pisarskie szczęście. Wyznaję, zasadę, że jedną z najważniejszych spraw w pisaniu jest płodozmian, ciągłe poszukiwanie, nawet za cenę porażki.

 - "Chaszcze" to tytuł wieloznaczny i metaforyczny. Coś, co nas wciąga, a równocześnie coś, co sprawia, że łatwo się zgubić. Podobnie jak niektórzy Twoi bohaterowie.

 - "Chaszcze" to z jednej strony Puszcza Notecka, gęstwina, w której nie wiadomo, co z czego wyrasta, przeciwieństwo francuskiego ogródka, a w sensie metaforycznym to oczywiście świat międzyludzkich relacji, w którym nie wiadomo, kto pod kim dołki kopie, kto kogo morduje i szczuje. Moi bohaterowie wydają się piękni, ale i niepokoją.

 - Czytałem te książkę jako specyficzny kryminał. Nie tylko dlatego, że Madej znajduje w lesie wisielca i próbuje rozwikłać jego tajemnicę. Wynika z książki, że fascynuje Cię samo poszukiwanie.

- Myślę, że istotą naszego życia jest to, że żyjemy w tajemnicy. Jesteśmy skazani na ciągłe rozwiązywanie zagadek. A więc z natury jesteśmy detektywami. Ludźmi poszukującymi sensu. Dobra powieść religijna z natury rzeczy więc powinna być sens-sacyjna. Coś w naszym życiu się wyjaśnia, ale i jeszcze więcej komplikuje. Tajemnica się poszerza. Żyjemy w świecie bezustannego powoływania komisji śledczych, które do niczego nie prowadzą. Jedni z tego ty tytułu są załamani i sfrustrowani. Ja akceptuję "chaszczowatą" naturę świata.

 - Swoją drogą niejednoznaczny też jest stosunek w Twojej książce do samobójcy. Nie wiadomo w zasadzie, jak interpretować jego czyn. Wykładnia Kościoła zdaje sie być jednoznacznie potępiająca, tymczasem Ty...

 - Myślę, że mój stosunek do samobójcy jest jednoznaczny, to znaczy współczujący. Przez wieki nie chowano samobójców na ziemi poświęconej, tylko poza murem cmentarnym. Uważano, że samobójstwo to grzech śmiertelny, polegający na przekreśleniu największego daru Boga, jakim jest życie. Życie należy do Boga, więc człowiek nie może go sobie odebrać. Tylko że samobójca,to w większości przypadków człowiek, który utracił instynkt życia, człowiek chory, pozbawiony wolnej woli koniecznej, by można mówić o grzechu śmiertelnym. Kościół dziś już także nie uważa samobójcy za osobę potępioną. W katechizmie jest napisane, że "nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg w sobie wiadomy sposób może dać im możliwość zbawiennego żalu". Ale oczywiście w niektórych stare myślenie pokutuje i zdarza się, że jakiś ksiądz odmówi powiedzenia dobrego słowa nad trumną samobójcy. Samobójstwo to nieraz rozpaczliwa próba rzucenia się w miłosierne ręce Boga, ucieczka od ludzi, od świata, który wydał się piekłem. W mojej powieści jeden z bohaterów popełniał kiedyś samobójstwo, bo nie mógł wytrzymać swojej nędzy. Intencjonalnie już je popełnił. Odratowany przez żonę wszedł na ścieżkę duchowego odrodzenia. W moim pojęciu został świętym. Żyje dla innych, głównie dla biednych. W więc jeden człowiek w swoim życiu, jak w torbie podróżnej może dźwigać potępienie i świętość.

 - Zaraz po "Chaszczach" wydałeś kolejną książkę, "Pieśń słoneczną Róży Bluszcz". Kim są i dokąd zmierzają tym razem Twoi bohaterowie?

 - To mój poczet garbatych świętych. Kanonizuję ich, choć niektórzy może nawet pogrzebu katolickiego by im sprawili. Pasjonują mnie okruchy dobra w człowieku, okruchy wiary, świętości. Człowiek raczej nie jest święty, święte są chwile w jego życiu. Brandstaetter mawiał, że człowiek jest mądry między jedną a drugą głupotą, którą popełnia. Podobnie jest ze świętością. Świętość to nie tylko bukiet cnót heroicznych. Moim ulubionym świętym jest Syn Marnotrawny w chwili, gdy odgrzebał w kieszeni adres do domu ojca. Tę książkę jak zresztą i całe moje pisanie dobrze ilustruje pewien szmonces. Otóż wedle prawa żydowskiego nie można było pochować kogoś, jeśli nad jego trumną nie dało się powiedzieć dobrego słowa. I otóż zmarł kiedyś taki skurczybyk i zaczął cuchnąć. Gmina żydowska nie wiedziała, co począć, aż w końcu ogłosiła konkurs na to dobre słowo. Zgłosił się po tygodniu śmiałek. Wszyscy zaciekawieni zgromadzili się u trumny, a on zaczął: "Wszyscy wiemy, że zmarły był oszustem łajdakiem i mordercą, ale pozostawił po sobie dwóch synów, przy których jest... aniołem".

 JAN GRZEGORCZYK

 (ur. 1959) - redaktor, pisarz, autor scenariuszy do filmów dokumentalnych i słuchowisk radiowych, tłumacz. Najbardziej znany z cyklu książek o księdzu Groserze - "Adieu", "Trufle", "Cudze pole". Dwie jego ostatnie propozycje to "Chaszcze" (Znak) - opowieść o przedzieraniu się przez zakamarki człowieczych tajemnic, oraz "Pieśń słoneczna Róży Bluszcz" (W drodze) - książka o poszukiwaniu światła w ciemnościach. (MW)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski