Ks. Jacek WIOSNA Stryczek: WIOSNA BIZNESU
Krzyczę tylko w jednej sytuacji: gdy jadę na rowerze. Krzyczę, bo walczę o przetrwanie. Bo chcę, by przetrwali inni. Krzyk jest ostatecznością w Polsce.
Są jednak kraje na świecie, gdzie zamiast krzyku wypadałoby powiedzieć: chodź, podjedź, wjedź we mnie. Takim krajem są np. Stany. Przyjeżdżając z Polski do Stanów, z dużą nieufnością zbliżałem się na rowerze do drogi z samochodami (wyjeżdżałem z parku). Jednak kierowca nawet nie czekał, czy będę blisko jezdni i zatrzymał się spokojnie przed przejściem/ przejazdem dla rowerów. Z ogromną ostrożnością wśród kierowców spotykałem się tam wiele razy.
Potem ktoś mi wytłumaczył: jeśli dojdzie do kolizji z rowerzystą lub pieszym, wyroki z powództwa cywilnego są tak wysokie, że niszczą życie kierowcy – sprawcy wypadku. Więc nie wiem, czy tak kierowcy kochają rowerzystów. Wiem, że boją się zrobić im krzywdę.
Dla mnie to jest jasne: na rowerze nie mam żadnych szans, żeby przetrwać w zderzeniu z samochodem. U nas – wciąż jestem niewidoczny dla wielu kierowców. Potrafią ominąć mnie i skręcić tuż przed rowerem w prawo; wyprzedzają i zachodzą na skrócie; wyprzedzają na trzeciego, omijając mnie tuż-tuż, często dla „zasady”, bo za chwilę muszą się zatrzymać.
Uwielbiam sytuację, w której ktoś się zastanawia: ominąć mnie czy przekroczyć linię ciągłą. Co jest większym przestępstwem?
Wielu spycha mnie z jezdni, byle pozostać na swoim pasie ruchu. Więc krzyczę: jestem, jest tu, jestem człowiekiem.
I mam nadzieje, że ani ja, ani inni rowerzyści nie będą musieli skarżyć na duże pieniądze ślepych kierowców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?