18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowy o końcu świata

Redakcja
Ojciec Leon Knabit FOT. DARIUSZ GDESZ
Ojciec Leon Knabit FOT. DARIUSZ GDESZ
Z OJCEM LEONEM KNABITEM, benedyktynem z Tyńca, cenionym rekolekcjonistą, autorem wielu książek i publikacji, zdobywcą tytułu Bloger Roku, rozmawia Grażyna Starzak.

Ojciec Leon Knabit FOT. DARIUSZ GDESZ

- Ojciec był pewien, że nic szczególnego się dzisiaj nie wydarzy?

- Nie, nie byłem pewien. Ale tak na zdrowy rozum, to dlaczego ten zapowiadany od miesięcy koniec świata miałby nastąpić 21, a nie np. 20 grudnia. Cudownym dniem na koniec świata byłby 12.12.2012. Podobno tego dnia było wiele ślubów w Hongkongu, bo to dla Chińczyków szczęśliwa zbitka cyfr.

- A, według Ojca Leona, jaka jest najbardziej prawdopodobna data?

- Gdy jechałem pierwszy raz do Rzymu, w 1980 roku, ktoś ze znajomych poprosił: "spytaj Jana Pawła II, czy to prawda, że zna datę końca świata".

- I co, zapytał Ojciec?

- Zapytałem. W czasie śniadania. Papież zamyślił się, a potem odparł niezwykle poważnie: "No, papież, jak każdy człowiek, nie zna tej daty. Nikt nie wie, ani aniołowie niebiescy, ani nawet Syn Boży, tylko sam Ojciec i ten, komu Ojciec da się objawić". Myślę, że gdyby papież coś na ten temat wiedział, to by powiedział. Bo On nigdy nie kłamał. Uznał, że nie wie, bo naprawdę nikt nie wie. Wszystkie daty, jakie były kiedykolwiek podawane, są wyssane z palca. Proszę sobie przypomnieć, ile było rozmaitych przepowiedni w związku z rokiem 2000. Już święty Paweł pisał, że byli tacy, którzy rzucali pracę, bo zbliżał się koniec świata. Nic z tego się nie sprawdziło. I nie mogło się sprawdzić, bo nie ma żadnych przesłanek, żeby wymieniać konkretną datę.

- Jan Paweł II nie wierzył w przepowiednie?

- Nie pytałem Go o to, ale pamiętam, że wśród nich była taka, że "będzie uciekał z Rzymu po trupach swoich kardynałów". Kiedy Jan Paweł II ją usłyszał, odpowiedział z mety: "To niech się kardynałowie martwią". Na szczęście nie musiał uciekać z Rzymu. Umarł w swoim łóżku, w swoim pokoju.

- A co Ojciec powie na różne objawienia? Np. Trzecia Tajemnica Fatimska? Podobno Jan Paweł II, gdy ją poznał, zatrwożył się na myśl, co czeka ludzkość w przyszłości...

- To możliwe, że Ojciec Święty z trwogą myślał o przyszłości ludzkości. Nawet ludzie świeccy, niezwiązani z żadnymi religiami, ideami, mówią, że świat zmierza ku zagładzie, ku przepaści. Mają zapewne na myśli przede wszystkim niszczenie środowiska naturalnego. Mnie się wydaje, że zagrożeniem jest też to, co się dzieje w kosmosie. Przecież wystarczy jakaś zabłąkana planetoida, asteroida, który uderzy w Ziemię. Wystarczy poważniejszy wstrząs wewnątrz Ziemi.

Z takim "lokalnym" końcem świata mamy już od kilku dobrych lat do czynienia. Weźmy choćby tsunami, w Japonii czy na Hawajach. Huragan Sandy, który spustoszył część Stanów Zjednoczonych. Dla tych ludzi tam to był koniec świata. Co ciekawe, wszystkie te lokalne "końce świata" dotykały wcześniej raczej biedne kraje, takie jak Haiti, Bangladesz, a tu nagle świat wali się na głowę mieszkańcom bogatego Nowego Jorku. Miasto będące symbolem kapitalizmu zostaje na pewien czas pozbawione wody, prądu itd. Wydaje mi się jednak, że Jan Paweł II co innego miał na myśli. Obawiał się o kondycję rodzaju ludzkiego, uznając, iż poważnym zagrożeniem jest degrengolada moralna, odejście od wartości.
- Ma już Ojciec kalendarz na nowy rok?

- Mam.

- A ma tam Ojciec jakieś zapiski, terminy konferencji, rekolekcji, spotkań....?

- Na 2013 rok mam już 13 rozmaitych zapisków i terminów. A dlaczego pani pyta?

- Chciałam sprawdzić, czy Ojciec rzeczywiście nie wierzył w przepowiednie Majów. Abp Gerard Miller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, też ma kalendarz zapisany aż do końca roku, ale pytany o stosunek do tej przepowiedni, wyznał dziennikarzom, że liczy się z tym, iż "za sekundę może stanąć przed Najwyższym Sędzią".

- Popieram go całkowicie. On jest człowiekiem rozumnym, jak widać. Bo przecież, jak mówi Pismo Święte, "nie znacie dnia ani godziny". Ci, co lecieli do Smoleńska, umawiali się przecież z bliskimi, z przyjaciółmi, na wieczór, umawiali się na rano. Ci wszyscy ludzie, którzy wsiadają do samochodu i giną w wypadkach drogowych każdego dnia, też nie wiedzą, że nie dojadą do celu, że ich świat jeszcze tego samego dnia się skończy.

- Przepowiedni o końcu świata było wiele. Ta, Majów, musiała jednak zrobić wrażenie, skoro w wielu krajach, nawet tam, gdzie mieszka sporo katolików, ludzie w panice robili zapasy żywności, kupowali świece itp.

- To jest nielogiczne, irracjonalne, bo jak się zbliża koniec świata, to po co robić zapasy żywności? W takiej sytuacji albo trzeba używać życia, albo - jeśli się jest człowiekiem wierzącym - prowadzić się tak, żeby móc godnie stanąć przed Synem Bożym. Mamy w klasztorze taki stary obraz. Jest na nim zakonnik pogrążony w zadumie. To nasz założyciel, który często powtarzał: "śmierć zawsze mieć w podejrzeniu". Dlatego, zanim nastąpi koniec świata, ten ogólny, powszechny - a nie wiadomo, kiedy to będzie - trzeba się przygotować na swój prywatny koniec świata, czyli na śmierć. Jeśli jest się człowiekiem wierzącym, to powinno się czekać na ten dzień z radością.

Ja czekam z zaciekawieniem, bo otworzy się przede mną następny rozdział życia. Bo życie jest jedno. Zaczyna się od momentu poczęcia. Pierwszy próg to narodziny, druga brama to jest śmierć ciała, które czeka na kolejny rozdział - życie wieczne. Ja sam już jestem w wieczności, bo jak czasem sobie żartuję, życie zaczyna się po czterdziestce, a wieczność po osiemdziesiątce.

- Jak tu się cieszyć, w oczekiwaniu końca, skoro sam Jezus zapowiada, że "ludzie mdleć będą ze strachu".

- Wierzę w Jezusa, wierzę w Jego miłość, więc myślę, że z tym końcem świata - osobistym czy powszechnym - będzie trochę tak, jak u dentysty, że poboli trochę, a potem już będzie dobrze. "Ludzie mdleć będą ze strachu wobec tego, co będzie się działo", ale dla wybranych to nie będzie takie straszne. Ewangelie nie są horrorem. Jezus uczciwie w nich mówi, że nastąpi to i tamto. Poza tym człowiek nie jest stworzony do strachu. Miłość usuwa lęk - uczy św. Jan. Dlatego Jan Paweł II nieustannie powtarzał: "Nie lękajcie się"...
- Nie uważa Ojciec, że niektóre fragmenty Ewangelii mogą sugerować, że koniec świata jest bliski...

- Ten, kto zna Pismo Święte, wie, jak powstawało, zdaje sobie sprawę z tego, że prorocy - a należał do nich Jezus - mówili o pewnych sprawach, zjawiskach, wydarzeniach, które mogą wystąpić dzisiaj, ale równie dobrze za pięćset lat. To tzw. klisze prorockie. U Jezusa wyraźnie występuje ta klisza, kiedy mówi o zburzeniu Jerozolimy i o końcu świata. Trzeba to jednak umiejętnie analizować i nie brać wszystkich znaków na ziemi i niebie jako zwiastunów rychłego końca. Prawdą jest, że wiele z tych ewangelicznych opisów pasuje do dzisiejszych czasów. Wokół wybuchają wojny, powodzie zatapiają miasta, spadają asteroidy, drży ziemia. Ale - zaznacza Pan Jezus - to jeszcze nie koniec! Jeszcze nie ten moment.

- Czy Jezus daje nam jakieś rady, jak przetrwać te trudne czasy?

- Jezus powiada: "A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie". Często takie zachowanie to jedyny ratunek. Proszę sobie przypomnieć reakcje ludzi w czasie powodzi, które nas nawiedzały. Byli tacy, którzy w obliczu tej tragedii wieszali się. A ja zapamiętałem taką scenę. Oto babcia, której dom znalazł się pod wodą, suszy różne rzeczy na płocie. Uśmiechnięta, podśpiewuje sobie pod nosem. Dziennikarz, który przygotowywał materiał filmowy na temat powodzi,. zapytał ją: "Taka tragedia, a pani wesoła?". A ona na to: "Posprząta się, wysuszy i będzie dobrze". To była mądra i doświadczona przez życie kobieta. Nieżyjący dziś kardynał Ignacy Jeż, niezwykle pogodny i dowcipny człowiek, wspominając obóz koncentracyjny żartował: "Dlaczego żyję? Może to te trzy lata diety bezmięsnej i pracy na świeżym powietrzu sprawiły".

W obliczu kataklizmu ludzie różnie się zachowują. Jedni będą się modlić i pościć, a inni machają ręką: "Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy". Każdy reaguje inaczej. Im dłużej żyję, tym bardziej się utwierdzam w tym przekonaniu. A żyję już 4 razy 20 lat plus 3. Dlaczego tak liczę swój wiek? To moja metoda na wieczną młodość. Używaj zawsze jednej dwudziestki, a trzy pozostałe trzymaj na zapas w odwodzie (śmiech).

- Czasami wydaje mi się, że to, co się teraz na świecie dzieje, wystarczyłoby, by już jutro nastąpił ten koniec...

- Mam takie samo odczucie, ale na szczęście nie my o tym decydujemy. Bóg zapowiada, że dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy, czyli w chwili, gdy nikt się tego nie spodziewa. Zrobi nam niespodziankę. I choć Jezus zapowiada pewne znaki końca, ta chwila nas zaskoczy. To tak jak śmierć osoby, która długo choruje. Co z tego, że się spodziewaliśmy jej odejścia, skoro ono i tak jest dla nas szokiem?

- Kiedy nastąpi koniec świata, chciałabym być blisko Ojca Leona. Jestem bardzo ciekawa, jaki dowcip mi opowie...

- Sam jestem ciekaw... Myślę, że ten moment nie będzie taki straszny, jeśli będziemy wszyscy odpowiednio przygotowani. Im większa miłość do Pana Boga, tym lżejsze przejście przez próg.
- Tego życzę Ojcu i sobie. A czego Ojciec życzyłby naszym czytelnikom? Wszak za kilka dni Boże Narodzenie!

- Życzę, żeby w każdym narodziło się coś dobrego. Bo wtedy jest nadzieja, że nasze narodzenie do nowego życia przyniesie pokój i radość. Życzę głębokiej wiary, która pozwoli, że będziemy optymistycznie patrzyli na tę i inne prognozy, które jak widać nie sprawdziły się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski